Layout by Raion

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 4


"Wszystko jest w rękach człowieka,
a on pozwala zdmuchnąć sobie wszystko sprzed nosa,
jedynie i wyłącznie z tchórzostwa"
Fiodor Dostojewski

Teatr to magia. Widz przeżywa razem z bohaterami wspaniałą przygodę. Śmieje się, płacze, cieszy, współczuje. Scena, świat aktorów. Miejsce, gdzie na chwilę stają się kochankami, mordercami, spiskowcami, rycerzami, królami... Wszystko staje się inne, kiedy gasną światła, a kurtyna powoli się podnosi. Liczy się tylko jedno. Pokazanie publiczności niezwykłej historii.
Alice była właśnie świadkiem jednego z przedstawień. Siedziała obok mamy, pochłonięta tym co dzieje się na scenie. Raul wyznawał miłość Christine.
Nastolatka zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że sama stoi na deskach teatru, a Matthew śpiewa, że ją kocha.
Jedna miłość, tak jak życie jedno
Czas położyć samotności kres
Jedno życie miła dziel je ze mną
Dziś na zawsze łączmy losy swe
Bohaterowie przestali śpiewać, a Alice otworzyła oczy. Mogła powiedzieć, że ma inne plany i iść na koncert Matthew. Z jednej strony żałowała, że tego nie zrobiła, ale z drugiej cieszyła się, że spędziła trochę czasu z mamą. W końcu ze sobą porozmawiały, zjadły wspólną kolacje i poszły do teatru, który obie kochały.
Alice zerknęła na swoją rodzicielkę. Kobieta z uwagą oglądała musical, zapominając o wszystkim dookoła. Dziewczyna westchnęła cicho i przeniosła wzrok na scenę, na której pojawił się Upiór.
— Jak ci się podobało? — zapytała mama, kiedy wychodziły z teatru.
— Bardzo piękny musical — przyznała Alice i wsiadła do samochodu.
Jane odpaliła silnik auta i przypomniała córce o zapięciu pasów. Pojazd powoli wyjechał z parkingu.
— Cieszę się, że spędziłyśmy razem miły wieczór — powiedziała pani Hidden, włączając kierunkowskaz.
— Ja też się cieszę, mamo. Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy razem. A teraz kolacja, teatr... Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałaś.
Obie panie uśmiechnęły się do siebie i właściwie na tym ich rozmowa się skończyła. Chyba wyczerpały swój limit na pogawędki. Jane skupiła się na jeździe, a nastolatka obserwowała mijane samochody, budynki i ludzi, którzy pewnie spieszyli się do swoich domów.
— Nie siedź długo — odezwała się mama Alice, gdy znalazły się już w domu.
— Jasne.
Kiedy tylko dziewczyna dotarła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i wykręciła numer Annabell. Przyjaciółka odebrała po trzech sygnałach.
— Cześć Alice! — krzyczała do słuchawki.
W tle słychać było jakieś wrzaski, muzykę i śmiech. Wynikało z tego jasno, że Annabella musi być jeszcze w klubie.
— Cześć Ann — przywitała się na tyle cicho, żeby jej mama przypadkiem niczego nie usłyszała.
— Co?!
— Już po koncercie? — zapytała Alice, podchodząc do okna.
— Tak, ale było świetnie! No mówię ci! Czekaj chwilę...
Alice usłyszała jakiś męski głos i śmiech swojej przyjaciółki.
— Alice?
— No?
— Możemy pogadać jutro? Teraz idę na imprezę do Felixa.
Alice westchnęła tylko i powiedziała:
— Nie ma sprawy. Zadzwoń jak tylko będziesz mogła i baw się dobrze.
— Jesteś kochana Al. Paaa.
— Pa.
Dziewczyna położyła komórkę na nocnym stoliku i wyjęła z szafki swój pamiętnik oraz długopis.
Sobota, 3 kwietnia
Już po musicalu i koncercie. Tak, tak poszłam z mamą na musical zamiast z przyjaciółką na koncert chłopaka, który mi się podoba. Głupie? Chyba nie będę odpowiadała na to pytanie. Dobra już! Co było to było. Teraz uwaga: Przy najbliższym spotkaniu zagadam do Matthew. Postanowione.
Alice schowała pamiętnik, a następnie poszła do łazienki umyć się i przebrać w piżamę. Kiedy znalazła się już w łóżku, okryła szczelnie kołdrą, próbowała zasnąć. Tylko, że nie mogła. Mimo tego, że cieszyła się z wieczoru spędzonego z mamą, to wciąż zastanawiała się, co by było, gdyby poszła na koncert.
To idiotyczne — pomyślała. — Nigdy nie dowiem się, co by się wtedy stało. Nie myśl o nim. Po prostu zaśnij.
Alice odwróciła się na drugi bok i zdecydowała się nie myśleć o niczym więcej jak o swoim oddechu.
Wdech. Wydech. Wdech...
Śniła. Wiedziała, że śni. Stała na scenie w długiej renesansowej sukni. Widownia była pusta. Światła zgaszone, jeśli nie liczyć jednego reflektoru, który ją oświetlał. Gdzieś za kulisami ktoś grał na pianinie.
Alice poznała tę melodię. To był „Upiór w operze”.
— Jest tu ktoś? — zapytała.
Muzyka umilkła. Dziewczyna usłyszała kroki. Odwróciła się w stronę, z której one dochodziły. Jej oczom ukazał się mężczyzna w czarnym fraku i masce zasłaniającej twarz.
— Kim jesteś? Upiorem?
Postać podeszła do dziewczyny, ale Alice natychmiast cofnęła się, przestraszona.
— Kim jesteś?!
— Nie poznajesz mnie?
Znała skądś ten głos, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Może to był ten aktor z teatru? Nie, raczej nie.
— Chodź ze mną — powiedział mężczyzna i chwycił Alice za rękę.
Wkrótce dziewczyna znalazła się przed jakimś dużym, zasłoniętym materiałem przedmiotem.
— Co to jest i kim ty jesteś?
W odpowiedzi mężczyzna podszedł do zasłoniętej rzeczy i ściągnął z niej białą tkaninę. Okazało się, że pod nią kryło się duże lustro, oprawione w grubą, drewnianą ramę.
Postać stanęła tyłem do zwierciadła a przodem do dziewczyny i uniosła rękę w kierunku swojej twarzy, powoli zdejmując maskę.
Alice aż cofnęła się z zaskoczenia i obrzydzenia. Już wiedziała, kto przed nią stał i dlaczego jego głos wydał jej się znajomy. To był Matthew. Tylko, że połowa jego twarzy była zdeformowana. Wyglądała jakby ktoś oblał ją żrącym kwasem. Skóra była zaczerwieniona i odchodziła płatami od kości czaszki.
— Teraz mnie poznajesz, kochanie? — zapytał, wyciągając ku niej rękę.
Dziewczyna zasłoniła oczy dłońmi. Chciała się obudzić. Chciała, ale nie mogła. Odważyła się spojrzeć przez palce. Przed nią nikogo nie było.
Alice zrobiła kilka kroków do przodu i spojrzała w lustro. Jej jasne włosy upięte były w kok, z którego wymknęło się kilka loków. Suknie wykonano z dwukolorowego materiału. Białego i złotego. Nastolatka podniosła dłoń i dotknęła misternie zdobionego kamieniami naszyjnika.
— Cześć Alice.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona na słowa powitania, wypowiedziane przez osobę, której nie spodziewała się usłyszeć.
W lustrze już nie było widać blondynki. Uśmiechała się z niego, za to ciemnowłosa postać, ubrana w długą, czarną suknię.
— Ecila — wyszeptała.
Uśmiech brunetki znikł, kiedy dziewczyna zaczęła intensywnie przyglądać się Alice, bawiąc się przy tym naszyjnikiem z pereł.
— Kiedy byłaś mała bardziej cieszyłaś się z mojego widoku.
— Czego chcesz?
— Zrozumieć dlaczego rezygnujesz z tego, na czym ci zależy.
— Cieszę się, że spędziłam ten wieczór z mamą — powiedziała Alice, doskonale wiedząc, o co chodzi brunetce.
— Ale ciszyłabyś się bardziej gdybyś spędziła go z Matthew.
— Jeśli chciałaś ze mną tylko o tym pogadać to sobie daruj. Wybrałam. Zamiast koncertu poszłam do teatru z mamą.
— Nie wybrałaś. Nie, ty zrezygnowałaś z walki. Poszłaś na łatwiznę. Lepiej było się zgodzić niż...
— Niż kłamać?
— Równie dobrze mogłaś powiedzieć mamie prawdę.
— Nie spodobałoby jej się to. Ona nie znosi facetów. Nie ufa im, odkąd zawiodła się na tacie. Twierdzi, że wszyscy są tacy sami. Martwi się o mnie.
— Nie możesz wiecznie podporządkowywać się mamusi. Żyj własnym życiem! Rób to, co ty chcesz.
— To głupie i egoistyczne.
Ecila pokręciła z politowaniem głową i zaśmiała się.
— Możesz upierać się i głosić światu jak cieszysz się z wieczoru spędzonego z matką, ale w głębi duszy żałujesz, że zrezygnowałaś z koncertu. A zaraz będziesz żałowała, że zabraknie ci odwagi, by porozmawiać z Matthew. Planujesz coś, a później nagle zmieniasz zdanie, gdy tylko pojawia się przeszkoda. Czy to nie głupie?
Alice już chciała coś odpowiedzieć, ale w sali rozległ się dziwny dźwięk. Dziewczyna potrząsnęła głową i otworzyła oczy. Nie była już na żadnej scenie w renesansowej sukni, ale we własnym łóżku w piżamie. A ten dziwny dźwięk wydał jej telefon. Nastolatka spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła Annabella.
— Ann? Co się dzieje, że dzwonisz do mnie o... — Alice spojrzała na zegarek. — O piątej dwadzieścia?
Odpowiedział jej śmiech przyjaciółki. Dziewczynie wydawało się też, że w tle słyszy przyciszoną muzykę i czyjeś głosy.
— Ann, jesteś jeszcze u Feilxa?
— Tak. Wiesz jaka tu jest świetna zabawa? Jeeej... Mówię ci, żałuj, że nie poszłaś ze mną. Chłopcy są świetni — mówiła Annabella coraz bardziej bełkotliwie. — Tyle rzeczy mam ci do powiedzenia. Nie uwierzysz! Ooo... Ja też chcę, Felix.
Alice usłyszała męski głos, ale nie zrozumiała tego co mówił.
— Chwila! Nie widzisz, że rozmawiam?! — krzyknęła Annabella. — Mam słabą baterię i chyba zaraz telefon mi padnie, ale muszę ci coś powiedzieć.
— Co takiego? — zapytała Alice, wiedząc, że jej przyjaciółka jest wstawiona i raczej nic istotnego nie ma do zakomunikowania.
— Chodzi o Matta. Lepiej usiądź — zaśmiała się Annabella. — Mówię ci jakie ja rzeczy widziałam?! No, nie uwierzysz... Czekaj, Felix. Nie no... później.
Do Alice dobiegły jakieś szmery i połączenie zostało zerwane. Dziewczyna nie wiedziała czy przyjaciółka rozłączyła się przez przypadek, czy telefon jej się rozładował, dlatego poczekała kilka minut. Może zadzwoni jeszcze raz? Nie zadzwoniła. Alice odłożyła komórkę na stoliczek i z powrotem położyła się do łóżka, stwierdzając, że powodem tego telefonu były procenty, które uderzyły Annabelli do głowy. Dziewczyna szybko zapadła w sen, ale tym razem nic jej się nie przyśniło.
***
Było niedzielne południe. Na dworze świeciło słońce, więc Alice postanowiła pójść do pobliskiego parku i nadrobić małe zaległości w pisaniu pamiętnika. Usiadła na jednej z niedawno odnowionych ławek i wyjęła z torebki niebieski zeszyt oraz długopis. Opisała wyjście do teatru z mamą i swój sen.
Myślę, że to się robi coraz bardziej dziwne. Ecila śni mi się, odkąd skończyłam dziewięć lat i zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, ale to raczej nie jest normalne. Może coś jest ze mną nie tak? Może coś z moją psychiką? Kiedyś kilka razy wspominałam mamie, że śni mi się dziewczynka, która jest do mnie trochę podobna, ale mama tylko się uśmiechała, mówiąc że to nic takiego. Zwykły sen. Ale później słyszałam jak rozmawiała z tatą. Chyba stwierdzili, że to jakaś moja wymyślona przyjaciółka. Pamiętam, że tata zbagatelizował całą sprawę, ale mama uważała, że Ecila śni mi się przez ich kłótnie. Że mogę czuć się samotna, niezrozumiana i niekochana. Pamiętam nawet, że na pewien czas przestali się kłócić. Tylko, że sny nie minęły, ale nikt o tym nie wie. I raczej się nie dowie. Jeszcze uznaliby mnie za wariatkę. Dobrze jest, tak jak jest.
Alice przerwała pisanie i podniosła wzrok znad zeszytu. Przed nią przebiegła młoda kobieta w szarych dresach, niebieskiej koszulce i sportowych butach. Ciemne włosy miała upięte w wysoki kucyk, który kołysał się w rytm kroków. Nastolatka obserwowała ją przez chwilę, a później przeniosła wzrok na inną kobietę, spacerującą z wózkiem. Szła w jej stronę. Jasnowłose dziecko rozglądało się na boki i powtarzało: Mama, tam! Kobieta spokojnie tłumaczyła czym są rzeczy lub osoby, które pokazuje. W końcu chłopiec wskazał na Alice i się uśmiechnął. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i usłyszała:
— Widzisz, jaka miła pani?
Dziecko zaklaskało radośnie, a kobieta popchnęła wózek dalej.
Alice spojrzała ponownie na zeszyt, zastanawiając się co jeszcze napisać, ale wtedy do jej uszu dotarł odgłos szczekania. Nastolatka odwróciła głowę w kierunku, z którego ono dochodziło i zobaczyła wysokiego blondyna, prowadzącego na smyczy golden retrievera. Od razu rozpoznała zarówno psa jak i jego właściciela. Serce Alice zabiło szybciej. To był Matthew. Chłopak też ją zauważył i pomachał do niej.
Alice schowała zeszyt do torby i nerwowo poprawiła włosy. Matthew zbliżał się powoli.
Uspokój się — nakazała sobie w duchu. — Pewnie uśmiechnie się i pójdzie dalej.
A co z twoim postanowieniem? — odezwał się jakiś głos w jej głowie. — Ty do niego zagadaj. Jeśli tego nie zrobisz będziesz żałować.
Alice zaczęła rozważać wszystkie za i przeciw.
Och, daj spokój. Jeśli tak dalej będziesz się zastanawiać nic nie zrobisz.
Dziewczyna zacisnęła pieści, w jej głowie trwała walka. Co powinna powiedzieć? Odezwać się, nie odezwać, odezwać , nie odezwać...
Matthew był coraz bliżej. Pies zamerdał wesoło ogonem i szczeknął.
Co powiedzieć? Cześć. Co słychać? Beznadziejnie.
Odezwij się! Powiedz cokolwiek.
Odezwać się czy nie?
Matthew uśmiechnął się do Alice i poszedł dalej.
Moje gratulacje. Cóż za zdecydowanie. Cóż za odwaga. Nic tylko pozazdrościć.
Alice zamknęła oczy sfrustrowana. Tak właśnie kończyły się jej próby rozmowy z chłopakami. Czuła się sobą zawiedziona, bo mimo postanowień i tak się do niego nie odezwała. Czuła się też zawiedziona zachowaniem Matthew. Mógł się przecież zatrzymać, chociaż na chwilę i zapytać, co u niej słychać. Jednak, żadne z nich nic nie zrobiło.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę siedziała w bezruchu, a później wyjęła z kieszeni spodni komórkę i zerknęła na wyświetlacz. Za dwadzieścia minut powinna być w domu na obiedzie. Nastolatka westchnęła ciężko i przewieszając torbę przez ramię, ruszyła ścieżką, po drodze wysyłając do Annabelli sms-a z zapytaniem jak się czuje po imprezie. 




Kolejny rozdział dodany w terminie. Mam nadzieję, że nie macie zamiaru mnie zabić za to niezdecydowanie Alice. Wiem, że większość z Was czeka na jakąś rozmowę dziewczyny z Matthew. Tu ona nie miała miejsca, ale może w następnym rozdziale... 

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przeczytałam! ^^
      Za mało opisów. Takie odniosłam wrażenie, czytając czwóreczkę. Tworzysz w formie trzecioosobowej, masz naprawdę ogromne pole do popisu, a mimo wszystko z tego nie korzystasz. Dzisiejsze opisy były trochę toporne, niedopracowane. Może gdybyś posiedziała nad tym rozdziałem trochę dłużej, to dopracowałabyś wszystko, a tak... Hm, no nie wiem...
      Alice pisząca pamiętnik - wydało mi się to fajnym pomysłem. Możesz ciekawie to wykorzystać ;] No i czytelnik dzięki temu lepiej pozna główną bohaterkę.
      Och, niech ten Matt się ogarnie. Naprawdę nie zauważył, że ta dziewczyna się w nim buja? I Alice też mogłaby zebrać się w sobie i pogadać z chłopakiem, bo na pewno pchnęłoby to dalej akcję.
      Rozdział nawet przyjemny, nic się nie wydarzyło, ale może to i lepiej...? Mamy okazję dobrze poznać Alice.
      Liczę na więcej akcji.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Masz trochę racji z tymi opisami. Właśnie pracuję nad piątym rozdziałem i mam nadzieję, że tym razem lepiej sobie z nimi poradzę. Czasem te moje dialogi wymykają mi się spod kontroli i jakoś się rozmnażają, spychając opisy na drugi plan.
      Motyw pamiętnika wykorzystam jeszcze nie raz w opowiadaniu, bo właśnie po części dzięki niemu można lepiej poznać Alice.
      Matt pojawi się już w następnym rozdziale i będzie można się o nim dowiedzieć co nieco.
      A akcja? Hmm... wydaje mi się, że za tydzień troszeczkę się zadzieje.

      Usuń
  2. „— Ale ciszyłabyś się bardziej gdybyś spędziła go z Matthew.” – cieszyłabyś
    Ecila! Słońce moje wróciło! Kurcze, mam nową teorię jej się tyczącą. Może Ecila jest takim jakby alter ego Alice, który jak na razie próbuje jedynie dojść do głosu, jakoś namówić dziewczynę do tego, aby pozwoliła jej kierować swoim życiem. By wpuściła Ecilę do siebie i pozwoliła, by to ona załatwiła wszystkie sprawy, na których zależy Alice? Oczywiście to prawdopodobnie jest najgłupsza rzecz, jaką słyszysz, ale ja już tak mam, że wszystko mi może do głowy wpaść! ^^
    Ten sen był troszkę dziwny. O ile jestem w stanie zrozumieć, żę dziewczyna mogła śnic o scenkach z „Upiora”, o tyle fakt, że pojawił się tam Matthew i Ecila nie jestem w stanie pozostawić w spokoju. Raczej musiało być to jakoś powiązane. Może właśnie przez to brunetka chciała udowodnić dziewczynie, że wie o niej wszystko i ma coś, co może ją złamać? Tak to widzę, ale psycholog ze mnie bardzo słaby!
    Zgadzam się z Elif (ona ciągle pierwsza! Co ona, nie sypia, czy jak? :D). Zdecydowanie za mało opisów. Dialogi górują w znacznym stopniu. Brakowało mi tutaj także takich większych emocji, jakie towarzyszyły Alice podczas musicalu. W końcu musiała coś przeżywać, a Ty jedynie tak o tym napomknęłaś. Jako iż Alice jest bardzo wrażliwa i delikatna, myślę, że powinnaś zagłębiać się w jej psychikę, opisywać emocje w znacznie większym stopniu. Dokładniej. Dobitniej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze przyznać, że Twoja teoria dotycząca Ecili jest dosyć ciekawa. Pytanie tylko czy prawdziwa. Niestety nic nie zdradzę.
      To prawda, sen do najzwyklejszych nie należał, ale ostatnio chyba żaden sen Alice nie jest normalny. Ecila rzeczywiście bardzo dobrze zna Alice. Czasem wydaje się, że nawet lepiej niż ona sama. A obecność w nim Matta nie była przypadkowa. Zresztą telefon Ann to też nie pijacki wybryk. Ale o tym w następnym rozdziale.
      Ja też nie mam pojęcia jak Elif to robi, że wszędzie i zawsze jest pierwsza. Może ma jakieś paranormalne zdolności czy coś :) A jeśli chodzi o opisy, to czasem mam problem z dokładnym opisywaniem uczuć bohaterów, ale postaram się nad tym popracować.

      Usuń
  3. To alter lustrzane alter ego naszej bohaterki od początku mi się nie podobało! Ecila najwyraźniej knuje coś niedobrego. Czyżby nad dziewczyną faktycznie zawisło fatum? A upiór ze snu, chyba ma symbolizować tajemnicę, dotyczącą jej ukochanego? Rozdział pełen pytań, lecz na odpowiedzi przyjdzie nam poczekać, oby niezbyt długo... Tak, zdecydowanie umiesz zaciekawić Czytelnika, na co mamy dowód powyżej. Jeśli chodzi o opisy i dialogi. Cóż, trudno czasem zachować między tym wszystkim równowagę, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się czasu pisać długiego rozdziału, gdzie byłoby ich tyle samo. Kiedyś czytałam, że dobre opowiadanie powinno się cechować tym, co myśli o nim sam Autor. Każdy człowiek jest inny. więc zależy od tego, co kto lubi. To ponoć trochę przypomina charakter pisma, kiedy w szkole musiałam napisać jakieś opowiadanie na ocenę prawie zawsze przeważały opisy. Co mi często brano za złe trudno po prostu od ręki dogodzić wszystkim. Z tego względu nie jestem, aż tak wymagająca, jak moje przedmówczynie. Pisz to, co dyktuje Ci serce w danym momencie, Alicjo. Na koniec zapraszam do mnie na bloga umieściłam tam mały bonus, a na Walety7nki znowu będzie niespodzianka do poczytania w sensie mojej własnej twórczości o miłości takiej nietypowej, ale jednak. Ostrzegam także przed, niejaką Samarą Black, to osoba, która nawet nie czyta naszych opowiadań. U mnie też zostawiła taki sam komentarz, jak u Ciebie. Tacy ludzie to żadna korzyść dla Autora, który ciężko pracuje nad swoim opowiadaniem. Pozdrawiam, nieodmiennie zapraszając do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Alice nie może nazwać siebie szczęściarą. Ale większość jej niepowodzeń wynika z jej braku pewności siebie i chęci walki o to czego pragnie.
      Matt, rzeczywiście skrywa pewną tajemnicę. Jaką? Tego będzie można się dowiedzieć już w następnym rozdziale.
      To prawda, że czasem trudno zachować równowagę między opisami a dialogami. Zdarza się też, że to właśnie rozmowy między bohaterami są ważniejsze niż opis. Mimo wszystko spróbuję się postarać dążyć do równowagi.
      Dziękuję Ci za miłe słowa i ostrzeżenie. Z reguły nie wchodzę na blogi osób, które zostawiają komentarz w stylu: "super rozdział, wpadnij do mnie", bo widząc coś takiego jestem w 100% pewna, że nawet nie przeczytały jednego zdania mojego opowiadania.
      Oczywiście w wolnej z chęcią chwili zajrzę do Ciebie.

      Usuń
  4. Ech, jestem taka rozczarowana zachowaniem Alice i Matta w końcówce. Byłam pewne, że jednak któreś z nich zagada do drugiego, szczególnie że spacery z psem sprzyjają pogawędkom i "poznawaniu nowych ludzi". Zamiast się jedynie uśmiechać, mógłby powiedzieć "cześć", przecież ona daje korepetycje jego bratu, więc co mu szkodzi. Jestem taka rozczarowana jego zachowaniem, że mogłabym tak dalej mu wymyślać.
    W kwestii Matta zastanawiam się też, czy telefon Ann był jedynie spowodowany wypitym alkoholem, czy rzeczywiście wydarzyło się coś, co jakoś wpłynie na relacje Alice z chłopakiem. No i czy jest to coś dobrego czy raczej złego, bo po słowach Ann nie dało się nic jednoznacznienie wywnioskować.
    Intrygujący był także sen Alice, zastanawiam się, czy będzie mieć on jakiś związek z przyszłością. I Ecila w końcu zaczyna pokazywać pazurki, przez co robi się ciekawiej. Chociaż nieszczególnie w przypadku Alice.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej ciekawi mnie to, co Ann chciała powiedzieć Alice przez telefon! Coś związanego z Matthew, no ale co? Jakoś nic nie wywnioskowałam po Ann (nie wiem nawet, czy była pijana), więc.. hm, no właśnie, co?
    Czekam na rozdział, który pojawi się - chyba - w tą niedzielę? ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem jak zwykle z opóźnieniem.
    Fajny ten rozdzialik. Sen Alice bardzo mi się podobał. Był intrygujący. No i uwielbiam Upiora prawie tak jak Ecilę :D I scena w parku też mi się podobała. Właściwie to nie jestem zdziwiona, że żadne z nich do siebie nie zagadało. To by było za proste. A ja znam ciebie już trochę i wiem, że lubisz podkładać kłody pod nogi swoim bohaterom. Także myślę, że rzeczy, o których Ann dowiedziała się o Matthew skomplikują sprawę. Obstawiam nawet, że Ann dowiedziała się, że Matt ma dziewczynę. Na bank o to chodzi.
    Postaram się tu wpaść w niedzielę i przeczytać nowy rozdział, bo pewnie już wtedy go dodasz.
    Buziaki :*
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to czekam na nn tu i jeszcze na drugim blogu :) Mam nadzieję, że sobie kiedyś o nim przypomnisz i wrócisz z nową twórczą weną. A teraz, podoba mi się ta ciemna strona Alice. Heh dla mnie to wygląda tak : Alice = Dobro, Ecila = zło... chociaż z tym złem nie do końca ale jest trochę wredna i odważna ;) No pomysł fajny i czekam na cd!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy