Layout by Raion

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 22

"Kiedy nieprzyjaciel atakuje, cofamy się;
kiedy nieprzyjaciel zatrzymuje się, nękamy go;
kiedy nieprzyjaciel chce uniknąć bitwy, atakujemy;
kiedy nieprzyjaciel uchodzi, następujemy za nim"
Sun Zi "Sztuka wojny"

To miał być wielki dzień. Przełomowy dzień. Dzień, w którym Robert przestałby stać na drodze do zdobycia Matthew. Ecila może i miała tylko ogólny zarys planu, ale wierzyła, że nadarzy się odpowiednia okazja do działania. Chociaż tak naprawdę już zaczęła działać. Po południu miała spotkać się z Benem. Biedak sądził, że ona pomoże mu w handlu narkotykami. Co za pomyłka. Niemniej jednak nastolatka przebrała się w jak najzwyklejsze ubrania, aby niezbyt rzucać się w oczy i poszła do kuchni. Jeszcze miała sporo czasu, więc zrobiła sobie kanapki i jedząc, słuchała muzyki, płynącej ze słuchawek.
Thomas miał poranną zmianę w klinice, a to oznaczało, że wróci do domu około piętnastej i cały wieczór spędzi z Amber. Ecila w tym czasie będzie na koncercie i straci kontrolę nad sytuacją w domu. Całe szczęście, że ojciec powiedział jej co planują i dziewczyna zdążyła się już przygotować. Pierwsza niespodzianka czekała na Amber w łazience, a druga...
Ecila skończyła jeść kanapkę i wyciągnęła z kieszeni pudełko leków. Wczesnym rankiem udała się do apteki i kupiła cudowny specyfik, który pomoże Amber w jeden dzień sporo schudnąć, a jednocześnie zepsuje romantyczny nastrój.
Siedemnastolatka wyciągnęła z lodówki butelkę z cuchnącym napojem kochanki ojca, a następnie skruszyła trzy tabletki i wsypała je do pojemnika. Wstrząsnęła i odstawiła na miejsce.
Z jej obserwacji wynikało, że Amber piła tę breję dwa razy dziennie. Po śniadaniu i po obiedzie. Podobno wspomagała odchudzanie. Jedną porcję kobieta miała już za sobą, ale ta popołudniowa powinna potrójnie oczyścić jej organizm. W każdym razie Amber miała marne szanse na wyjście z toalety przez cały wieczór lub jeszcze dłużej.
Ecila uśmiechnęła się do siebie. Uprzykrzanie życia blondynce sprawiało jej wyjątkową przyjemność. Z tej okazji odtańczyła nawet taniec zwycięstwa, mimo że melodia, wydobywająca się ze słuchawek nie pasowała do kroków.
Nagle piosenkę przerwał SMS. Był od Ruby.
Hej, Alice. Możesz się ze mną spotkać po południu? Chciałabym z kimś pogadać. Jak możesz, to wpadnij do mnie około szesnastej. Nie będzie wtedy nadzoru wojskowego, bo tata ma do załatwienia jakąś sprawę na mieście :)
Ecila przez chwilę wpatrywała się w wiadomość, zanim odpisała.
Sorry, nie mogę :( Już się umówiłam z tatą, a wiesz jak mało czasu ze sobą spędzamy. Trzeba korzystać póki moja mama jest na delegacji ;) Później przyjedzie i znów zacznie świrować. A to coś ważnego? Bo jak się nudzisz to może Ann będzie chciała do cb wpaść. A przypadkiem nie jesteś chora? Ostatnio nie było cię w szkole.
W oczekiwaniu na wiadomość zwrotną nastolatka przeszukiwała lodówkę, by znaleźć jakiś sok. W ręce wpadł jej pomarańczowy. Wypiła trochę, nawet nie fatygując się iść po szklankę. W myślach słyszała głos mamy: Nie pij z kartonu!
A może to był głos Alice?
SMS przyszedł.
Nic mi nie jest. Nie martw się. Ann też nie może. A tak w ogóle to podobno się pokłóciłyście. O co chodzi? Ona nie chce mi nic powiedzieć.
Ecila aż zazgrzytała zębami, przypominając sobie o uporze Annabelli. Oczywiście, że się pokłóciły. Tylko i wyłącznie przez Ann. Jednak dziewczyna nie zamierzała teraz rozmawiać o tym z Ruby.
To nic takiego. Małe nieporozumienie. Wszystko niedługo będzie ok.
Wiadomość od Ruby:
Na pewno?
Ecila odpisała szybko.
Tak. Nie martw się. To co, spotykamy się w poniedziałek? A może chcesz wpaść na koncert Matthew? Jest dzisiaj.
Nastolatka usadowiła się wygodnie na wysokim taborecie, opierając plecy o ścianę. Czekała. Tym razem dłużej niż zwykle.
Nie, dzięki. Nie mam ochoty, zwłaszcza że w niedzielę jest rocznica śmierci mojej mamy. Ale Ty baw się dobrze.
Dziewczyna wpatrywała się w SMS-a, zachodząc w głowę jak mogła zapomnieć o rocznicy śmierci pani Hamster. Alice i Ann zazwyczaj w tym dniu starały się spędzić z przyjaciółką chociaż chwilę, aby podnieść ją na duchu. Czy w tym roku Annabella podtrzyma tę tradycję?
Rozumiem. Dzięki. Trzymaj się, Ruby.
Po wysłaniu świadomości, Ecila stwierdziła, że jest ona co najmniej słaba. Tylko co miała napisać?
Odpowiedź przyjaciółki była krótka i potwierdziła przypuszczenia brunetki.
Jasne.
Tylko tyle napisała.
Ecila westchnęła i znów włączyła muzykę. Przymknęła oczy i po prostu siedziała, słuchając. Nie była pewna, ile czasu minęło, kiedy wśród dźwięków piosenki usłyszała, że frontowe drzwi się otwierają. Nastolatka wcisnęła pauzę i nasłuchiwała. Stukot obcasów zwiastował przybycie Amber.
Thomas? Alice? Jesteście? Wróciłam!
Ecila zacisnęła mocniej usta. Miała ochotę parsknąć śmiechem. Ten tekst blondynki brzmiał jak z kiepskiego serialu.
Co ona sobie myśli? Że niby tworzymy jedną, wielką, wspaniałą rodzinę?
Na podstawie odgłosów nastolatka stwierdziła, że Amber przeszła do salonu. Przez chwilę panowała cisza, ale zaraz znów odezwała się kochanka Toma.
No cześć, Kate. Jestem w domu i teraz możemy pogadać...
Przez co najmniej dziesięć minut Ecila wysłuchiwała wykładu na temat kosmetyków, a dokładnej jakiegoś cudownego balsamu do ciała. Mała już nawet wyjść z kuchni, nie zważając na nic, ale rozmowa przybrała inny, ciekawszy obrót.
Oczywiście, że zatrzymam przy sobie Toma. Nie jestem głupia. Takich facetów się nie wypuszcza.
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie na taborecie. Intuicja jej mówiła, że ma szansę dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy.
Amber się roześmiała.
Mam na to swoje sposoby. Co? No wiem, że Tom zbyt stały w uczuciach to nie jest. Pewnie nawet już zaczyna kombinować jak się mnie tu pozbyć. Jednak jak pojawi się dziecko, to tak szybko się mnie nie pozbędzie.
Serce Ecili zabiło szybciej. Alice też była zaniepokojona. Brunetka doskonale to wyczuwała. Nie miała pojęcia o czym mówi ta kobieta, ale zamierzała się tego dowiedzieć. Wstała i jak najciszej skradła się w stronę salonu. Czuła się jak agent specjalny albo jakiś szpieg. Właściwe to była jednym i drugim.
Amber musiała być pewna, że w mieszkaniu jest sama, bo nie zważała na słowa. Siedemnastolatka postanowiła to wykorzystać. Włączyła dyktafon w telefonie i przywarła do ściany.
Po pomieszczaniu rozniósł się kobiecy śmiech.
Thomas ożenił się ze swoją byłą żoną, bo rodzina na niego naciskała, a dziecko było w drodze. Sam mi to mówił. Tyle że ta jego głupia żonka nie potrafiła go zatrzymać. Ja nie popełnię tego błędu. Chociaż muszę przyznać, że pomysł z dzieciakiem był świetny. To zapewnia stały dopływ gotówki. Co? No wiem, że nie mam z nim dziecka, ale mogę mieć. Dziś czeka nas romantyczny wieczór i wiele może się zdarzyć.
Kolejny wybuch śmiechu.
Już nawet odstawiłam tabletki... Jak to co z Victorią? A co ma być? Dziewczyna jest już dorosła. Niech sama się o siebie martwi. Ja w jej wieku wiedziałam co mam robić. Pamiętasz? Kiedy miałam dziewiętnaście lat poznałam Anthoniego. On miał wtedy z sześćdziesiąt pięć. Stary i obrzydliwy, co prawda, ale wpatrzony we mnie i hojny. Bardzo hojny. Rok później byłam jego żoną i panią wszystkiego co miał. Myślałam, że zbyt długo nie pociągnie, ale cztery lata się z nim męczyłam, zanim mu serce wysiadło. Chociaż muszę przyznać, że wpadka z Victorią ostatecznie nie była taka zła. Anthony nie słuchał innych i do śmierci był pewien, że noszę nasze dziecko. Do tej pory nie mam pojęcia jak głupim trzeba być, żeby w to wierzyć. Który facet dobiegający siedemdziesiątki jest w stanie zrobić kobiecie dziecko? No błagam... Ale z Thomasem jest inaczej. Jest jeszcze młody, przystojny, wykształcony i przy kasie. Będzie mi z nim dobrze... No i co? Nich sobie lata i do innych. Myślisz, że ja któremuś facetowi byłam wierna? Najważniejsze to, że to ja będę rządziła naszym majątkiem, a nie jakaś inna szmata.
Chichot.
Nie bądź naiwna, Kate. Życie jest krótkie, a ja mam zamiar z niego korzystać. Urodzę mu ślicznego bobaska, a facet będzie mnie na rękach nosił. Ja już się o to postaram... Jak to może nie chcieć dziecka? Będzie chciał, będzie. A przynajmniej będzie na nie płacił... No jasne, że jestem sprytna.
Na podstawie kroków Ecila stwierdziła, że Amber ma zamiar wyjść z salonu. Nastolatka szybko wyłączyła dyktafon, wcześniej zapisując nagranie i cofnęła się w głąb korytarza. Zdążyła jeszcze założyć słuchawki, gdy usłyszała:
Chwileczkę, Kate... Alice? Co ty tu robisz? Czemu nie odpowiadałaś jak cię wołałam?
Kobieta ewidentnie była zdenerwowana, mimo że starała się to ukryć. Zapewne bała się, co mogła podsłuchać brunetka. I słusznie.
Ecila ostentacyjnie zdjęła słuchawki i zrobiła zdziwioną minę.
Przepraszam, ale co mówiłaś, Amber? Słuchałam muzyki i no wiesz...
Kochanka Toma przez ułamek sekundy patrzyła na dziewczynę podejrzliwie, ale w końcu uśmiechnęła z ulgą i machnęła ręką.
Nic takiego. Chciałam wiedzieć czy będziesz o szesnastej na obiedzie.
Raczej nie. Zjem na mieście ze znajomymi. I tak na jedno wyjdzie — powiedziała nastolatka, wyminęła Amber i szybkim krokiem opuściła mieszkanie.
Przez dłuższy czas dziewczyna kręciła się po mieście bez celu aż w końcu pojechała na umówione miejsce. Była dziesięć minut przed czasem.
W środku fabryka była zupełnie pusta, jeśli nie liczyć jednej drewnianej skrzynki w rogu pomieszczenia, której Ecila wcześniej nie zauważyła. Dziewczyna ustawiła ją w najciemniejszej części hangaru, skąd dodatkowo miała najlepszy widok na drzwi.
Siedząc na niewygodniej skrzynce, obserwowała fruwające drobinki kurzu, widoczne w promieniach słonecznych. Czas mijał, a Ben się spóźniał. Zaczynała już się niepokoić, że chłopak nie przyjdzie. Po kolejnych dziesięciu minutach Ecila chciała wstać i wyjść, ale wtedy drzwi zaskrzypiały. W dotychczasowej ciszy ten dźwięk zabrzmiał przeraźliwe głośno.
— Alice?
Ben rozglądał się po pomieszczeniu, ciężko oddychając. Przygładził rozczochrane włosy, a następnie przejechał wierzchem prawej ręki po wardze, przyjrzał się dłoni, skrzywił i wytarł o spodnie.
— Jesteś tu?!
Ecila, wciąż ukryta w mroku, obserwowała chłopaka. Wydawał się zdenerwowany i zmęczony jakby biegł przez dłuższy czas.
— Niech to szlag — mruknął i odwrócił się w stronę wyjścia.
Dziewczyna podniosła się ze skrzynki najciszej jak potrafiła i powiedziała:
— Spóźniłeś się.
Diler drgnął, słysząc echo dopiero co wypowiedzianych słów. Szybko jednak otrząsnął się i rozejrzał wokoło.
— Gdzie jesteś? Pokaż się.
Brunetka wyszła z ciemności, pozwalając by oświetliły ją promienie słońca.
— Spóźniłeś się — powtórzyła, idąc w stronę chłopaka.
Im była bliżej tym wyraźniej widziała jego zarumienioną i spoconą twarz. Miał rozciętą wargę i zaczerwienioną od mocnego ciosu szczękę po lewej stronie.
— Miałem pewne problemy — mruknął.
— Właśnie widzę. I nie sądzę, by czas przeszły był odpowiedni. Dalej masz problemy, prawda? Dalej potrzebujesz kasy?
— Tak — przyznał niechętnie.
— Masz mój towar?
— Mam.
Ben wyciągnął z kieszeni dwa foliowe woreczki wypełnione białym proszkiem.
— Mam nadzieję, że jest dobry. Moi klienci są wymagający, a ty nie chcesz mieć więcej kłopotów, prawda?
Diler zacisnął wargi, ale zaraz się skrzywił.
— Czy ty mi grozisz?
— Tylko wtedy, jeśli ty próbowałbyś mi wcisnąć jakieś gówno.
— Jak chcesz, to sama sprawdź — warknął, podtykając dziewczynie pod nos jeden z woreczków.
Ecila wyszarpnęła mu z ręki towar i spróbowała. Praktycznie nie pachniał i miał gorzki smak, co wpasowywało się w cechy charakterystyczne dla heroiny. Jednak stuprocentowej pewności nie mogła mieć.
— Wydaje się być w porządku.
Po dokonanej transakcji Ben chciał dostać numer jej telefonu, ale Ecila wolała nie ryzykować i nie zostawiać żadnych śladów znajomości z dilerem. Powiedziała mu tylko, że spotkają się znów w poniedziałek w tym samym miejscu. Chłopak nie wydawał się zbyt zadowolony takim obrotem spray, ale nie protestował za bardzo. Pieniądze, które dostał ucieszyły go i kiedy się żegnali zapewniał, że jeśli nastolatce powiedzie się sprzedaż, to z chęcią wciągnie ją do biznesu na większą skalę.
Po powrocie do domu Ecila ukryła narkotyki w szufladzie z bielizną, będąc pewną, że akurat tam nikt niczego nie powinien szukać. Nimi miała zająć się później. Teraz był czas na coś innego.
Thomas i Amber siedzieli zamknięci w swoich pokojach i szykowali się do wyjścia na wspólną kolację. Po zajrzeniu do lodówki nastolatka z zadowoleniem zauważyła, że butelka ohydnego napoju była pusta. Z wielkim uśmiechem na ustach Ecila skierowała się do łazienki. Nucąc pod nosem zaczęła ściągać ze sznurka wczorajsze pranie. Swoje rzeczy zaniosła do pokoju, a z ubraniami taty i sukienką Amber pomaszerowała do sypiali ojca.
Stojąc przed drzwiami nastolatka zmusiła się, by nie mrugać przez dłuższy czas. Jak się spodziewała poczuła pieczenie, a kiedy łzy zaczęły napływać do jej oczu, weszła do pomieszczenia i z najbardziej zrozpaczoną miną powiedziała:
— Amber mnie zabije.
Thomas był właśnie w trakcie wiązania krawata, gdy spojrzał na córkę. Stała na środku pokoju z dwiema koszulami w jednej ręce i białą sukienką w drugiej. Po bladych policzkach dziewczyny płynęły łzy.
— O czym ty mówisz, Alice?
Brunetka niecierpliwie otarła oczy, rzuciła ubrania ojca na jego łóżko i podchodząc bliżej rozłożyła sukienkę.
— Eee... no ładna sukienka.
— Wiem — jęknęła nastolatka. — Ładna, firmowa, droga, no i nie moja, ale Amber.
— Ach tak... A ona się w nią zmieści? To znaczy... Amber jest szczupła, ale chyba...
— Ona się skurczyła.
Tom na dobre już porzucił wiązanie krawata i teraz z zaskoczeniem wpatrywał się w córkę, która z rezygnacją opadła na łóżko. A jakby tego było mało, ukryła twarz w dłoniach i zaszlochała. Chyba żaden mężczyzna nie lubi, gdy kobieta płacze, a już tym bardziej, że nie wie o co dokładnie chodzi i jak ją pocieszyć. Mimo wszystko mężczyzna postanowił zapanować nad sytuacją.
— Alice, aniołku... — zaczął, siadając obok nastolatki. — Uspokój się i powiedz co się dokładnie stało.
Ecila uniosła głowę i wbiła spojrzenie w splecione na kolanach dłonie. Przez chwilę milczała i tylko pociągała nosem. Tak dla wzmocnienia dramaturgi. W końcu zdecydowała się otrzeć policzki i przemówiła cichym głosem:
— Wczoraj robiłam pranie. W łazience wisiała sukienka Amber, więc pomyślałam, że potrzebuje ona prania. Stwierdziłam, że skoro i tak piorę, to mogę wyprać i ją. Chciałam dobrze. Chciałam tylko pomóc. Zrobiłam te pranie, a później rozwiesiłam ubrania. Kiedy wszystko wyschło zauważyłam, że sukienka Amber się skurczyła.
Dziewczyna spojrzała na tatę bezradnie.
— Ja... Ja nie wiem jak to się stało.
Thomas uniósł brwi, ale zaraz przyciągnął do siebie córkę i ją przytulił.
— Więc to tylko chodzi o sukienkę? Dlatego płakałaś?
Ecila pokiwała głową, a mężczyzna zaśmiał się cicho.
— Oj, Alice, Alice... Nie sądzę, żeby Amber cię zabiła. Jestem pewien, że jak wszystko jej wytłumaczysz, to zrozumie. W końcu chciałaś dobrze.
— Tak myślisz? — zapytała brunetka, ale już wyobrażała sobie minę kochanki ojca, gdy w końcu dowie się jaki los spotkał jej nowe, drogie ubranie.
— No pewnie — powiedział Tom z uśmiechem i potargał pieszczotliwie włosy nastolatki.
Dziewczyna odsunęła się odrobinę i wyprostowała.
— Ale pójdziemy razem, dobrze?
— Alice...
— Proszę, tato. Z tobą będzie mi łatwiej. Proszę.
Błagalnie spojrzenie, które w nim utkwiła Ecila zadziałało i po chwili ojciec z córką zapukali do drzwi Amber. Początkowo kobieta uśmiechnęła się na ich widok słodko, ale zaraz spostrzegła swoją sukienkę w rękach siedemnastolatki i radość zamieniała się w ostrożność.
— Co się dzieje?
Thomas zerknął na dziewczynę, dając jej tym samym znak, by mówiła. Jednak Ecila przez minutę wpatrywała się w umalowaną twarz Amber i jej jasne włosy, spływające po czerwonym, satynowym szlafroczku. W pomieszczeniu unosił się zapach ciężkich perfum i lakieru do paznokci.
— Muszę ci coś powiedzieć, Amber.
— To mów.
Ecila westchnęła i natychmiast tego pożałowała. Mieszanka zapachów podrażniła jej gardło i nos. Zakasła, a oczy natychmiast zaszły jej łzami.
— Chciałam pomóc i zrobiłam pranie — wykrztusiła. — Uprałam też twoją sukienkę. No i...
Dziewczyna powinna pewnie spuścić pokornie głowę, ale nie chciała za nic przegapić miny Amber, więc patrzyła prosto na nią.
— No i?
Niebezpieczny błysk w oczach kobiet zwiastował, że jest bliska wybuchu.
— No i sukienka się trochę skurczyła. Bardzo przepraszam.
Amber natychmiast zerwała się z łóżka i przemierzyła sypialnie w zaledwie trzech susach, dopadając do Ecili. Chwyciła sukienkę i zaczęła oglądać ją ze wszystkich stron. Policzki blondynki to bladły, to czerwieniały. W końcu jej usta zacisnęły się w wąską linię, a niebieskie oczy, otoczone gęstymi, zapewne sztucznymi rzęsami, wręcz sztyletowały dziewczynę.
— Przepraszam? — zapytała z niedowierzaniem, prawie zachłystując się powietrzem.
Ecila musiała użyć całej swojej silnej woli, by nie wybuchnąć śmiechem. Bojąc się, że za chwilę się zdradzi, utkwiła wzrok w podłodze.
— Nie chciałam — wyszeptała, a później przygryzła wargę, próbując powstrzymać uśmiech.
— Czy ty wiesz... ile...ona... kosztowała?!
Amber prawie krzyczała, wymachując dziko sukienką, którą trzymała w dłoni. Nastolatka zapragnęła nagle sprawdzić reakcję taty. Zerknęła na niego, a on zauważywszy wzrok córki, szybko przyszedł jej z pomocą.
— Spokojnie, Am. To tylko wypadek przy pracy. Alice chciała dobrze.
Kobieta skierowała wściekłe spojrzenia na Thomasa.
— Nazywasz to wypadkiem przy pracy? Ta sukienka wczoraj wróciła z pralni. Profesjonalnej pralni! Ona nie potrzebowała prania. A ta mała, podła...
— Amber! — przerwał jej surowo Tom.
— Ona chce nas rozdzielić. Chce nas skłócić, a ty jeszcze jej bronisz!
— Nie gadaj bzdur.
Blondynka zamilkła. Zacisnęła pieści i napięcie się odwróciła. Zamaszystym ruchem odrzuciła sukienkę w kąt, a następnie znów popatrzyła na swojego kochanka.
— Miałam w tym iść na naszą kolację — powiedziała z pretensją w głosie.
Mężczyzna przymknął na chwilę oczy i przeczesał włosy ręką.
— Masz mnóstwo ubrań, Am — odparł zmęczonym głosem. — Jestem pewien, że znajdziesz coś równie ładnego.
Amber była jeszcze zła, ale co mogła więcej zrobić? Jeszcze z naburmuszoną miną podeszła do Toma, nawet nie patrząc na nastolatkę i przytuliła się do niego.
— Chciałam, żeby ten wieczór był wyjątkowy.
Oj, z pewnością będzie — pomyślała Ecila i niepostrzeżenie wymknęła się z pokoju.
Wątpiła, by blondynka w tej chwili stanowiła zagrożenie dla Thomasa. Oboje mieli szykować się na wspólną kolację, a Amber dodatkowo musiała znaleźć sobie nową kreację. A poza tym jaki facet chciałby dusić się w pokoju pełnym perfum i lakieru do paznokci?
Przypuszczenia Ecili okazały się trafne, bo po pięciu minutach (tak, nastolatka mimo wszystko czuwała nad sytuacją) Tom wrócił do swojej sypialni. Uspokojona dziewczyna mogła pójść do siebie i zająć się kolejnym problemem – heroiną.
Po zgromadzeniu odpowiednich rzeczy zamknęła się w pokoju i uchyliła okno. Założyła lateksowe rękawiczki, a następnie sięgnęła po paczkę heroiny. Podgrzała ją na łyżce nad zapaliczką, dodając do niej wcześniej odrobinę kwasku cytrynowego i wody. Następnie odcedziła przez filtr papierosowy.
Nie była pewna ile dokładnie narkotyku zużyła w ten sposób, ale butelka po syropie była w większości wypełniona. Wytarła ją jeszcze dokładnie chusteczką, pozbywając się jakichkolwiek odcisków palców i owinęła w papier śniadaniowy. Przepakowała też resztę heroiny w mniejsze woreczki. Z kosmetyczki wysypała kosmetyki, a ich miejsce zajęła buteleczka i działki pozostałych narkotyków. Nie zapomniała też o strzykawce i nowych, lateksowych rękawiczkach. Wszystko to przysypała tuszem do rzęs, pudrem, błyszczykiem i innymi typowo kobiecymi rzeczami do makijażu. Ostatecznie kosmetyczka spoczęła na dnie torebki razem z komórką, portfelem, kluczami, fałszywymi dokumentami oraz biletem wstępu na koncert od Matta.
Przez ten cały czas bała się, że ktoś zapuka do jej drzwi, ale nic takiego się nie stało. Jadnak okno zostało dalej uchylone, kiedy dziewczyna się przebierała w czarne, dopasowane spodnie i bordową bluzkę na ramiączka. Z szafy wyjęła też eleganckie szpilki mamy, które jej rodzicielka zakładała tylko na specjalne okazje. Ucieszyła się, gdy zobaczyła, że zostawiła je w domu.
Stukot obcasów towarzyszył Ecili w drodze do łazienki, która jak się szybko okazało, była zajęta.
— Amber? Jesteś tam?!
— Tak — odpowiedział jej kobiecy głos.
Nastolatka uśmiechnęła się do siebie. Kochanka ojca brzmiała jakby płakała.
— Ja też muszę skorzystać z łazienki.
— Na razie to niemożliwe.
Dziewczyna przystawiła ucho do drzwi i nasłuchiwała.
— Długo ci zajmie to malowanie się?
— Ja się nie maluję. Ja...
Ecila była pewna, że dochodzące ze środka odgłosy świadczą, że lek na przeczyszczenie działa.
— Wszystko w porządku? — zapytała, doskonale udając troskę.
— Tak. Idź sobie. Tu jest jeszcze druga łazienka.
Rzeczywiście była. I całe szczęście, bo siedemnastolatka miała nadzieję, że jeszcze długo Amber nie będzie w stanie wyjść ze swojego „więzienia”.
Dodatkowa łazienka była urządzona podobnie do tej, w której obecnie przebywała blondynka. Małe, ciemnobrązowe kafelki znajdowały się zarówno na podłodze jaki i na dolnej połowie ściany, która dalej pomalowana była specjalną farbą w kolorze cynamonu. W rogu znajdowała się duża, wygodna wanna, także obłożona kafelkami, a po przeciwnej stronie sedes. Na ścianie, obok umywalki wisiało ogromne lustro. To właśnie do niego podeszła Ecila.
Przez moment obawiała się, co w nim ujrzy, ale zaraz się rozluźniła, bo najwyraźniej Alice nie miała zamiaru się pojawić. Przyjrzała się dokładniej swojej sylwetce i stwierdziła, że wygląda bardzo dobrze. A nawet lepiej. Jedynie włosy jej nie paskowały. Zazwyczaj nosiła je rozpuszczone, jednak tym razem upięła je wysoko na czubku głowy, formując koczek. Była prawie zadowolona. Brakowało tylko dwóch rzeczy.
Szybko wróciła do swojej sypialni i wyciągnęła ze szkatułki małe, srebrne kolczyki, które dostała od mamy na szesnaste urodziny. Całości dopełniły jeszcze perfumy marki Gucci od ojca. Zmysłowe, o zapachu między innymi jaśminu, kwiatu pomarańczy, frezji i czarnej porzeczki, unosiły się jeszcze długo po tym jak wyszła z pokoju.
Thomas spojrzał na swoją córkę, która stanęła w drzwiach salonu, gdzie czekał na Amber. Miał na sobie elegancki granatowy garnitur i wyglądał zabójczo.
— No, no...tatusiu. Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że odwiedził nas James Bond.
Mężczyzna dopiero teraz dostrzegł obecność córki i natychmiast odwrócił się w jej stronę. Uśmiech na jego wargach zamarł. Lustrował wzrokiem swoją pociechę.
— Kiedy ty tak wyrosłaś, aniołku? — zapytał w końcu.
Ecila roześmiała się. Rozłożyła ręce i obróciła się powoli jak modelka na wybiegu.
— Podoba ci się?
— Pięknie wyglądasz, ale... Chwila. Gdzie ty wychodzisz?
Mina jaką przybrał Thomas rozśmieszyła nastolatkę. Teraz wyglądał jak prawdziwy ojciec martwiący się o swoją córkę, a jednocześnie gotowy przyłożyć każdemu, kto odważy się do niej zbliżyć.
— Na koncert. Mówiłam ci.
Tom zamyślił się. Oparł się tyłem o oparcie sofy i założył ręce na piersi.
— Kiedy wrócisz?
Ecila miała ochotę się roześmiać.
— Nie wiem jeszcze. Napiszę ci SMS-a. Ale myślę, że nawet nie zauważysz mojej nieobecności. Amber już się o to postara.
Thomas sprawiał wrażenie zawstydzonego. Jedynka po chwili odchrząknął i spojrzał na zegarek, który miał na ręce.
— A właśnie, gdzie też ona się podziewa?
— Niedawno widziałam ją w łazience i chyba... nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że źle się czuje. Myślę, że powinieneś to sprawdzić.
— Jak to źle się czuje? Co jej jest?
— Nie mam pojęcia.
Tom natychmiast wyszedł z salonu i udał się w kierunku łazienki. Nastolatka szybko poszła za nim. Z miłą chęcią zobaczyłaby klęskę Amber.
— Am, nic ci nie jest? — Mężczyzna zapukał do drzwi.
Cisza.
— Amber? Amber, odezwij się.
Szum wody. Cisza. Szczęk otwieranego zamka.
— Jesteś chora?
Kobieta rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Była blada, spocona, a tusz do rzęs i kredka zupełnie się rozmazały, pozostawiając czarne smugi. Do tego blondynka wciąż miała na sobie czerwony szlafrok i w żadnym razie nie wyglądała na gotową, by pójść na kolację do restauracji.
— Tak, źle się czuję. Coś musiało mi zaszkodzić — odezwała się słabym, ochrypłym głosem.
— Powiedz co dokładnie się dzieje, jestem lekarzem i...
— Znasz się na medycynie estetycznej, Tom.
Ecila patrzyła na ojca, który stał z rozchylonymi wargami i nie miał pojęcia co robić.
— Odwołam naszą rezerwację — powiedział w końcu. — Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to... to mów.
Amber posłała kochankowi wdzięczne spojrzenie i skierowała swój wzrok prosto na nastolatkę.
— Wychodzisz gdzieś?
— Tak. Przykro mi, że z waszych planów nic nie wyszło — wyznała Ecila, chociaż wydawało jej się, że kobieta nie do końca jej uwierzyła.
— Nie martw się. Mam nadzieję, że moja niedyspozycja szybko minie i nasz wieczór nie będzie do końca taki stracony. — Mówiąc to, pieszczotliwie pogładziła Thomasa po policzku, ale nie oderwała wzroku od siedemnastolatki.
— Nadzieja matką głupich — mruknęła cicho Ecila, kiedy Amber posłała Tomowi wzrok pełen uwielbienia.
— Słucham?
— Nic, nic, Amber. Do zobaczenia później.
Ecila uśmiechnęła się szeroko i szybkim krokiem opuściła mieszkanie.

Obserwatorzy