„Każdy
przecież początek to
tylko
ciąg dalszy, a księga zdarzeń
zawsze
otwarta w połowie.”
Wisława
Szymborska
Alice
siedziała na łóżku z otwartym zeszytem i długopisem w ręku. Od
tygodnia świtała w jej głowie myśl, aby zacząć pisać
pamiętnik. Dlatego też wczoraj kupiła sobie gruby zeszyt w
niebieskiej okładce i kilka długopisów. Tylko od czego miała
zacząć pisać?
Drogi
pamiętniku!
To
według Alice były najgłupsze słowa jakie mogła napisać na
początek, ale z racji tego, że nic innego nie wymyśliła,
postanowiła je zostawić.
Nazywam
się Alice Hidden i mam siedemnaście lat. Mieszkam z mamą w
Houston. Z tatą spotykam się rzadko. Moi rodzice rozwiedli się,
gdy miałam trzynaście lat. Kiedyś tego nie chciałam, ale tak jest
chyba lepiej. Przynajmniej się nie kłócą. Ale dość o tym.
Chodzę do prywatniej
szkoły dla dziewcząt St. Marii. Mam tam dwie najlepsze
przyjaciółki: Annabell i Ruby. Obie są naprawdę świetne.
—
Alice! —
Rozległ się kobiecy głos. —
Musimy już iść!
Dziewczyna doskonale
wiedziała, kto ją wołał i co się stanie jeśli za moment nie
zejdzie na dół. Ta wiedza wystarczyła, by Alice szybko schowała
zeszyt pod poduszkę, przelotnie przejrzała się w lustrze,
poprawiając białą koszulę, chwyciła torbę pełną książek i
stawiła się w trybie natychmiastowym przed obliczem swojej
rodzicielki.
Jane Fox-Hidden była
trzydziestoośmioletnią księgową i matką na pełen etat. Świetnie
radziła sobie zarówno z rachunkami jak i pracami domowymi. Miała
trzy zasady, które Alice nazywała zasadami trzech P, a były to:
pracowitość, punktualność, perfekcja.
W tej chwili
siedemnastolatka była poddawana uważnym oględzinom. Zielone oczy mamy spoglądały na nią przez szkła prostokątnych okularów w
granatowej oprawce, by za chwilę dziewczyna mogła usłyszeć:
—
Popraw spódnicę i przygładź włosy.
Z westchnieniem zrobiła to
i czekała na dalsze instrukcje.
Jane zerknęła na tarczę
zegarka, który nosiła nadgarstku i powiedziała, wyciągając z
kieszeni klucze:
—
Teraz możemy iść.
Alice ruszyła w ślad za
matką i wkrótce siedziała na miejscu pasażera w czarnym
Chevrolecie Orlando. Mijali domki jednorodzinne, ludzi spieszących
ulicami i mnóstwo samochodów.
Dziewczyna zerknęła na
matkę. Jak zwykle była elegancko ubrana. Grafitowy żakiet, biała
koszula i ołówkowa spódnica. Jasne włosy upięła w kok, a uszy
ozdobiła małymi kolczykami przypominającymi perełki.
Jane zorientowała się, że
córka jej się przygląda, dlatego oderwała wzrok od ulicy i
spojrzała na Alice z uśmiechem.
— Masz dzisiaj klasówkę
z biologii, prawda?
— Tak.
Wzrok pani Hidden
powędrował w stronę jadącego przed nimi samochodu.
— Na pewno sobie
poradzisz. Pani Swamp mówi, że jesteś bardzo dobra z tego
przedmiotu. Mówi, że bez problemu dostałabyś się na medycynę.
Alice milczała. Dobrze
wiedziała o co chodzi mamie. Kiedyś wspominała jej o studiach
medycznych i może to zabrzmieć dziwnie, ale jej rodzicielka nie
znosi lekarzy i wszystkiego co z nimi związane. Dziewczyna
podejrzewała, że to wina jej ojca, ale nigdy nie drążyła tego
tematu.
— Jeszcze nie
zdecydowałam na jaki kierunek chciałabym pójść — powiedziała
wymijająco Alice.
— Prawo to całkiem dobry
wybór, nie sądzisz? Ciocia Monica jest prawniczką. Mogłabyś
pracować w jej kancelarii.
Siedemnastolatka skrzywiła
się na myśl o ponurej ciotce, ale nic nie powiedziała.
— Ekonomia też mogłaby
być całkiem dobra. Albo architektura. Co myślisz, Alice?
— Mam jeszcze trochę
czasu do zastanowienia.
— No tak, tak. Oczywiście
kochanie. Na pewno wybierzesz coś rozsądnego.
Medycyna rzecz jasna nie
zaliczała się do rozsądnych kierunków. Alice podejrzewała, że
jej mama wolałaby ją zobaczyć w stroju klauna niż kitlu
lekarskim.
Kiedy tylko samochód
zatrzymał się przed szkołą, dziewczyna szybko go opuściła,
ciesząc się, że rozmowa o jej przyszłości nie może być
kontynuowana.
Jane odsunęła szybę,
popatrzyła na twarz córki, którą okalały kręcone blond włosy i
powiedziała:
— Dzisiaj wrócę później
niż zwykle. Jest koniec miesiąca. Mam dużo pracy. Rozliczenia,
rachunki, bilanse...
— Rozumiem. —
Dziewczyna przerwała tę wyliczankę. — Nie martw się, poradzę
sobie z kolacją.
Jane uśmiechnęła się
ciepło i szyba powoli zaczęła przesuwać się do góry. Alice
spojrzała ostatni raz na twarz mamy, a później poprawiła torbę i
ruszyła w kierunku szkoły.
Prywatna szkoła St. Marii
do której uczęszczała siedemnastolatka była dużym, prostokątnym
budynkiem o ścianach w kolorze kawy i brązowych dachówkach. Obok
głównego wejścia umieszczono dużą, granitową tablicę z nazwą
placówki, datą jej powstania oraz nazwiskiem założycielki.
Kiedy tylko Alice
przekroczyła próg szkoły, zobaczyła tłumy młodych dziewcząt
ubranych w szkolne mundurki, na które składała się czarna
spódnica przed kolna, biała koszula z długim rękawem i zakryte
pantofle na niewielkim obcasie.
Panna Hidden przemykała
się sprawnie między uczennicami. Jej celem było dotarcie do
szkolnej świetlicy, gdzie liczyła na znalezienie Ruby. Miały one
dzisiaj klasówkę z biologi i Alice była prawie pewna, że tam
zastanie dziewczynę.
Intuicja jej nie zawiodła.
Ruby Hamster siedziała przy stoliku w rogu sali i nie odrywała
wzroku od książki, mamrocząc coś do siebie. Zauważyła obecność
przyjaciółki, dopiero gdy ta odsunęła krzesło i usiadła
naprzeciwko niej.
— O! Alice. — Ruby
uśmiechnęła się, a na jej pucołowatej twarzyczce pojawiły się
urocze dołeczki.
— Cześć. Nie
przesadzasz z nauką? I tak jesteś świetna z biologii. Nie masz się
czym martwić.
— To ty jesteś świetna.
Ja jestem dobra, ale tylko dlatego, że się dużo uczę. Gdyby nie
to...
Alice pokręciła głową,
pochyliła się nad stołem i zamknęła podręcznik.
— Co ty robisz?! —
oburzyła się Ruby, wytrzeszczając brązowe oczy. — Ja się uczę.
— Jestem pewna, że
wszystko umiesz. Lepiej chodźmy poszukać Ann.
Ruby westchnęła ciężko
i z niechęcią schowała książkę do torby.
Idąc korytarzem, Alice
rozglądała się w poszukiwaniu Annabell, a jej przyjaciółka co
chwilę poprawiała koszulę i obciągała spódnicę.
— Ta spódniczka chyba
się zbiegła w praniu — mruczała niezadowolona. — Nie znoszę
jej. Mam za grube nogi do chodzenia w czymś takim.
Alice słuchała jej tylko
jednym uchem, bo w tłumie dostrzegła znajomą postać.
— Nie przesadzaj, dobrze
wyglądasz — powiedziała Hidden, próbując minąć grupkę
roześmianych dziewcząt.
— To chyba powinnaś jak
najszybciej iść do okulisty.
Alice zatrzymała się i
spojrzała na Ruby. Nie była ona ani wysoka, ani szczupła. Miała
brązowe włosy, które zawsze związywała w kucyk i mały zgrabny
nos, a do tego całkiem spory biust. Owszem, gdzieniegdzie znajdowało
się kilka zbędnych kilogramów, ale Alice widziała dużo grubsze
dziewczyny.
— Jestem pewna, że z
moim wzrokiem jest wszystko w porządku. Zamiast tu stać i narzekać
chodźmy do Ann, bo właśnie ją widziałam.
— Tak? A gdzie jest? —
zapytała Ruby i rozejrzała się dookoła.
— Tam — powiedziała
Alice, wskazując na kilka dziewczyn stojących przy oknie.
Annabella była całkowitym
przeciwieństwem Ruby. Wysoka, szczupła z małym biustem, ale za to
z dużą pewnością siebie. Wydawało się, że dziewczyna ta nie ma
żadnych kompleksów. Lubiła ona towarzystwo innych, a oni lubili
ją. Twierdziła, że życie jest za krótkie, żeby się ciągle
czymś zamartwiać i dlatego trzeba umieć wykorzystać każdą wolną
chwilę.
— Ann!
Słysząc swoje imię
nastolatka odwróciła się i natychmiast na jej śniadej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech.
— Alice, Ruby. Hej. Co u
was?
— Cześć. Wszystko
dobrze, ale mamy klasówkę z biologii — powiedziała Alice, a Ruby
pokiwała twierdząco głową. — A ty co teraz masz?
— Geografię. A później
mamy razem francuski, prawda? — zapytała Annabella, odgarniając
czarny kosmyk długich włosów, który spadł na jej twarz.
— Tak. W sali trzydzieści
cztery.
— Okey, to do zobaczenia
później. Lecę, bo się spóźnię na gegrę.
Alice jeszcze przez chwilę
obserwowała, znikającą w tłumie postać przyjaciółki, a później
odwróciła się w stronę Ruby.
Panna Hamster nie wyglądała
najlepiej. Była blada i z niepokojem patrzyła na zbliżające się
do nich trzy dziewczyny. Pierwsza z nich była szczupłą, wysoką
blondynką o małych, jasnoniebieskich oczach i długim, garbatym
nosie. Dwie pozostałe były do siebie bardzo podobne. Obie średniego
wzrostu z platynowymi włosami i szarymi oczami. Różniły się
tylko jednym, małym szczegółem. Jedna z nich miała pieprzyk pod
dolną wargą z lewej strony. Każdy znał tę trójkę, a większość
uczennic za nią nie przepadała. Była to Victoria Thorn z
nieodstępującymi ją na krok bliźniaczkami: Madison i Samanthą
Smith.
Kiedy tylko Alice je
zobaczyła, poczuła nadchodzące kłopoty.
— No proszę, kogo my tu
mamy. Czyżby Ruby Hamster? — odezwała się Victoria.
— We własnej osobie —
zaśmiała się jedna z sióstr.
Alice przyjrzała się jej
i po braku pieprzyka stwierdziła, że to Samantha.
— Nauczona na biologię?
— Tym razem pytanie padło z ust Madison, ale nie było ono wcale
spowodowane troską, uprzejmością ani nawet ciekawością. Rozmowy
między Victorią i jej świtą a Ruby, miały na celu pogrążenie
tej ostatniej.
— Na pewno tak, prawda?
— zachichotała panna Thorn. — Wykułaś na pamięć cały podręcznik?
Ruby nie wykrztusiła ani
słowa. Stała zarumieniona, starając się nie patrzeć na żadną z
trójki dziewczyn.
Alice zrobiło się żal
przyjaciółki i pomyślała, że powinna coś im powiedzieć, ale
sama nie chciała narażać się Victorii. Gdyby to zrobiła z
pewnością i ona nie miałaby spokoju. To co jej pozostało? W tej
sytuacji najlepsza była ucieczka.
— Fajnie się gada
dziewczyny, ale my już pójdziemy. Chodź Ruby — powiedziała
Hidden, ciągnąc przyjaciółkę za rękę.
Kiedy odchodziły
towarzyszył im śmiech blondynek, ale ignorowały go, udając, że
nic nie słyszą.
— Dzięki.
— Właściwie to nie masz
za co mi dziękować — stwierdziła Alice. — Nie zrobiłam nic
poza odciągnięciem cię od nich. Ann, to by im nagadała.
— Pewnie tak — zaśmiała
się Ruby.
Obie weszły do klasy na
kilka minut przed dzwonkiem i tak jak zwykle zajęły trzecią ławkę
od okna. Uczniów w pomieszczeniu powoli przybywało.
Ruby, nie chcąc marnować
czasu, wyciągnęła książkę i zaczęła ją wertować, mając
nadzieję, że zdąży powtórzyć kilka ważnych pojęć.
Alice stwierdziła, że
szybkie czytanie notatek tuż przed klasówką nic nie pomoże, więc
oparła się wygodnie i zaczęła wodzić wzrokiem po klasie.
Sala biologiczna była
całkiem spora w porównaniu z innymi. Znajdowało się tu
osiemnaście ławek, ustawionych w dwóch rzędach. Z przodu na
podwyższeniu stało nauczycielskie biurko z wygodnym fotelem, a za
nim na ścianie, trochę po prawej stronie wisiała duża,
interaktywna tablica. Natomiast w lewym kącie klasy ustawiony był
szkielet człowieka i stolik z pustym akwarium, w którym podobno
kiedyś pływały rybki, ale znikły z dziwnych powodów.
Kiedy Alice rozważała, co
się mogło stać z rybkami, do klasy weszła nauczycielka. Rebecca
Swamp była niską i pulchną czterdziestodwuletnią kobietą z
farbowanymi blond włosami, sięgającymi ramion i zmarszczkami wokół
zielonych oczu. Do tego nosiła okulary w zgniłozielonej oprawie z
grubymi szkłami. Jej jednym, spośród z pewnością licznych
dziwactw, było to, że w szafie miała tylko zielone ubrania, a
przynajmniej na to wyglądało. Ciągle chodziła w zielonych
sukienkach, spódnicach, bluzkach, płaszczach, a nawet butach.
Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem i dziewczęta mogły podziwiać
swoją nauczycielkę w jasnozielonej sukience z dekoltem w łódkę.
Przez jej dziwne zamiłowanie do jednego koloru uczennice często
nazywali ją „Żabą”.
— Witam was kochani.
Proszę wszystko schować. Czas na klasówkę — powiedziała
profesorka, wyjmując z teczki plik kartek.
Ruby z ociąganiem zamknęła
książkę i schowała ją do torby. Na ławkach pozostały tylko
długopisy i uczniowie w napięciu czekali aż pani Swamp rozda im
sprawdziany.
Alice życzyła cicho
przyjaciółce „powodzenia” i dając upust swojemu
poddenerwowaniu zaczęła stukać paznokciami o ławkę.
Pierwszy rozdział za nami. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Wiem, że w tekście powyżej może zbyt wiele się nie dzieje, ale staram się przedstawić Wam bohaterów i opisać spokojne życie Alice. Więcej akcji wprowadzi Ecila :)
Rozdział czytałam kilka razy, próbując wyłapać błędy. Pewnie i tak wszystkich nie wyeliminowałam, więc jeśli ktoś coś zauważy i chce mu się napisać o tym, to proszę się nie krępować.
Pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam błyskawicznie ;D
UsuńPo pierwsze - biologii dwa "i" na końcu. Ten błąd zauważyłam kilkakrotnie, więc nie był raczej literówką.
— Na pewno tak, prawda? — zachichotała panna Thorn. — Wykułaś się na pamięć całego podręcznika?
Albo wykułaś na pamięć, albo się nauczyłaś. Nie ma czegoś takiego jak "wykuwać się".
Natomiast w lewym koncie klasy ustawiony był szkielet człowieka i stolik z pustym akwarium, w którym podobno kiedyś pływały rybki, ale znikły z dziwnych powodów.
Kącie. Konto jest w banku, a kąt to róg ;)
Z radością zauważyłam, że pojawiło się znacznie mniej błędów interpunkcyjnych. Co prawda zauważyłam kilka, ale jest o wiele lepiej niż w prologu ^^ Gratuluję ;D
W rozdziale niezbyt wiele się wydarzyło, jednak wszystko szybko przeczytałam, bo nie było zbyt wiele tekstu. Pojawiły się opisy, z czego niesamowicie się cieszę ;) Może były trochę zbyt dokładne (o ile wiesz, co mam na myśli, bo ostatnio nikt mnie nie rozumie XD), ale tym się nie przejmuj.
Czekam na Ecilę ;)
Pozdrawiam
Elif
Sprawdzając rozdział tak bardzo skupiłam się na przecinkach, że umknęły mi takie głupie błędy. Jeśli chodzi o "biologię" to rzeczywiście teraz zauważyłam, że czasem pisałam ją przez jedno "i". Dziękuję za zwrócenie uwagi. Już poprawiam.
UsuńOpisy zbyt szczegółowe? Hmm... jak widać zdarza mi się popadać w skrajności. Albo robię coś zbyt ogólnie, albo zbyt drobiazgowo. Oj, Elif, Elif, jak ja mam Tobie dogodzić? ;)
Rozdział do długich nie należy, to prawda. Teraz zerknęłam sobie do dwóch kolejnych, które już czekają i zastanawiam się czy nie połączyć ich w jeden. Jeszcze pomyślę.
A Ecila pojawi się już wkrótce.
Do tej pory najbardziej zaintrygował mnie prolog i postać Ecilii, dlatego z niecierpliwością czekam na jej kolejne pojawienie się w tekście.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału, to był bardzo spokojny i nie obfitował w wydarzenia, ale uważam, że to dobrze, gdyż mogłam lepiej poznać bohaterów występujących w opowiadaniu. Chwilowo nie chcę wysuwać na ich temat żadnych wniosków ani mówić, kto najbardziej przypadł mi do gustu, gdyż jest na to jeszcze za wcześnie i nie wiem o nich wystarczająco wiele.
Co do ogółu tekstu, to czytało się go przyjemnie, masz lekki styl i potrafisz zaciekawić czytelnika. Miejscami pojawiały się drobne błędy, jednakże nie wpłynęły na odbiór tekstu, więc nie jest źle.
Przy okazji zapraszam także do siebie na: http://sprawa-oskara.blogspot.com
Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZgadnij kto tu zajrzał? Hahaha :D
Tak to ja i mam zamiar cię dręczyć, czytając to opowiadanie. A swoją drogą, mogłabyś powiedzieć, że opublikowałaś coś nowego. Dobrze wiesz, że lubię czytać wszystko co piszesz. A zwłaszcza te zwariowane historyki, które wymyślasz i za nic byś ich nie opublikowała.
Chyba powinnam napisać coś na temat tego rozdziału, no nie? A więc (tak, wiem, że nie zaczyna się tak zdania) zero dziwnych zniknięć, zero morderstw, zero potworów, zero dziewczyn w lustrze. Co się z tobą dzieje? Ten tekst na górze chyba jest najnormalniejszym jaki napisałaś. A Victoria i nauczycielka od biologii kogoś mi przypominają. Uważaj, bo zaraz opiszesz tu ludzi z całej naszej szkoły. Spokojnie, nie są one tak strasznie podobne do pierwowzorów, ale chyba wiem kim się inspirowałaś.
O następnym rozdziale masz mi powiedzieć :D
Kasia
Kasia?! Zaczynam się bać Twojej umiejętności wyszukiwania różnych rzeczy w internecie.
UsuńMoje inne, zwariowane historyjki przemilczę.
Wybacz, że Cię zawiodłam normalnością tego rozdziału, ale jakoś nie mogłam się zmusić, by pozabijać bohaterów już w pierwszym rozdziale. A Ecila pojawi się za tydzień, ale nie myśl sobie, że wyskoczy z lustra i wymorduje połowę miasta. Co to, to nie.
Każda postać w tym opowiadaniu jest częściowo inspirowana osobą z życia rzeczywistego. A o szkołę się nie martw. Nie mam zamiaru przenosić jej do mojej historii. Przynajmniej nie w całości ;)
Ale wiesz co? Chyba przez te nasze oglądanie horrorów, czytanie strasznych historii i moje ciągłe myślenie o losach Alice, czasem boje się spojrzeć w lustro, bo mam wrażenie, że zaraz z niego coś wyskoczy. Chyba popadam w lekką paranoję.
Następny rozdział pojawi się w weekend. Jeśli byś czytała "Informacje" po prawej stronie to byś wiedziała.
Ooo... nareszcie I rozdział!
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się znaleźć więcej czasu na odwiedziny i blogowanie, więc mogłam na spokojnie się zaczytać :) Zamiast "wykuwać się" możesz użyć pochodnego 'wkuwać się". Taka malutka uwaga :P
Chyba Prolog zaintrygował mnie bardziej, no ale... przecież przy I rozdziale pole do manewru nie grzeszy wielkością :)
No... to nie pozostało mi nic jak czekać na następny week ;)
Zakładam, że to nie konkurs, ale jeśli jednak to pomiń :)
OdpowiedzUsuńCześć!
Chciałam cię poinformować, iż twój blog został przeze mnie nominowany do nagrody Liebster Award 2014.
Więcej informacji znajdziesz tutaj:
http://chocolatelikelove.blogspot.com/
Witaj! Dziękuję Ci za komentarz, który zostawiłaś pod moim poprzednim postem. Wprawdzie jeszcze nie miałam sposobności zapoznać się z Twoją opinią, ale mimo to mam nadzieję, że podobało przy okazji zapraszam Cię już teraz na drugi epizod wojennej miniaturki. Jeśli chodzi o treść to bardzo mi się podoba pomysł Alice, aby pisać pamiętnik, to doda opowiadaniu wdzięku. Nie wiem, czy słusznie podejrzewam, ale czyżby dziewczynka miała kłopoty psychiczne. Skoro pojawia się jej alter ego z lustra? Mogę tylko pochwalić pomysł i zapewnić, że masz kolejną wierną Czytelniczkę. Osobiście, kiedy czytam coś, co mi się podoba nie zwracam uwagi na błędy. Sama mam podobny problem także nie wytykam innym pomyłek. Poza tym nie jestem osobą, która zawodowo zajmuje się poprawianiem tekstu Pisz dalej, kochanieńka!
OdpowiedzUsuńKurde, napisałam taki komentarz, a mi się usunął, bo mi się strona wyłączyła! Kurcze, super ;/
OdpowiedzUsuńAle spróbujemy jeszcze raz.
No więc jak na razie nie jestem w stanie określić, jaki typ opowiadania piszesz. Wszystko wskazuje na coś obyczajowego, ale nie dam sobie ręki za to uciąć, ponieważ w prologu było to dziwne (nie)odbicie w lustrze. Więc będzie fantastyka. Tylko zastanawiam się, jak ją tutaj wrzucisz. Mam nadzieję, że będzie to coś niekonwencjonalnego, oryginalnego, bo kilka razy już czytałam książki, czy opowiadania, które się tak zaczynały. I powiedz mi, tu nie będzie wampirów, prawda? Bo kocham je ponad wszystko, ale raczej nie w wydaniu typu "Zmierzch" :D raczej wolę, kiedy są naprawdę krwiożercze i gotowe na wszyyystko! ^^
Wracając do opowiadania... Jak na razie też nie potrafię nic konkretnego powiedzieć o bohaterach. Są, bo są, ale kim właściwie... Jedynie tyle, że Alice rzeczywiście powinna była się postawić, a nie uciekać. Wiem, kłopoty i te sprawy, ale tak szczerze mówiąc, ja np wolę zawsze mieć problemy z innymi ludźmi, niż pozwolić im obrażać siebie, czy innych. nawet z nauczycielami się swego czasu w Liceum i tym bardziej w gimnazjum kłóciłam, bo nie pozwolę, aby mi mówili, co ma robić itp, jeśli tak nie uważam. Dlatego nie podoba mi się jej zachowanie i troszkę mnie do niej uprzedziło to wydarzenia, ale podejrzewam, że w czasie czytania to się może zmienić ;)
Ok, na dzisiaj tyle mogę powiedzieć. Mam jednak nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział i troszkę bardziej się rozpiszę, bo szczerze powiedziawszy nie czuję się dobrze z tym, że takie to krótkie. Zazwyczaj piszę coś dłuższego, chyba że z telefonu komentuję, ale to też się zdarza bardzo rzadko :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na rozdział 2! Pisz szybko!
Nie jestem specjalistą gatunków literackich, ale ja to opowiadanie określiłabym jako obyczajówkę z elementami fantastycznymi.
UsuńA co do wampirów, to niestety albo i stety, żadnych nie przewiduję.
Bohaterowie. Zrobiłam sobie trochę notatek, rozpisując każdego z nich i mam nadzieję, że uda mi się wraz z kolejnymi rozdziałami dobrze ich przedstawić.
A jeśli chodzi o Alice to dobrze, że zwróciłaś uwagę na to niby nieznaczące wydarzenie w szkole. Ja na jej miejscu pewnie postawiłabym się Victorii, tak jak i Ty, ale Alice jest jaka jest i właśnie tak chciałam ją przedstawić. Brak stanowczości i postawienia się to właśnie coś, co życia jej nie ułatwi.
Mnie długość moich własnych rozdziałów też do końca nie zadowala, ale coś nie wychodzi mi pisanie dłuższych. Chociaż następny rozdział będzie dłuższy od tego i pewnie pojawi się w niedzielę.
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Zauważyłam, że wszystko opiera się praktycznie na tej klasówce z biologii, albo może mi się wydaję. Zwykle czytam szybko i nie wchłaniam tekstu do mojej główki, więc coś mi może umknąć.
OdpowiedzUsuńNo ale powracając do rzeczy...
"Jane zerknęła na tarczę zegarka, który nosiła nadgarstku" - jak to nosiła nadgarstku? Albo jestem tępa i nie wiem, co to znaczy, albo tak ma być.
Zdarzało Ci się kilka błędów interpunkcyjnych, no ale nie szkodzi.
Jak każdego intryguje Ecila, to też mnie. Rozdział ma się pojawić w niedzielę, czyli dziś poczytam sobie coś o tej bohaterce? ;p Poczekamy, zobaczymy.
Masz fajny, lekki styl pisania. Do tego dobrze opisujesz. (Nie przesadzam z tymi komplementami?)
Ile przewidujesz rozdziałów, tak mniej więcej? Trochę mnie to ciekawi, ale troszeczkę. A może to jakaś tajemnica?
Co do bohaterów, to polubiłam jakoś Ruby (no może nie jest jakąś idealną postacią, bo ma kompleksy i takie tam). Ann jakoś mi się nie podoba. :( Bu...
Dobra, to czekam na kolejny rozdział, który miał podobno pojawić się dziś.
Pozdrawiam.
W tym rozdziale rzeczywiście sporo jest o biologii, która swoją drogą jest ulubionym przedmiotem Alice.
UsuńA jeśli chodzi o ten zegarek, to zapomniałam dodać słówko "na". Już poprawiam.
Jeśli chodzi o ilość rozdziałów to nie mogę nic powiedzieć, bo sama jeszcze nie wiem, ile tego będzie.
Cieszę się, że polubiłaś Ruby. Chciałam ją przedstawić jako sympatyczną osobę, która nie jest właśnie taka super idealna.
Ann. Niewiele było jej w tym rozdziale. Później będzie jej trochę więcej. A co do kwestii podobania się, to każdy ma swoich ulubieńców. Może z kolejnymi rozdziałami zmienisz zadnie, a może nie :)