„Każdy
człowiek jest jak Księżyc.
Ma swoją drugą
stronę, której nie pokazuje nikomu.”
Mark Twain
Ecila
stała przed dziesięciopiętrowym budynkiem, znajdującym się w
centrum miasta. To właśnie tu mieszkał jej ojciec. Dziewczyna
poprawiła ramiączko plecaka i wystukała kod. Przeciągły sygnał
dał znać, że drzwi są już otwarte. Kiedy tylko przez nie
przeszła, na korytarzu automatycznie zapaliły się światła.
Nastolatka podeszła do windy i wcisnęła guzik. Cyfry tuż pod
przyciskiem malały, zatrzymując się dłużej na piątce, a
następnie ponownie zaczęły spadać.
—
Mówiłam ci, żebyś nie zapomniał wziąć komórki, ale ty
oczywiście... — Ciemnowłosa kobieta w eleganckim kostiumie nagle
przerwała besztanie niskiego szatyna, który nerwowo upychał do
teczki jakieś dokumenty.
Siedemnastolatka
uśmiechnęła się do mijającej ją pary i weszła do windy.
Nacisnęła przycisk z numerem szóstym i spokojnie czekała aż
maszyna ruszy.
—
Ecila — usłyszała cichy głos.
Dziewczyna
natychmiast odwróciła głowę i zobaczyła w lustrze dobrze znaną
postać z burzą jasnych loków.
—
Alice? Udało ci się... — zaczęła zaskoczona brunetka, ale nagle
blondynka znikła i Ecila znów widziała w zwierciadle tylko siebie.
— A jednak jeszcze nie...
Winda
zatrzymała się, a kobiecy głos oznajmił: Piętro szóste.
Nastolatka jeszcze raz zerknęła za siebie, a następnie skierowała
się do drzwi oznaczonych numerem szesnastym. Nacisnęła dzwonek i
czekała aż tata jej otworzy. Nie trwało to długo. Po chwili
oczekiwania dziewczyna zobaczyła uśmiechniętą twarz ojca.
—
Alice, jesteś. Wejdź, proszę. Zmieniłaś kolor włosów?
—
Cześć, tato. Tak, byłam ostatnio u fryzjera — Uśmiechnęła się
nastolatka.
—
Cieszę się, że jesteś. Idź do siebie, zostaw rzeczy i przebierz
się, bo niedługo zabieram cię na obiad. Dobrze?
—
Jasne.
Ecila
weszła do dużej, przestronnej sypialni. Trzy ściany w pokoju były
błękitne, a czwarta, przy łóżku, przedstawiała wschód słońca
nad morzem. U sufitu wisiał żyrandol w kształcie kuli, wykonany z
białych piórek. Wszystkie meble w pomieszczeniu były zrobione z
jasnobrązowego drewna, a na biurku czekał nowy komputer.
Nastolatka
przeszła po miękkim, kremowym dywanie w stronę łóżka, posłanego
lawendową pościelą. Postawiła na nim swój plecak i zaczęła się
rozpakowywać. Nie miała pojęcia do jakiej restauracji chce zabrać
ją ojciec, więc postanowiła założyć jasną bluzkę i czerwoną
spódnice. Stój, dzięki któremu nigdzie specjalnie nie będzie się
wyróżniać.
Kiedy
była już gotowa, poszła do salonu, licząc na to, że Thomas
będzie tam na nią czekał. I nie myliła się. Ojciec siedział na
brązowej sofie i wpatrywał się w wielki, plazmowy telewizor.
Widząc córkę wyłączył odbiornik i położył pilot na szklanym
stoliku.
—
Już?
—
Tak, możemy iść — zakomunikowała Ecila, z zadowoleniem
zauważając, że jej tata ubrany jest w ciemne jeansy i białą
koszulę w granatowe paski, a to oznaczało, że nie udają się do
żadnego nadzwyczaj ekskluzywnego lokalu.
Jak
się wkrótce okazało, miejscem przyszłego obiadu była niewielka,
meksykańska restauracyjka, niedaleko centrum. Knajpka pełna kolorów
i miłej obsługi.
Nastolatka
usiadła na jednym z barwnych krzeseł i zaczęła przeglądać menu.
—
Co słychać w domu? — zapytał Thomas.
— W
porządku, ale... Właściwie to martwię się o mamę. Jest jakaś
zdenerwowana.
—
No ja się jej nie dziwię. Ta twoja kłótnia z córką Amber... Co
się stało, Alice?
—
Już o tym rozmawialiśmy. Mała różnica zdań. Sytuacja opanowana,
nie musisz się martwić.
—
No dobrze, ale czy to chodziło o mnie i o Amber?
Ecila
odłożyła menu i spojrzała na ojca.
—
Nie będę ukrywała, że na początku nie za bardzo podobał mi się
wasz... związek, ale nic nie poradzę na to, że zakochałeś się
właśnie w niej. Jeśli naprawdę kochasz Amber to będę musiała
to zaakceptować.
Tom
mruknął coś niezrozumiałego i szybko zmienił temat.
—
Wybrałaś już coś, na co masz ochotę?
Brunetka
zmarszczyła brwi i z powrotem spojrzała na listę dań.
—
Eee... chyba tak. Zjem burrito z grillowanym kurczakiem i ryżem, a
na deser suflet czekoladowy.
—
Świetnie — powiedział mężczyzna i zawołał jedną z kelnerek.
—
Witam, państwa. Rozumiem, że mogę już przyjąć zamówienie —
odezwała się młoda kobieta, ubrana w kolorowe ponczo.
—
Tak, tak. Poprosimy burrito z grillowanym kurczakiem i ryżem,
fajitas z ryżem i kurczakiem
oraz dwa razy suflet czekoladowy.
Ciemnowłosa
kelnerka szybko zanotowała to, co mówił Thomas, a później
posłała mu wyjątkowo miły uśmiech, na który mężczyzna ochoczo
odpowiedział.
—
Czy mi się wydaje czy wy ze sobą flirtujecie? —
zapytała zniesmaczona Ecila, zaraz po tym jak dziewczyna z obsługi
znikła z pola widzenia. Jak na gust siedemnastolatki miała jakieś
dwadzieścia pięć lat i zbyt dużą ilość makijażu.
—
Nie bądź niemądra, Alice —
skarcił ją ojciec, ale nastolatka i tak wiedziała swoje.
—
Często tu przychodzisz?
—
Czasem. To bardzo miłe miejsce.
—
I wyjątkowo atrakcyjna obsługa, no nie?
—
Alice.
—
Mam tylko nadzieję, że w obecności Amber nie szczerzysz się do
wszystkich napotkanych kobiet, bo inaczej...
—
Możesz przestać, Alice? —
zdenerwował się Tom.
—
Okey, okey. Już nic nie mówię.
—
To dobrze, bo nie chciałbym, żebyśmy się teraz pokłócili o
jakieś głupoty.
—
A właśnie —
zaczęła dziewczyna —
Nie rozmawiałeś może ostatnio z mamą?
—
Ostatnio? —
zastanawiał się brunet. —
No... Zadzwoniłem do niej, żeby powiedzieć o naszym weekendzie. A
co?
Ecila
przez chwilę przyglądała się ojcu w milczeniu. Wydawało jej się,
że jest odrobinę zdenerwowany.
—
I nie pokłóciliście się?
Mężczyzna
potarł skroń, a następnie machinalnie poprawił wazonik z
kwiatami.
—
Nie nazwałbym tego kłótnią. To raczej... różnica zdań.
—
Mama nie chciała, żebym dzisiaj do ciebie przyjechała?
—
Nie, nie. To właściwie ma związek z twoją przyszłością.
—
Czyli?
—
Studia. Zastanawiałaś się już, gdzie i na jakim kierunku chcesz
się uczyć?
—
Ale to przecież za rok.
—
No tak, ale powinnaś już mieć jakieś plany. Interesuje cię jakiś
konkretny kierunek?
Ecila
otwierała już usta, by odpowiedzieć, ale pojawiła się kelnerka z
zamówieniem.
—
Dla pani burrito czy fajitas?
—
Burrito — odpowiedziała nastolatka i obserwowała jak młoda
kobieta stawia przed nią odpowiedni talerz, a następnie odwraca się
z uśmiechem do Thomasa.
—
Czyli fajitas jest dla pana. Proszę. Mam nadzieję, że będzie
smakowało. Gdyby coś... proszę zawołać.
—
Dziękuję — powiedział Tom, ale tym razem nie poświęcając
atrakcyjnej pani z obsługi zbyt wiele uwagi.
Siedemnastolatka
z zadowoleniem przyglądała się gasnącemu uśmiechowi na twarzy
kelnerki, która dosyć szybko odeszła od ich stolika.
—
No to, co z tymi studiami? — wrócił do tematu ojciec.
—
Chciałabym pójść na medycynę, ale jeszcze nie zdecydowałam
konkretnie jakie uniwersytety wziąć pod uwagę.
Thomas
pokiwał ze zrozumieniem głową i zapytał:
—
Mama chciałaby, żebyś poszła na ekonomię lub prawo.
—
Coś o tym mówiła... A więc o to się pokłóciliście?
—
Właściwie to nie do końca.
—
To powiedz mi wreszcie, o co chodzi — zdenerwowała się Ecila,
która miała już dość ciągłego domyślania się.
— W
porządku. Chodzi o to, że w sierpniu zamierzam przenieść się do
Nowego Jorku i mogłabyś tam chodzić do Uniwersytetu Columbia.
Myślę, że nie miałabyś większych problemów z dostaniem się
tam. Tylko...
—
Musiałabym się przeprowadzić do Nowego Jorku — dokończyła
zaskoczona brunetka. — Wcześniej
nic nie mówiłeś, że się tam przeprowadzasz.
—
Niedawno dostałem taką propozycję. A jeśli chodzi o ciebie, to
masz jeszcze czas, by przemyśleć moją propozycję — powiedział
Tom i zabrał się za jedzenie.
Nastolatka
po chwili poszła jego śladem, ale w głowie wciąż słyszała
słowa ojca. On chciał, by z nim zamieszkała, poszła na wymarzony
kierunek i na co najmniej na kilka lat wyjechała z rodzinnego
Houston. Mogłaby się, choć trochę usamodzielnić i uwolnić od
nadopiekuńczej matki. Nowe miasto, nowi znajomi, nowe możliwości.
To byłoby coś.
Ecila
nawet się nie zorientowała, kiedy dostała, a nawet skończyła
swój deser. Była zbyt pochłonięta myślami o Nowym Jorku.
Tylko
czy Alice chciałaby wyprowadzić się z Teksasu?
—
Nic nie mówisz. Wszystko jest w porządku? — zapytał Thomas,
odsuwając talerz.
—
Wszystko dobrze, po prostu myślę o twojej propozycji.
Mężczyzna
uśmiechnął się do córki.
—
Bardzo chciałbym, żebyś ze mną zamieszkała, ale jeśli masz inne
plany to zrozumiem.
—
Wiem i dziękuję. Czasem... czasem właśnie tego mi brakuje u mamy.
Chciałbym, żeby zrozumiała i zaakceptowała to, że ja nieraz chcę
czegoś innego niż ona.
—
Jane potrafi być bardzo upartą kobietą. W jej świecie wszystko
musi się zgadzać. Dwa plus dwa ma się równać cztery i koniec,
kropka. Zawsze, nawet w deszczu, kiedy się poznaliśmy, sprawiała
wrażenie cholernie zdeterminowanej. Ona musi czuć się potrzebna,
ważna, doceniona... Ona... Ona chce cię chronić, Alice i choć to
czasem może być absurdalne to... Jane potrafi kochać, walczyć,
ale czasem przegrywa i to ją niszczy.
Ecila
z zainteresowaniem przyglądała się ojcu, który mówiąc o byłej
żonie, wpatrywał się w jakiś daleki punkt. Dziewczyna
zastanawiała się, jakie wspomnienia krążą mu po głowie.
—
Mama nieraz płakała, kiedy nie wracałeś do domu na noc.
Tom
popatrzył niewidzącym wzrokiem na córkę.
—
Wiem.
—
Często się kłóciliście.
—
To prawda.
—
Czemu?
Brunet
odchrząknął, otrząsając się z chwilowej zadumy. Na jego twarzy
pojawił się uśmiech.
—
Życie — odpowiedział, a zaraz dodał. — Chodźmy stąd.
Kiedy
po zapłaceniu rachunku zmierzali do wyjścia, Thomas nagle się
zatrzymał i niespodziewanie odezwał do wchodzącej osoby.
—
A niech mnie, April Allen. Nie widzieliśmy się z dziesięć lat.
—
Nie do wiary, Thomas Hidden — Uśmiechnęła się niewysoka
kobieta, wyglądająca na trzydzieści kilka lat. — Nic się nie
zmieniłeś.
Ecila
uważnie obserwowała nowo przybyłą. Krótkie, jasne włosy,
niebieskie oczy, okrągła twarz, miły uśmiech... Nastolatce
wydawało jej się, że już gdzieś ją widziała.
—
A to przypadkiem nie jest twoja córka? — zapytała April,
poprawiając dyskretnie ułożenie błękitnej sukienki.
—
Nie tak znowu przypadkiem — powiedziała brunetka. — Jestem
Alice, a pani to...?
—
Znajoma twojego taty ze studiów. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale...
—
Była pani na pogrzebie mojego dziadka i nie tylko. Pamiętam.
Wszystko pamiętam.
Blondynka
zrobiła zakłopotaną minę i szybko spojrzała na Thomasa.
—
Co u Jane?
—
Wszystko w porządku — odpowiedział mężczyzna.
—
Odkąd się rozwiedli prawie wcale się nie kłócą — zaśmiała
się sarkastycznie Ecila.
—
Alice — Ręka Toma spoczęła na ramieniu nastolatki.
—
Jak chcecie to sobie pogadajcie, a ja pójdę do samochodu.
Ojciec
bez słowa wręczył dziewczynie kluczyki, a ta szybko wyszła z
restauracji.
Niezbyt
duży parking zastawiony był samochodami. Siedemnastolatka
rozglądała się w poszukiwaniu odpowiedniego auta, gdy nagle jej
uwagę przyciągnęło dwóch chłopaków.
Jeden
z nich miał burzę kręconych, brązowych włosów i czarną
koszulkę z krótkim rękawem. Drugi, natomiast był brunetem o
wyjątkowo dbałej fryzurze i najwyraźniej marzł nawet w słonecznie
dni, na co wskazywała granatowa bluza.
Ecili
wydawało się, że kojarzy tę dwójkę i wiedziona ciekawością,
podchodziła do nich, kryjąc się przy tym za pojazdami.
Chłopak
w bluzie rozejrzał się po placu i nałożył na głowę kaptur, a
następnie szybkim krokiem poszedł za szatynem, który właśnie
znikał za dużą furgonetką.
Nastolatka
poszła ich śladem i kiedy była już na tyle blisko, by usłyszeć
ich rozmowę, przykucnęła przy tylnym kole terenowego samochodu.
Była prawie pewna, że to Ben i Robert. Tylko skąd oni się znają?
—
Mówiłem ci, że masz dać mi spokój.
—
Myślisz, że można tak po prostu odejść? — Ten głos
siedemnastolatka dosyć szybko rozpoznała. To był Ben, były
chłopak Annabelli.
—
Skończyłem z tym.
—
Co ty pierdolisz?! — krzyknął Benjamin, ale zaraz odezwał się
znacznie ciszej. — Ty potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.
Brak mi kasy, a kończy mi się czas.
—
Już nie biorę. Idę na leczenie — zapewniał Robert.
—
Gówno prawda. Widzę, że nie bierzesz. Łapy ci się trzęsą, ale
długo tak nie pociągniesz. Wrócisz do mnie.
—
Nie, nie, nie... Nie mogę...
—
Posłuchaj mnie. Przestań trząść portkami i wracaj. Tym razem mam
dla ciebie specjalną propozycję. To prawdziwa okazja. Nie
pożałujesz.
—
Nie chcę. Muszę z tym skończyć, bo inaczej Matt...
—
Wiesz co ci powiem? Gówno mnie obchodzi ten twój przydupas, ale
wiem jedno, wrócisz i będziesz mnie błagał na kolanach, żebym
dał ci, choć jedna działkę.
Ecila
z chęcią podsłuchałby jeszcze więcej, ale nagle usłyszała
łomot i dźwięk alarmu, który włączył się w samochodzie.
Nastolatka skuliła się i przeczekała aż chłopcy pędem uciekną
z miejsca zdarzenia, a następnie to ona jak najszybciej mogła
oddaliła się w drugą stronę parkingu.
—
Gdzie ty się podziewałaś? — zapytał Thomas. — Przychodzę, a
ciebie nie ma.
—
Przepraszam, nie mogłam znaleźć samochodu — skłamała
dziewczyna, na co ojciec tylko pokręcił głową.
—
Nie rozumiem co się z tobą dzieje. Stajesz się opryskliwa i dziwne
rozkojarzona.
Brunetka
westchnęła cicho i oderwała wzrok od szyby.
—
Przepraszam.
—
Co cię ugryzło?
Może
to, że zdradzałeś mamę z April? Tak, teraz już wszystko kojarzę,
kochany tatusiu.
—
Sama nie wiem. Ostatnio chodzę trochę poddenerwowana.
—
To może jest coś, co poprawi ci humor? — zapytał Tom, siląc się
na uśmiech.
—
A co może poprawić humor prawie każdej kobiecie?
—
No co?
—
Zakupy — zaśmiała się Ecila, która dostrzegła szansę na małe
wykorzystanie swojego ojca.
—
Chcesz jechać do galerii? — upewnił się mężczyzna,
przybierając zbolałą minę.
—
Tak. Było mi nie dawać wolnej ręki.
—
No, tak. Czasami bywam zupełnie bezmyślny — powiedział Tom z
udawaną rozpaczą.
—
Czasami tak — roześmiała się brunetka.
Galeria
handlowa była wielkim budynkiem pełnym sklepów, restauracji i
ludzi, którzy z uśmiechem na ustach zostawiali mnóstwo pieniędzy
w kasach, tylko po to by kupić kolejną, ich zdaniem niezbędną,
rzecz. A Ecila miała zamiar za chwilę dołączyć do tych
szczęśliwych nabywców. Jednak na jej drodze stanęła osoba z
listy opatrzonej tytułem: Wróg.
—
Tom. Jak się cieszę, że cię widzę — zaszczebiotała jasnowłosa
kobieta.
Szkoda,
że ja nie mogę powiedzieć tego samego — pomyślała
siedemnastolatka.
—
Amber. Co ty tu robisz?
—
Zakupy, głuptasie — zaśmiała się blondynka, a potem podeszła
do mężczyzny, by go pocałować, ale ten mruknął coś
niezrozumiale i cmoknął ją w policzek.
Nastolatka
uśmiechnęła się na ten widok.
—
Nie sądziłem, że cię tu spotkamy.
—
No wiesz... byłam niedawno w solarium, ale pomyślałam, że wpadnę
tu i kupię kilka rzeczy.
Brunetka
spojrzała na dwie wypchane torby i z ironicznym uśmiechem
przyglądała się, jak Amber próbuje je wcisnąć Thomasowi.
—
Dziękuję, że je potrzymasz. Miałam wzywać taksówkę, ale to
może poczekać. Może dotrzymam wam towarzystwa? Przyprowadziłeś
Alice na zakupy? Czego, kochana potrzebujesz?
Najlepiej
jakieś trutki na szczury takie jak ty.
—
Sukienki i nowych butów.
—
Och, to świetnie. Uwierz mi, aniołku, jesteś w dobrych rękach.
Znam się na modzie jak nikt inny.
Ecila
popatrzyła na obcisłe legginsy w panterkę, czerwoną bluzkę z
głębokim dekoltem, czerwone szpilki na platformie i czerwoną
torebkę, a następnie przeniosła spojrzenie na twarz kobiety.
Boże,
broń Ameryki przed takimi kosmitami.
—
Nie wątpię, że pani się zna, ale nie chciałabym niepotrzebnie
zawracać głowy.
—
Jaka pani, mów mi Amber. No i to żaden problem. Uwielbiam zakupy.
Tylko
że ja nie znoszę ciebie.
Nastolatka
uśmiechnęła się z przymusem i popatrzyła na ojca, który nie
wyglądał na zadowolonego tym niespodziewanym spotkaniem.
—
Wiecie co — zaczęła dziewczyna, marząc tylko o tym, żeby pozbyć
się towarzystwa blondynki — może po prostu posiedzicie sobie w
kawiarni, napijecie kawy, pogadacie, a ja pójdę na zakupy. Co ty na
to, tato?
—
Eee... no...
—
Świetny pomysł — ucieszyła się kobieta. — Skoro mówisz, że
sobie poradzisz to nie ma potrzeby się wtrącać, prawda kochanie?
Thomas
z uśmiechem objął ramieniem Amber i odpowiedział:
—
Jasne, skoro tak chcecie.
Jeszcze,
zanim Ecila udała się w rajd po sklepach, dostała od swojego ojca
całkiem ładną sumkę pieniędzy i odprowadziła parę ze szczerym
uśmiechem na ustach.
Kolorowe
wystawy zachęcały do wstąpienia i kupienia ubrań, biżuterii,
butów, perfum. Ludzie szybkim krokiem przemierzali hale, nie
poświęcając zbyt wiele uwagi na nic innego niż poszukiwanie
okazji na wydanie swoich pensji. Matki odciągały rozwrzeszczane
pociechy od sklepów z zabawkami. Obcokrajowcy poruszali się w
niewielkich grupach, rozmawiając między sobą w ojczystym języku.
Biznesmeni, nawet w czasie lunchu, nie odrywali uszu od słuchawek
telefonów lub palców od klawiatur. W centrum handlowym aż wrzało.
Pośpiech, stres...
Ludzie
pędzili przed siebie, co chwilę zerkając na zegarek, obliczali czy
mogą sobie pozwolić na zajrzenie do kolejnego sklepu. Młodzież
była odrobinę spokojniejsza. Był weekend, mieli czas. Roześmiane
dziewczyny z radością przymierzały kolejne ubrania, choć
wiedziały, że pewnie żadnych z nich nie kupią. Pewni siebie
chłopcy robili zakłady, który z nich będzie miał odwagę podejść
do najładniejszej i wyciągnąć numer telefonu albo czy zdoła
kupić piwo, by wypić je w jakimś zaułku. Galeria była miejscem
ich spotkań. Swoistym rytuałem.
A
wśród tego tłumu była Ecila. Zaglądała do kolejnych sklepów i
wybierała coś godnego uwagi. Szukała, przymierzała, odkładała.
W końcu po dwugodzinnym chodzeniu, znalazła prostą, czarną
sukienkę, sięgającą połowy uda z rękawem trzy czwarte i
dekoltem w łódkę, który w ładny sposób eksponował ramiona. Po
kolejnej czterdziestominutowej przechadzce kupiła eleganckie, czarne
szpilki. Zostało jej jeszcze sporo pieniędzy, ale dobrze się
złożyło, bo już wiedziała, na co mogą się przydać.
Tatę
i Amber nie trudno było znaleźć. Siedzieli w kawiarni niedaleko
głównego wejścia. Thomas na widok córki uśmiechnął się z
zadowoleniem, a Amber pomachała do dziewczyny, zachęcając ją, by
podeszła.
— I
jak się udały zakupy? — zapytała kobieta.
—
Świetnie.
—
Już myślałem, że się gdzieś zgubiłaś.
—
Spokojnie, tato, złego diabli nie biorą — zaśmiała się Ecila.
—
Mówiłam, że niedługo wróci.
—
No i wróciłam. Możemy już wracać? Jestem trochę zmęczona.
Tom
wyjął z portfela banknot i położył go na stoliku, a następnie
wstał. W ślad za nim poszła Amber.
—
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z naszego spotkania —
powiedziała blondynka.
—
Ja też się cieszę — mruknął mężczyzna i pozwolił się
pocałować.
Brunetka,
siedząc już w samochodzie zastanawiała się nad dzisiejszym
zachowaniem ojca. Najpierw podrywał kelnerkę, później był
zachwycony z zobaczenia się z April, a na koniec wydawał się
zakłopotany spotkaniem Amber. Ecila nie za bardzo wiedziała, czy to
ostatnie było wynikiem jej obecności. Prawdopodobnie tak. W końcu,
który mężczyzna czułby się swobodnie ze swoją nową dziewczyną,
wiedząc że córka ich obserwuje?
—
Wszystko gra?
—
Tak, wszystko okey.
—
To dobrze. Mam nadzieję, że nie jesteś zła za Amber. Nie miałem
pojęcia, że ją spotkamy.
—
Nic się nie stało. Pewnie zanudziłbyś się na śmierć na
zakupach ze mną, a tak, pogadałeś sobie ze swoją dziewczyną.
Thomas
zerknął na Alice z niedowierzaniem.
—
Naprawdę zaakceptowałaś Amber?
—
No wiesz... Nie mam zamiaru stawać na drodze do waszego szczęścia.
Zresztą powinnam się przyzwyczajać. Ty znalazłeś sobie nową
dziewczyną, a mama pewnie niedługo znajdzie sobie nowego chłopaka.
Mężczyzna
zatrzymał się na światłach i ponownie spojrzał na córkę.
—
Jane?
—
No a czemu nie? Myślisz, że kobieta przed czterdziestką nie może?
—
Nie, nie. Może, ale nie wydawało mi się, żeby kogoś szukała.
—
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że rozmawiacie ze sobą na takie
tematy — zaśmiała się nastolatka.
—
No nie, nie...
— A
poza tym mama ma jeszcze czas, a prawdziwa miłość przychodzi
niespodziewanie.
—
Prawdziwa miłość? — zapytał Tom, ruszając.
—
No wiesz... ta wielka, jedyna, do końca życia.
—
Uważasz, że taka istnieje?
— A
ty tak nie uważasz?
—
To nie jest takie proste.
Ecila
przyjrzała się ojcu. Chciała mu zadać wiele pytań. Dlaczego
ożenił się z jej mamą? Dlaczego ją zdradził? Czy naprawdę ją
kochał? Dlaczego dopuścił do rozwodu? Dlaczego jest z Amber?
Dlaczego nie wierzy w prawdziwą miłość? Chciała go o to zapytać,
ale wiedziała, że nie da jej jasnej odpowiedzi, bo one należą do
części jego tajemnicy, którą najwyraźniej nie chce się z nią
podzielić.
—
Jesteś głodna?
—
Może trochę — odparła dziewczyna, wysiadając z samochodu.
—
To chodźmy, zrobimy na kolacje naleśniki. Co ty na to?
—
Świetnie, ale ty smażysz.
Thomas
roześmiał się i zaprosił córkę do windy.
Ledwie
weszli do kuchni, a ze spodni mężczyzny odezwała się komórka.
—
Słucham?A to ty... Co? Ale teraz?... Nie, nie mogę. Znajdź kogoś
innego... Posłuchaj... No rozumiem, ale.... Dobrze. Kiedy dokładnie?
Cholera jasna, dobra... Nie dziękuj, bo i tak cię zabiję. Taa...
Cześć.
Brunetka
przyglądała się, jak ojciec chowa telefon i przez chwilę waha
się, ale w końcu na nią spogląda.
—
Nici z naleśników?
—
Przepraszam, aniołku — mówi Tom i przytula córkę. — Dzwonił
do mnie kolega z pracy. Nagła sprawa. Musze jechać.
—
To nic — powiedziała Ecila. — Posiedzę sobie albo... może się
spotkam z przyjaciółką.
—
Jaką przyjaciółką?
—
Z... Ann.
—
Córką Charlotte?
—
Tak, z nią.
—
Świetnie. Dzwoń do niej, zaproś ją do nas. Masz wolny wieczór to
się spotkajcie. Lepsze to niż siedzenie samemu — ucieszył się
Thomas, który zaczynał mieć już wyrzuty sumienia, dlatego że
zostawia córkę.
—
Dobrze. To idę do siebie. Zadzwonię. A ty, kiedy wrócisz?
—
Późno.
— W
porządku.
Ecila
pobiegła do swojego pokoju i dokładnie zamknęła drzwi. Wygrzebała
z torebki telefon i wykręciła numer przyjaciółki.
—
Ann? Hej.
—
No cześć. Co jest, Alice?
—
Jesteś w domu?
—
Tak, a co?
—
Nie masz ochoty iść na miasto?
—
Dziś?
—
Nie, w poniedziałek. Ann! Ogarnij się. Jest sobota. Możemy iść
do klubu Jamesa.
—
No, nie wiem. Nie najlepiej się dzisiaj czułam.
—
Czułaś? Czas przeszły?
—
No tak, ale musiałabym przekonać mamę.
—
Dla ciebie to chyba nie problem.
—
No, nie. Dobra, możemy iść.
—
Świetnie. To za półtorej godziny pod klubem Jamesa.
— W
porządku. Do zobaczenia.
Tak bym chciała, aby Jane i Thomas się znowu zeszli, no ale nie wiem, co nam zgotujesz i pozostaje tylko czekać. ;) Ogólnie tak wolno toczy się akcja, a ja jestem taaka ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak Ecila wykorzysta informacje o Benie i Robercie. W tym rozdziale nic nie zdradziłaś na ten temat, a szkoda.
No i jestem ciekawa, kiedy Alice uda się skontaktować z Ecilą. Cóż, Ecilę nawet polubiłam, bo nie jest aż taka straszna. Zjadliwa, o!
Zabrakło mi Jane, ale przecież nie zawsze ona musi być w rozdziałach. No i czemu nie ma sprawy z Mattem? On też rzadko się pojawia, a jest dość znaczącą postacią, bo w końcu Alice ma go na liście swoich marzeń (nono, ale to 'zabrzmiało' ;)).
Co do błędów, to gdzieniegdzie zdarzyła Ci się literówka, no i problemy z dialogami. Wytykać nie chcę. ^^
Czekam na szesnastkę!
Pozdrówki! :))
Och, nareszcie nowość u Ciebie, kochaniutka! Ne powiem spotkanie Thomasa z córką przebiegło w bardzo urozmaiconej atmosferze, powiedzmy Nawet Ecila w tym rozdziale już nie jest taka nieznośna. Prawdę mówiąc chwilami można, nawet zapomnieć, że doszło do owej niepokojącej zamiany pomiędzy dziewczętami. czyżby złe alter ego zaczynało, hmm... łagodnieć? Nie, przecież lampart nigdy nie zgubi cętek,to oczywiste. pozostaje jedynie czekać na nowy wybuch diabelskiego charakteru brunetki. Ciekawostką jest zachowanie jej ojca. gdzieś z tyłu głowy błysła mi myśl, że pomiędzy nim, a Amber trwa kryzys. Najpierw podrywał tę kelnerkę, potem spotkał dawną koleżankę i na koniec nie był zachwycony widokiem kochanki w centrum handlowym, co się zatem stało? Wyjazd do Nowego Jorku może być bardzo wygodnym pretekstem, by zerwać wszelkie niewygodne więzi, prawda? Co za tym idzie sojusz z Wiktorią niekoniecznie będzie potrzebny. No i ostatni problem jakimś siódmym zmysłem przeczuwam kłopoty Ann. Nastolatka źle się, a mój doświadczony nos podpowiada mi pewne oczywiste rozwiązanie tych kłopotów zdrowotnych. Jednakże dla kogoś, kto jest związany z narkomanem to nie byłaby chyba najszczęśliwsza wiadomość. Zabrzmiało to dość tajemniczo, lecz na razie nie zdradzę, o czym pomyślałam. w końcu są to, zaledwie moje przeczucia i raczej się nie sprawdzą. Cóż, czas pokaże, czy mam rację. o tyle treści. Natomiast doradzałabym Ci, Alicjo oczyścić zakładkę SPAM, żeby nie pogubić się w starych powiadomieniach. nowy szablon bardzo pasuje do obecnego klimatu Twojego opowiadania. Ostatnio stale mam mało czasu, dlatego korzystam z okazji, aby zostawić ten komentarz u Ciebie i nie mieć większych zaległości.
OdpowiedzUsuńMnie chyba równie mocno jak Ecilę ciekawi przebieg rozmowy Jane i Thomasa. No bo, kurczę, musieli podjąć jakiś wątek, który tak wpłynął na kobietę. A nie sądzę, by aż tak przejęła się studiowaniem w Nowym Jorku, bo w końcu jeszcze zostało trochę czasu na podjęcie decyzji i nic nie jest przesądzone. Jane zawsze może próbować nakłonić córkę, by wybrała uczelnię bliżej domu. Chociaż ja na miejscu dziewczyny wolałabym wyjechać i spełniać własne marzenia. A tak swoją drogą, to zastanawiam się, jak na wiadomość o wyjeździe ojca zareagowałaby Alice.
OdpowiedzUsuńI mam wrażenie, że nawet Thomas powoli ma dość Amber, na co wskazuje ich sztywne zachowanie w centrum handlowym. Cóż, nie sądzę, by z taką kobietą ktokolwiek był w stanie wytrzymać. Ona sobą nic nie reprezentuje.
Podsłuchana na parkingu rozmowa Bena i Roberta także intrygująca. Zastanawiam się, czy Ann wiedziała o problemach narkotykowych swojego byłego. A może nawet sama jakoś w tym siedzi? Ciekawe, jak Ecila wykorzysta tą wiedzę, bo wątpię, by machnęła na to ręką i zajęła się czymś innym.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wybacz, że znów z takim opóźnieniem, ale naprawdę mam jakieś urwanie głowy teraz!
OdpowiedzUsuńEcila... Wiesz, szczerze mówiąc to lubię ją coraz bardziej! Może i jest tą złą stroną drogiej Alice, ale czuję, że z nią będzie znacznie więcej zabawy. Ciągle chce gdzieś wychodzić, nie pozwala sobie mówić, co ma robić, chodzi własnymi ścieżkami i poradzi sobie w życiu, bez pomocy matki, która - oczywiście - chce dla niej zupełnie czego innego, aniżeli Ecila. Podoba mi się to, że ona robi się taka rozluźniona. Nie jest, że tak powiem, drętwa, jak Alice. Da się z nią zabawić i w ogóle. Ann musi się temu dziwić, bo przecież to dwie skrajnie różne osoby, ale z drugiej strony pewnie się cieszy, że Alice sama proponuje jakieś wyjścia. Miło czasem opuścić nudny dom w towarzystwie własnej przyjaciółki, prawda? Myślę, że Ecila w tym momencie bardzo wpasowuje się w gust Ann. A co do Roberta - jeśli dobrze zrozumiałam, to to ten, który jest z Mattem, tak? Dobrze o nim świadczy, że dla chłopaka chce rzucić to świństwo :D Ale niekoniecznie dobrze, że Ecila go zauważyła, bo teraz może to wykorzystać przeciwko niemu i powiedzieć wszystko Mattowi, a ten z pewnością nie będzie tak wyrozumiały. Zwłaszcza, że chyba sam zaczyna coś czuć do dziewczyny...
Thomas wydaje mi się takim starym prykiem, tatusiem playboyem, który rzuca się na wszystko, co się porusza. Tu jakieś uśmieszki i nie wiadomo co z kelnerką, a potem znowu spotyka kobietę, z którą odważył się zdradzić matkę Alice. Na jego miejscu byłoby mi głupio w takiej sytuacji, a ta kobieta po słowach Ecili, że Thomas jest po rozwodzie, powinna spalić się ze wstydu, naprawdę. Niestety, ludzie zazwyczaj nie wiedzą, czym tenże wstyd jest...
I przyszła Amber. Od razu widać, że Ecila coś knuje. Była dla niej zbyt potulna i miła. Thomas, gdyby znał własną córkę, wcale by jej nie uwierzył, że rzekomo ją zaakceptowała, lecz zacząłby się jednak martwić. Ale co on może wiedzieć o Alice, a tym bardziej Ecilii, prawda? ;)
Nie sądzę jednak, aby fakt, że Alice może chciec wybrać jakieś inne studia, rzeczywiście był powodem ku temu, aby Jane zachowywała się w taki sposób. Wydaje mi się, że kobieta bardziej przeżywa to, że Thomas zamierza wyjechać do Nowego Jorku. W końcu wtedy zapewne już całkowicie straci nadzieję na odzyskanie go, a wydaje mi się, że jej dalej na nim bardzo zależy. Ha, wydaje mi się... Ja jestem tego pewna. Więc zapewne to właśnie to sprawia, że kobieta popada w depresję. I w tym rozdziale, kiedy Thomas rozmawiał z Ecilą o jej matce, zachowywał się tajemniczo. Jakby sam także nie do końca zapomniał o Jane. Jakby gdzieś tam głęboko w środku także ją kochał dalej, mimo tego, co im się przytrafiło. Dlatego też ja wciąż uważam, że oni jeszcze do siebie wrócą, tylko Thomas jeszcze nie dorósł i nie zdaje sobie sprawy z tego, że jedynie przy Jane kiedykolwiek będzie szczęśliwy. Amen.
Na koniec, oczywiście, pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny! ^^