Layout by Raion

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 14


"Dzieci z początku kochają swych rodziców,
gdy są starsze, sądzą ich, czasem im wybaczają."
Oscar Wilde

Jane leżała wyczerpana na szpitalnym łóżku. Jednak wszelkie zmęczenie zeszło na drugi plan, kiedy zobaczyła pielęgniarkę, niosącą do niej małe zawiniątko. Kobieta wzięła je i odsunęła biały kocyk. W ramionach trzymała cieplutką, zaróżowioną istotkę, która smacznie spała. Blondynka delikatnie pogłaskała pucołowaty policzek. Dziecko mruknęło cicho, ale nie obudziło się.
Ma pani zdrową dziewczynkę. Podczas badania była grzeczna jak aniołek — powiedziała starsza pielęgniarka z uśmiechem. — Gratuluję.
Dziękuję — odezwała się Jane, tylko na chwilę podnosząc wzrok.
Kiedy kobieta wyszła z sali w drzwiach staną Thomas.
Blondynka ucałowała czółko córeczki i spojrzała na męża, który wciąż stał i patrzył na nie.
Chodź, zobacz naszą ślicznotkę — zachęciła.
Mężczyzna był blady i wyglądał na lekko poddenerwowanego. Niepewnym krokiem zbliżył się do szpitalnego łóżka, ostrożnie siadając na jego brzegu.
Spójrz na naszą maleńką córeczkę. — Uśmiechnęła się Jane, podsuwając Thomasowi zawiniątko.
Brunet w milczeniu wpatrywał się w śpiące dziecko aż w końcu odezwał się dziwnie drżącym, słabym głosem:
Moja mała, Alice.
I wtedy dziewczynka podniosła lekko opuchnięte powieki i spojrzała na Toma ciemnoniebieskimi oczami, odrobinę zezując. Mężczyzna uśmiechnął się do córki, a ta zapiszczała wysokim głosem.
Chyba mnie lubi — zaśmiał się, a Jane wydawało się, że starł z policzka łzę.
Nie lubi. Kocha — powiedziała. — A jeśli jeszcze nie kocha to pokocha, tak jak ja cię pokochałam.
Thomas, uważając na dziecko, pochylił się i złożył na ustach żony czuły pocałunek. Następnie odsunął się i jeszcze raz spojrzał na Alice.
Wykapana mamusia. Jasne włoski, niebieskie oczka. Moja śliczna, kochana kobietka.
Jest jeszcze malutka i może później okaże się, że przypomina ciebie.
Nie. Jest dokładnie taka jak jej mama. Mały aniołek.
Jane westchnęła cicho i przymknęła powieki.
Siedziała w salonie i przeglądała gazetę, ale nie mogła się na niej skupić. Nagle do pomieszczenia wbiegła szczuplutka dziewczynka w czerwonej sukience w groszki. Z uśmiechem na ustach pochyliła się nad oparciem kanapy i zapytała:
Mamo, gdzie tatuś?
Musiał dłużej zostać w pracy — skłamała Jane.
A kiedy wróci? — dopytywało się dziecko.
Niedługo, aniołku — odpowiedziała matka z bladym uśmiechem i odłożyła gazetę na stolik. — Masz ochotę na szarlotkę?
Tak! — ucieszyła się Alice i poskoczyła, a razem z nią podskoczyły dwa sterczące kucyki.
To idziemy do kuchni.
Kiedy dziewczynka zajadała się wypiekiem mamy, kobieta stała w oknie i wypatrywała powrotu męża. Dzwonił do niej trzy godziny temu i powiedział, że musi dłużej zostać w pracy, ale Jane znała prawdę, a właściwie podejrzewała jaka ona jest.
Mamo?
Słucham, kochanie — Blondynka odwróciła się w stronę córki i zobaczyła, że mała zdążyła już zjeść kawałek ciasta.
Czy „niedługo” będzie zaraz?
Alice... — Nie dokończyła, bo usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Dziewczynka też to usłyszała i natychmiast zerwała się z miejsca. Wybiegła z kuchni, a matka podążyła za nią.
Tata! — wykrzyknęła Alice, wyciągając ręce w stronę mężczyzny w białej koszuli, który ledwo zdążył wejść do mieszkania.
Thomas z łatwością podniósł sześcioletnią córkę i uśmiechnął się do niej.
Stęskniłaś się, mój aniołku?
Tak, bardzo — odezwała się dziewczynka i objęła ojca za szyję.
Jane stała i uśmiechała się jak przystało na zadowoloną matkę i żonę. Kiedy w końcu Tom na nią spojrzał, postawił Alice na podłodze i delikatnie trącając jeden z kucyków, powiedział:
Leć do swojego pokoju. Niedługo do ciebie przyjdę i poczytam ci o księżniczkach i smokach, dobrze?
Dobrze — zgodziła się sześciolatka, ale nagle się zawahała i zapytała. — A długo trwa to „niedługo”?
Mężczyzna zaśmiał się łagodnie i przykucną przy córce.
Zobacz — polecił, wyciągając rękę z zegarkiem. — Przyjdę do ciebie za piętnaście minut. Ty też masz zegarek w swoim pokoju i jeśli zobaczysz, że ta wskazówka będzie tu, to znaczy, że już do ciebie idę. Dobrze?
Alice pokiwała głową i poszła w kierunku schodów.
Chodź do kuchni to podgrzeję ci kolację — odrzekła w końcu Jane.
Już jadłem, dziękuję — powiedział, podchodząc do żony i całując ją w policzek.
Kobieta zacisnęła usta, czując kwiatowy aromat „obcego” mydła i intensywniejszą woń męskich perfum. Tom musiał się nimi niedawno spryskać, chcąc zatuszować jakiś inny zapach. Prysznic lub kąpiel też musiał wziąć.
Jadłeś?
Tak. Kolega przyniósł trochę żarcia w czasie przerwy — wyjaśnił, wracając po teczkę, którą zostawił na szafce, znajdującej się przy wejściu.
Rozumiem — mruknęła Jane.
To dobrze. Idę się przebrać, a później poczytać Alice.
Alice nie mogła się ciebie doczekać.
Thomas uśmiechnął się tylko i poszedł.
Jane otworzyła oczy i zobaczyła, że stoi przed nią córka w mundurku szkolnym i torbą, przewieszoną przez ramię.
Wszystko w porządku? — zapytała.
Tak, tak. — Kobieta wstała z krzesła i wyszła z kuchni, nawet nie dopijając swojej ulubionej kawy.
Obie panie wsiadły do samochodu i ruszyły z podjazdu. Auto jechało dobrze znaną trasą, wioząc brunetkę do szkoły. Między kobietami narastała cisza, wywołując u Ecili dziwne poddenerwowanie. Nastolatka znów czuła, że jej mamie nie dopisuje dobry humor, a dziewczyna nie lubiła, nie wiedzieć co się dzieje. Już nawet otwierała usta, ale Jane ją uprzedziła.
W środę muszę wyjechać do Karoliny Południowej, a dokładniej do Columbii. Szefowa niedawno założyła tam nowy oddział i prosiła mnie o pomoc. Jestem jej zaufaną, główną księgową i chce, żebym pojechała tam z nią, pomogła w rachunkach oraz wprowadzeniu do nich nowej księgowej.
Ecila przez chwilę w milczeniu wpatrywała się w kobietę, która wciąż nie odrywała wzroku od jezdni.
Na ile wyjeżdżasz? — zapytała w końcu nastolatka.
Możliwe, że nie będzie mnie pięć dni.
Pięść dni? Aż pięć? Super! Może uda się zrobić jakąś imprezkę? Albo gdzieś wyjść? Pięć dni wolności — ekscytowała się Ecila, obserwując mijane budynki i ludzi.
Tak się zastanawiałam czy poradziłabyś sobie sama, czy wolałabyś na ten czas pomieszkać u swojego ojca.
Brunetka odwróciła się powoli.
Pomieszkać u mojego ojca? — zapytała niepewnie, czując jak jej plany właśnie legły w gruzach.
Jeśli on by się zgodził i ty byś chciała — odezwała się Jane, starając się brzmieć zupełnie normalnie, a nawet obojętnie, ale chyba jej nie to wyszło.
Mamo... Czy ty pokłóciłaś się z tatą?
Nie, skąd. Czasy, kiedy się kłóciliśmy dawno minęły — odpowiedziała kobieta, zatrzymując się na pasach.
Wciąż się kłócicie, gdy tylko macie do tego okazję.
Wszystko jest w porządku — upierała się Jane. — Rozmawiałaś z nim wczoraj?
Tak. Zadzwonił do mnie, a ja zgodziłam się spędzić z nim weekend.
To świetnie.
Ecila wyczuła jawne kłamstwo w głosie matki. Było dla niej jasne, że kobieta pokłóciła się ze swoim byłym mężem, ale nie wiedziała, o co. O Amber? O Alice? O alimenty? No o co?!
Czemu się tak na mnie patrzysz, Alice?
Nie... nic — mruknęła brunetka, dochodząc do wniosku, że szybciej dowie się, co gnębi jej matkę, pytając się o to Toma.
***
Historia. Przedmiot znienawidzony przez wszystkie uczennice, które tkwiąc w niewiedzy co do charakteru Sophii Sharp, wybrały go.
Ecila weszła do sali równo z dzwonkiem, tuż przed nauczycielką. Trzy miejsca były puste i raczej nie zanosiło się na to, żeby dzisiaj miałoby to ulec zmianie. Profesorka nie znosiła spóźnień i lepiej już było w ogóle nie przychodzić na lekcję. Chociaż... Brunetka doskonale zdawała sobie sprawę, że nieprzyjście na lekcję równało się z przymusem podania bardzo dobrego powodu, a nieobecna ostatnio uczennica musiała także liczyć się z wysokim prawdopodobieństwem przepytania jej przez panią Sharp. Nieraz zdarzały się też kartkówki, zwłaszcza gdy nie było sporej liczby dziewcząt, sporej zdaniem historyczki.
Ecila szybko usiadła obok Ruby i wyjęła podręcznik oraz zeszyt.
Cześć — przywitała się cicho.
Szatynka skinęła tylko głową, nie odrywając wzroku od biurka profesorki, która właśnie sprawdzała listę. Głos pani Sharp był oschły, znudzony i niezbyt głośny. Patrząc na nią dziewczynie wydawało się, że nauczycielka ma serdecznie dość swojej pracy, a wszystkie uczennice w sali ma za idiotki.
Ecila chcąc nie chcąc, także zwróciła wzrok na wysoką i sztywną kobietę w granatowym żakiecie, która swoim sposobem bycia bardziej przypominała generała niż pedagoga.
Nagle Ruby zerwała się, słysząc własne nazwisko, tak szybko, że przewróciła krzesło, które z łoskotem uderzyło o posadzkę.
Sophia Sharp przerwała odczytywanie listy i spojrzała na sprawczynię całego zamieszania. Przez kilka sekund patrzyła w milczeniu na szatynkę, niczym sęp na ledwo żywą ofiarę, a następnie powróciła do sprawdzania obecności.
Ruby ostrożnie podniosłą krzesło i jeszcze ostrożniej na nim usiadła. Ręce jej się trzęsły, policzki były zaróżowione, a na skroni pojawiły się kropelki potu.
Dla Ecili to było całkiem ciekawe. Prawie słyszała dudnienie serca w piersi przyjaciółki. I to spowodowała jedna kobieta! Jedna kobieta, budząca większą grozę niż duch albo jakiś potwór w horrorze. Tylko dlaczego? Może dlatego, że była bardziej realna niż wymyślone przez filmowców stwory? Ona była jak morderca, włamujący się do mieszkania. Spokój takiej uczennicy zostaje zakłócony, a perspektywa piekła jakie może zgotować pani Sharp jest bardzo prawdopodobna. Brunetka uśmiechnęła się sama do siebie z myślą: Podoba mi się ta babka.
Nagle Ecila poczuła szturchnięcie w żebra i szybko zorientowała się, że to jej kolej na liście. Podniosła się zwinnie i powiedziała zupełnie zwyczajnym głosem:
— Obecna.
Sophia Sharp musiała zauważyć niedawny uśmieszek nastolatki, bo znów porzuciła sprawdzanie obecności na rzecz zaciśnięcia wąskich warg i przyjrzenia się uczennicy zmrużonymi oczami. Siedemnastolatka spokojnie odwzajemniała spojrzenie, posyłając profesorce przyjazny uśmiech.
— Czy coś cię bawi, panno Hidden?
— Skąd.
— Masz wyjątkowo dobry humor — powiedziała nauczycielka, tak jakby bycie w dobrym nastroju było grzechem.
— Owszem, mam dobry humor — przyznała Ecila, ciesząc się w duchu z wyrazu osłupienia, które na chwilę, ale to dosłownie chwilę, zagościło na twarzy pani Sharp. Do tego dziewczyna znów poczuła lekkie uderzenie, tym razem w nogę.
— A co sprawiło, że masz dobry humor... panno Hidden?
— Mam wiele powodów, by się cieszyć, proszę pani — odpowiedziała grzecznie, nie przestając się uśmiechać.
— Doprawdy? — zapytała uprzejmie profesorka, ale brunetka domyśliła się, że kobieta już obmyśla plan, jak zepsuć swojej uczennicy ten dobry humor.
Ecila już otwierała usta, by odpowiedzieć, ale w tej samej chwili Ruby uszczypnęła ją tuż pod kolanem. Nastolatka podskoczyła i obrzuciła przyjaciółkę oburzonym spojrzeniem, jednak szatynka natychmiast odwróciła wzrok.
— Panno Hidden, co to ma znaczyć?
Siedemnastolatka ponownie zwróciła się w stronę nauczycielki, która tym razem nie ukrywała niezadowolenia. Mimo tego dziewczyna, zamiast odpowiedzieć na pytanie, przywołała na twarzy delikatny uśmiech.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Stanęła w nich drobna, czarnowłosa kobieta o oliwkowej cerze i ciemnozielonych oczach, ubrana w ołówkową spódnice i błękitny sweterek. Uśmiechnęła się przepraszająco do profesorki, mówiąc:
— Przepraszam za przerwanie lekcji, ale pani dyrektor prosi do swojego gabinetu. To jakaś bardzo ważna sprawa.
— Dobrze, już idę — powiedziała Sharp, a kiedy drzwi się zamknęły za sekretarką, dodała. — Proszę przeczytać dzisiejszy temat z podręcznika i zrobić notatki. Możecie być pewnie, że wszystko sprawdzę.
Przy ostatnim zdaniu spojrzała na brunetkę, po czym wyszła. Na początku w sali żadna z uczennic nie odważyła się odezwać, ale później w pomieszczeniu dało się słyszeć wymianę zdań kilku dziewcząt, początkowo ciche, a po kilku minutach bardziej śmiałe i otwarte. Do Ecili dotarło nawet kilkukrotnie imię „Alice”, świadczące o tym, kto jest przedmiotem części z tych rozmów. Nastolatka musiała przyznać w duchu, że miała wiele szczęścia. Gdyby nie Florence Plessis – sekretarka, to profesorka dalej, by ją męczyła.
— Coś ty najlepszego narobiła? — zapytała zdenerwowana Ruby.
— Nic nie zrobiłam. Grzecznie odpowiadałam na pytania.
— Może i grzecznie, ale dla pani Sharp to jak sygnał do ataku. Teraz to masz przechlapane, a my razem z tobą.
— Przesadzasz — zlekceważyła całą sytuację Ecila.
Szatynka pokręciła głową w geście bezradności.
— Mam taką nadzieję.
— Nasza kochana Alice zajrzała do paszczy lwa — zaśmiała się Annabella, siadając na kancie ławki przyjaciółek.
— Tak, a teraz ten lew nas połknie żywcem.
— Wyluzuj, Ruby — powiedziała Ann.
— Właśnie. Co nam zrobi? — dodała Ecila.
— Co? Co?! Jak to, co? Będzie teraz nas gnębiła pytaniami i kartkówkami. Cud będzie jak zdamy — odparła coraz bardziej zdenerwowana dziewczyna. — Przecież ją znacie. Wiecie jaka jest. Ona nie wybacza i nie zapomina.
— Ale ja nic złego nie zrobiłam — uparła się siedemnastolatka. — Uśmiechnęłam się, wielki mi grzech.
— To nie chodzi o uśmiech. Ona zobaczyła, że ty się jej nie boisz, więc teraz zrobi wszystko, żebyś zmieniła zdanie.
— Dajcie spokój, dziewczyny — zaczęła Annabella. — To Pirania, zawsze była cięta. Powścieka się i jej przejdzie.
— Jasne. Przez tydzień albo dwa będzie nam robiła co lekcje kartkówkę, a później wróci do starego systemu – kartkówka raz w tygodniu, a tak to odpyta ze trzy osoby.
— Może i tak, ale nie liczyłabym, że tobie Alice szybko odpuści — powiedziała Ruby.
***
Victoria nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Alice Hidden nieźle wkurzyła panią Sharp, a co za tym idzie na następnej lekcji cała klasa otrzyma kartkówkę w prezencie.
Boże, co za idiotka — pomyślała ze złością. — Jeszcze tylko tego mi brakuje. Może, gdyby Pirania wróciła na lekcję, to przynajmniej porządnie oberwałoby się tej głupiej małpie.
Blondynka wyjęła komórkę i sprawdziła która godzina. Jej mama powinna już tutaj być. W końcu miały się razem wybrać na zakupy. Dziewczyna weszła w kontakty i odnalazła numer do swojej rodzicielki. Po dwóch sygnałach Amber odebrała telefon.
— Gdzie jesteś, mamo?
— Jeszcze w domu, ale zaraz wychodzę. Tom zaprosił mnie na obiad. Oczywiście się zgodziłam. Tylko nie za bardzo wiem, w co się ubrać. Może założę tę czarną sukienkę, którą sobie ostatnio kupiłam. Co o tym myślisz? Zresztą nieważne. Zaraz czegoś poszukam. A ty czegoś chciałaś?
Victoria w zdumieniu słuchała własnej matki.
— Jak to wychodzisz? Przecież miałyśmy się spotkać pod szkołą i jechać na zakupy.
— Eee... tak?
— Tak, mamo.
— Oj, Vicki — mruknęła Amber. — Ciągle tylko te zakupy i zakupy. Nic się nie stanie, gdy dziś na nie nie pójdziesz.
— Przecież... przecież to ty ciągle chodzisz na zakupy.
— Nie bądźmy takie drobiazgowe.
— Ale przecież się umawiałyśmy, obiecałaś mi — jęknęła zawiedziona Victoria.
— Obiecywałam czy nie obiecywałam, wszystko jedno. Thomas mnie zaprosił na obiad, to ważne. Czemu nie możesz tego zrozumieć?
— A dla mnie ważna jest sukienka na przyjęcie u bliźniaczek.
— Kupisz ją innym razem.
— Ale przyjęcie jest już jutro!
— I ty jeszcze nie masz sukienki?! Jak zawsze wszystko na ostatnią chwilę. Jesteś taka bezmyślna, Victorio!
Blondynka zacisnęła dłoń na komórce, którą miała teraz ochotę wyrzucić. Była zła i zawiedziona. Nie mogła uwierzyć, że jej matka znów odstawia ją na bok.
— Przecież sama mówiłaś, że zdążę ją kupić dzień przed przyjęciem!
— Oczywiście, teraz wszystko składaj na mnie.
— Tak, jasne. Za to ty jak zwykle masz mnie w dupie i uganiasz się za kolejnym facetem.
— Jesteś bezczelna — zdenerwowała się Amber.
— Tak, bo to ja zawsze jestem ta zła. Wiesz co? Wypchaj się! Sama sobie kupię tę sukienkę. Nie potrzebuję twojej pomocy ani pieniędzy.
— Prędzej czy później i tak do mnie przyjdziesz.
Victoria oderwała telefon od ucha i przerwała połączenie. Aż cała się trzęsła ze złości. To ona jest bezczelna? Ona?! A kto łamie obietnice? Kto wciąż zapomina, że ma córkę? Kto wiecznie kursuje między fryzjerem, kosmetyczką, galerią a solarium? No i klinikami oferującymi operacje plastyczne. Ciągle tylko coś poprawia i naciąga, próbując zatrzymać płynący czas.
Dziewczyna włożyła komórkę do torebki i skierowała się w stronę przystanku. Miała zamiar wrócić do domu, wziąć swoje oszczędności i udać się do galerii. Nie chciała zrezygnować z dzisiejszych zakupów, a jeśli mama nie pojedzie z nią i jej nie doradzi, to trudno.
Niech sobie idzie na ten durny obiad z kochanym Tomem — pomyślała zirytowana postawą rodzicielki.
— Victoria?
Blondynka odwróciła się i zobaczyła, stojącą za nią Alice.
Czego do cholery ona ode mnie chce?
— No, co?
— Musimy pogadać — powiedziała brunetka, rozglądając się dookoła.
Na przystanku stało kilka osób ze szkoły, które przyglądały im się z zainteresowaniem.
— Ze mną? — zdziwiła się Victoria. — Nie jestem twoją przyjaciółką. Twoja przyjaciółka jest tam.
Ciemnowłosa dziewczyna odwróciła się i zobaczyła wsiadająca do samochodu Ruby.
— Tylko że to z tobą chcę porozmawiać.
— Co za zaszczyt — zironizowała nastolatka. — Czego chcesz?
— Nie tutaj.
— Sorry, ale jak nie tu, to nigdzie. Spieszę się.
— Chodzi o naszych rodziców.
Vicki zmrużyła oczy. Nie miała zamiaru rozmawiać o tym z nikim, a tym bardziej z Alice Hidden, aktualnie wrogiem numer jeden.
— To świetnie, ale mam to gdzieś.
Jednak siedemnastolatka nie chciała zrezygnować. Złapała Victorie za łokieć i wyszeptała:
— Musimy ich rozdzielić.
— Taa... Łatwo mówić.
— Razem coś wymyślimy. Ty nie chcesz, żeby twoja matka się spotykała z moim ojcem i ja też tego nie chce. Lepiej połączyć siły.
Blondynka rozejrzała się i odciągnęła rozmówczynie na bok.
— Mam ci pomóc?
— A dlaczego nie? Zamiast się bezsensownie kłócić możemy spróbować coś wymyślić.
— Zakopać topór wojenny, paść sobie w ramiona i zostać najlepszymi przyjaciółkami? — zaśmiała się dziewczyna.
— Wątpię, żebyśmy zostały najlepszymi przyjaciółkami, a już na pewno nie rzucę ci się w ramiona — odparła Alice z ironicznym uśmiechem.
— Ja też sobie tego nie wyobrażam.
— Ale jedno nie wyklucza drugiego. Mamy wspólny cel, skupmy się na nim. Chyba warto zaryzykować, no nie?
Victoria pomyślała o matce szykującej się na obiad z Thomasem.
— Może i warto.
— To chodźmy do tej kawiarni na rogu. Porozmawiamy. 

13 komentarzy:

  1. Widzę, że jeden punkt z listy Ecila zaczęła wypełniać. No to jestem ciekawa, jak spróbuje razem z Victorią rozdzielić rodziców. Nie powinna się w to mieszać, ale to Ecila, jej wszystko wolno.
    Nieźle Ecila wkopała Alice. Jestem ciekawa, jak Ecila potoczy sprawę z historyczką. Ruby za bardzo panikowała, szkoda, że myślała, w sumie, tylko o sobie.
    Czekam na piętnastkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ecila obiecywała, że spełni prośby Alice i pewnie będzie starała się to zrobić. A jakie będą tego konsekwencje? Chyba Ecilę nie za bardzo to obchodzi.
      Owszem, Ruby trochę panikowała, ale ona taka jest. Nie lubi pakować się w kłopoty i woli trzymać się na uboczu. Zależy jej na dobrych ocenach (wymagający ojciec i kompleksy na punkcie własnego wyglądu robią swoje, więc trzeba jakoś podnieść własną samoocenę). Ale to nie jest tak, że myślała tylko o sobie. Ruby po prostu zdaje sobie sprawę z konsekwencji, których Ecila chyba nie przewiduje.

      Usuń
  2. Może zacznę od tej mniej przyjemnej strony. Niestety, ale w tekście roiło się od błędów, co nieco utrudniało mi czytanie. Literówki, powtórzenia, interpunkcja również szwankowała. Cóż, do tej pory całkiem nieźle Ci szło, z rozdziału na rozdział z błędami radziłaś sobie coraz lepiej, a tutaj... No cóż, może nie sprawdziłaś, może coś Ci umknęło, no nie wiem, ale pod tym względem jest znacznie gorzej niż dotychczas.
    Dobra, ciotka Elif trochę marudziła, czas na pozytywny.
    Wreszcie dostałam taką Ecilę, na jaką czekałam od kilku rozdziałów! Bezwzględna, bezczelna i wręcz okrutna. No bo kto chciałby rozwalić życie tak bliskiej osoby, jaką jest ojciec? I tutaj kolejny plus: zaczynam dostrzegać w naszej Ecili prawdziwego diabła XD W dodatku z pomocą Victorii!
    Jane... Hm, mam wrażenie, że okłamała córkę, ale mogę się mylić. Muszę poczekać na wyjaśnienie.
    Wiesz co? Szkoda mi Victorii. Biedactwo, mamusia totalnie ją olała. Chociaż mogła trochę uważniej dobierać słowa, w końcu do mamy nie powinno się tak mówić... Ale umówmy się, że to taki wiek, hormony, co oczywiście jej nie usprawiedliwia.
    Co jeszcze? A, szablon. Sądzę, że idealnie oddaje klimat opowieści ;) Dobry wybór :)
    Czekam na piętnastkę i pozdrawiam,
    Elif

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział sprawdzałam, ale jak widać mało uważnie. Ostatnio przeglądałam go jeszcze raz i trochę poprawiałam. Mam nadzieję, że jest lepiej.
      A jeśli chodzi o Ecilę. Mówiłam, że będzie się rozkręcać, a to jest naprawdę początek, bo jej knucie dopiero się zaczyna :) Teoretycznie pomysł z rozdzieleniem Toma i Amber nie był jej. To było jedno z życzeń Alice. Ale kto wie? W końcu to Ecila nie raz szeptała Alice różne rzeczy.
      Victoria może nie zachowała się w stosunku do matki najlepiej, ale oko za oko ząb za ząb. Amber nigdy nie traktowała córki jak naprawdę powinna traktować ją kochająca mama. No i w grę wchodzi Tom, którego dziewczyna nie znosi.
      Cieszę się, że szablon się podoba, bo po długim szukaniu w końcu zalazłam coś co świetnie pasuje do mojej historii.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  3. Och, ten szablon jest śliczny, strasznie tu pasuje, moim zdaniem lepiej, niż gdyby był czarno-biały;)

    Spodziewałam się sprzymierzenia się z Victorią, bo w końcu im obu zależy, żeby rozdzielić ich rodziców. Ecila wreszcie pokazuje swoje prawdziwe oblicze, które wcale nie jest piękne, biorąc pod uwagę, że chce skrzywdzić tak bliską jej osobę - oczywiście zakładając, że Tom rzeczywiście jest jej bliski, bo w końcu to ojciec Alice, a zależność między Alice a Ecilą nie jest jednak do końca wyjaśniona. Mimo wszystko zachowanie się w ten sposób wobec kogokolwiek, po to tylko, aby osiągnąć jakiś swój cel, jest po prostu bezwzględne i wyrachowane. Nie dziwi mnie to jednak, znając już troszkę Ecilę;)

    Nie dziwi mnie też to jej zachowanie względem nauczycielki. W końcu w porównaniu do reszty klasy na pewno ma poczucie jakiegoś oderwania od tej rzeczywistości, skoro nawet ja widzę, jak mało ważny jest gniew jakiejś tam nauczycielki;)

    Cieszy mnie, że Ecila zaczęła działać. Teraz niecierpliwie czekam na jej kolejne kroki, zwłaszcza że bardzo mnie ciekawi, co zaplanuje wspólnie z Victorią w sprawie ich rodziców. A, zapomniałabym - po tym rozdziale wyjątkowo żal mi Victorii. To naprawdę przerąbane, mieć taką matkę.

    Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdzielenie Toma i Amber to jedno z rzeczy, które Ecila obiecała, że zrobi. Rozdzielenia pary chciała Alice, z tym że ona nigdy nie odważyłaby się działać w tym kierunku. Dla Alice jej własne pragnienia, zwłaszcza te bardziej egoistyczne, często pozostają w sferze marzeń, a u Ecili przeciwnie - realizuje je.
      Ecila nie jest osobą, która przyznałaby się do strachu przed kimkolwiek i chciała udowodnić innym jaka jest odważna, a przy okazji zagrać na nerwach nauczycielki.
      Victoria wbrew pozorom nie jest bezwzględnym potworem. Fakt, że nie raz specjalnie kogoś urazi i zmiesza go z błotem, ale wpływ na to mają jej własne kompleksy i brak uwagi ze strony osób, którym powinno zależeć na dziewczynie. I tak, ma przerąbane z Amber.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Ha ha! No ja się nie mogę już doczekać tego, aż Ecila i Victoria zaczną snuć ten swój genialny plan. Znaczy, czy taki genialny, to jeszcze zobaczymy, ale wydaje mi się, że jak obie się za to zabiorą, to naprawdę uda im się rozdzielić rodziców. Swoją drogą ja myślę, że Tom dalej kocha Jane, ale przez ten, jak to się mówi, kryzys wieku średniego, poprzewracało mu się w głowie. Musi poważnie zastnowić się nad tym, czego od życia chce, aby podjąć właściwą decyzję.
    Widzę też, że nawet sama Victoria uważa swoją matkę za taką lalunię, dla której najważniejsze jest to, że by na jej czole nie pojawiła się żadna zmarszczka. Nawet, jeśli grozi to wpakowaniem w siebie 10 kg botoksu. Jeżeli własna córka ma takie stanie o matce, to aż nie chcę mysleć, co mówią inni za jej plecami. Swoją drogą to musi być straszne, wiedzieć, że matka jest pośmiewiskiem znajomych. Wydaje mi się, że Victoria nie byłaby taka zła, gdyby nie jej rodzicielka. To ona nigdy nie pokazuje jej, że ją kocha, wręcz robi wszystko, aby pokazać córce, jak bardzo złe ma o niej zdanie (choć sama bystrością nie grzeszy), przez co Vicky wyrosła na rozwydrzoną małolatę. Może dzięki Alice się to zmieni? Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że teraz to Ecila, to jakoś wątpię...

    Co do nauczycielki, to uwielbiam takie chwile, kiedy coś się owie, a nauczycielka nagle nie wie, jak sie zachować, bo ktoś pokazał, ze w odróżnieniu od reszty klasy wcale się nie boi. Oj, ile razy postawiłam się mojej wicedyrektorce na fizyce. Hahah, to bylo coś! I wtedy człowiek ma tę satysfakcję, że nie dał się stłamsić! Oj, tak, zapewne Ecila czuła się fenomenalnie! Wcale jej się nie dziwię. Tylko żeby sobie znajomości przez to nie zepsuła, bo po takich akcjach naprawdę niektórzy mogą się odwrócić, jeśli ich znudzi ciągłe pisanie kartkówek ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S: Bardzo ładny szablon. pasuje do opowiadania jak ulał ;)

      Usuń
    2. Duet Ecila i Victoria wydaje się idealny i może będzie skuteczny. Zobaczymy w niedalekiej przyszłości.
      Tom i Jane. Ich relacje są skomplikowane. Obecnie łączy ich córka i wspomnienia dawnego związku. Jednak myślę, że nawet jeśli Tom wciąż kocha Jane, to mogłoby być mu trudno do niej wrócić przez to wcześniej nawywijał. Ale kto tam wie...
      Victoria nie jest głupia i widzi to, kim staje się jej matka. Masz rację, że pewnie gdyby nie zachowanie Amber i jej stosunek do córki to Victoria byłaby inna. A plotki? Amber może je ignorować, uważając jaka jest cudowna, ale Vicky z pewnością czuje się okropnie. A jak wiadomo najlepszą obroną jest atak. Ecila wpłynąć na Victorię może, ale chyba nie na lepsze.
      Ecila chyba nie boi się nikogo i nie lubi się podporządkowywać w przeciwieństwie do Alice. Nauczycielka z pewnością była kompletnie zaskoczona i wściekła. No i pewnie będzie chciała się odegrać, co klasie może się nie spodobać. Ale nie ma co uprzedzać. W końcu to Ecila, poradzi sobie :)

      Usuń
  5. Rozdział przeczytałam, niemal zaraz po publikacji. Jenak z racji malowania, które mam teraz w domu nie miałam czasu napisać komentarza. Przyznam szczerze, że najbardziej podobały mi się retrospekcje z przeszłości. Żal mi było tej małej dziewczynki, która nie zdawała sobie sprawy z tego, co jej tatuś robi po pracy. to dobrze, że w końcu się rozwiedli. Według mnie facet, zupełnie nie zasługuje na taką rodzinę. a Amber prędzej, czy późnej go zostawi. Jestem tego najzupełniej pewna. W sumie Ecila po konfrontacji z nauczycielką historii zyskała moje uznanie. Oby tylko teraz nie zawiodła się na tym przymierzu Victorią. wszak jej nieprzyjaciółka nic nie wie, o zamianie. dlatego na pewno będzie próbowała robić na złość naszej bohaterce. Co będzie, gdy Alice wróci do domu tego nie wiem, ale to wszystko nie wróży niczego dobrego. Mogę jedynie czekać na ciąg dalszy i snuć swoje przypuszczenia. Pozdrawiam cię, Alicjo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie najwięcej przyjemności sprawia mi pisanie retrospekcji. Thomas na własne życzenie rozwalił swoje małżeństwo i ma dużo szczęścia, że nie stracił przez to córki.
      Ja bym się o Ecilę nie martwiła. Co by nie wymyśliła Victoria to Ecila znajdzie jakiś sposób, żeby sobie poradzić.
      A co będzie, kiedy wróci Alice? To się okaże.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Tak się zastanawiam, jak to z tymi rodzicami Alice jest tak naprawdę. Widać, że Jane w pewnym sensie nadal kocha Thomasa i nie potrafi całkowicie pogodzić się z jego stratą, szczególnie że to ona wspomina te wszystkie wydarzenia z przeszłości. Tak się zastanawiam, czy skłonności do alkoholizmu także nie wzięły się z problemów związanych z małżeństwem i rozstaniem.
    Jednak z nic w świecie nie potrafię rozszyfrować uczuć Thomasa. Czy to człowiek nie nadający się do stałych związków? Czy nie trafił na odpowiednią kobietę? Czy mu się w głowie poprzewracało?
    To ostatnie jest bardzo prawdopodobne skoro zadaje się z kimś takim jak Amber. Wcześniej nie sądziłam, że z kobietą jest aż tak źle, ale po fragmencie jej rozmowy z Victorią całkowicie zmieniłam o niej zdanie. Skoro już córka widzi, że coś jest nie tak i ma pretensje do matki, że woli wydawać pieniądze i trwonić czas na operacje plastyczne, solarium i kosmetyczkę, zamiast iść z córką na zakupy, bo się umówiły, to jak w takim razie muszą oceniać Amber inni. Z tego powodu współczuję dziewczynie.
    Nie przypuszczałam, że Victoria tak łatwo da się namówić na sojusz, ale po takim odtrąceniu na pewno łatwiej jej to przyszło. Zastanawiam się, jaki plan uknują dziewczyny i co z tego wyniknie. Już nie mogę doczekać się kontynuacji tego wątku.
    Fragment z lekcji również bardzo fajny. Z jednej strony cieszę się, że Ecila dała popalić nauczycielce, ale z drugiej trochę żal mi reszty uczennic, które teraz będą musiały ponieść konsekwencje.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm, po lekturze ostatniej notki uznałam, że ecila nieco spoczęła na laurach przynamniej w rozmowach z matką i ojcem (bo na pewno nie Matthew, chciałabym zobaczyć jeog minę, gdy wyjawiała mu, że zna niejeden jego sekret, niezapomniana chwila. Świetnie poprowadzony dialog, ciekawe, co teraz zrobi chłopak... Co do korepetycji to zachowywała się wg mnie równie dziecinnie co dwunastolatek, więc średnio mi się podobała akurat ta rozmowa), ale teraz juz tak nie uważam. Myślę, że z Victorią może faktycznie być w stanie rozwalić związek ich rodziców. Swoją drogą, co za płytka relacja łączy V z Amber, okropne... nie wiem, kóra jest gorsza, naprawdę. trochę brakuje mi brata Aleksandry, no i perspektywy prawdziwej Alice, ale z drugiej strony tyle się dizeje, że trudno mieć wszystko prawda?XD czekam na jakąś imprezę xD zapraszam na zapiski-condawiramurs i odnalezcprzeznaczenie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy