Layout by Raion

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 13

"Emocje, kaprysy i kłamstwa, fascynacja i gra
Uczucia i ich brak...
Dary, których nie wolno przyjąć...
Kłamstwo i prawda.
Czym jest prawda?
Zaprzeczeniem kłamstwa?
Czy stwierdzeniem faktu?
A jeżeli fakt jest kłamstwem, czym jest wówczas prawda?"
Andrzej Sapkowski

Ecila zostawiła torbę z książkami na nieposłanym łóżku i zeszła na dół. Z kuchni dochodził przyjemny zapach pieczonego kurczaka. Dziewczyna zatrzymała się w drzwiach i przez chwilę obserwowała mamę, która mieszała coś w garnku.
— Nie stój tak, Alice. Lepiej nakryj do stołu. Obiad zaraz będzie gotowy — powiedziała niecierpliwie Jane, odkładając łyżkę.
Nastolatka bez słowa podeszła do szafki i wyciągnęła z niej talerze, a następnie sztućce i szklanki. Wszystko to rozłożyła na stole.
— Weź jeszcze kompot — poleciła kobieta, a sama zajęła się nakładaniem jedzenia na talerz.
Ecila zauważyła, że mama jest jakaś nieswoja i podirytowana. Przyczyną tego mogły być kłopoty w pracy albo... coś innego. Tylko co? Dziewczyna ostatnio starała się nie kłócić z rodzicielką i unikać sytuacji, w których mogłaby się zdradzić. Dlatego sądziła, że powodem rozdrażnienia kobiety nie jest jednak ona.
Przy stole Jane milczała i niewiele jadła. Ecila zerkała na nią co chwilę, jednak w końcu zapytała:
— Coś się stało, mamo?
— Nie. Dlaczego?
— No... wydaje mi się, że jesteś smutna. Nic nie mówisz i mało jesz. Coś w pracy?
— Nie, nie. To nie praca, ale jestem trochę zmęczona. Nie musisz się o mnie martwić — powiedziała, uśmiechając się delikatnie do córki.
Kobiety jadły dalej w ciszy aż Jane odłożyła sztućce i oznajmiła:
— Rozmawiałam z twoim ojcem.
Widelec w dłoni Ecili zawisł w drodze do jej ust.
— Widziałaś się z tatą? Kiedy?
— Nie widziałam. Dzwonił dzisiaj i chciałby się z tobą spotkać w weekend. Mówił, że do ciebie zadzwoni dziś wieczorem.
No i się wyjaśniło — pomyślała Ecila.
— Nie mówił nic więcej? — zapytała dziewczyna, sięgając po szklankę.
— O szczegółach pewnie porozmawia z tobą. Spotkasz się z nim?
Ecila przyjrzała się mamie. Ostatnim razem tak się nie denerwowała. Ciekawe. Czyżby to była wina Amber Thorn?
Może myśli, że ojciec będzie chciał mnie do niej przekonać. W gabinecie dyrektorki nie wyglądały jakby pałały do siebie wielką sympatią.
— Dawno się nie widziałam z tatą — zaczęła nastolatka. — Dlatego myślę, że skoro chce się ze mną spotkać to... chyba dobrze.
— No tak — mruknęła Jane, wstając od stołu. — W końcu to twój ojciec.
— Mamo, czy ty nie chcesz, żebym się z nim spotkała?
— Macie prawo się ze sobą spotykać, a co ja chcę nie jest ważne.
— Mamo, co tata ci jeszcze powiedział? nalegała dziewczyna.
— Nic, córciu. — Jane uśmiechnęła się i szybko zmieniła temat. — Spotkałam dziś panią Warmth i prosiła, żebym cię zapytała czy nie udzieliłabyś dzisiaj po południu jej synowi korepetycji z matematyki. Pójdziesz do nich?
Ecila zmarszczyła brwi. Jej mama zachowywała się naprawdę dziwnie.
— Jeszcze niedawno nie chciałaś bym do nich chodziła.
— Nie. Nie chciałam i dalej nie chcę, żebyś zadawała się z ich starszym synem.
— Dlaczego? — zapytała buntowniczo Ecila.
Dziewczynie nie podobały się tajemnice matki. Wciąż jej czegoś nie chciała mówić.
— Bo nie chcę. Jeśli masz zamiar iść do państwa Warmth to lepiej się pospiesz —powiedziała Jane i wzięła się za sprzątanie ze stołu.
***
Christopher z cierpiętniczą miną wpatrywał się w otwarty zeszyt. Zadanie, które kazała mu rozwiązać Alice było trudne i chłopak mimo próśb nie mógł się doczekać pomocy.
— Już ci tłumaczyłam jak to zrobić. Mógłbyś trochę pomyśleć. Myślenie nie boli.
Dwunastolatek podniósł wzrok na siedzącą obok niego dziewczynę i westchną ciężko.
— Pomóż mi. Tylko kawałeczek, Al.
— Nie. Na sprawdzianie będziesz musiał robić takie zadania sam. Mnie tam nie będzie — powiedziała stanowczo nastolatka. — I nie gap się na mnie tylko na kartkę. Na czole nie mam napisanego rozwiązania.
Po kwadransie i kilku próbach Chris uśmiechnął się zadowolony i wykrzyknął:
— Koszt będzie mniejszy o dwadzieścia pięć procent!
Dziewczyna przeciągnęła się na łóżku i ze wzrokiem wbitym w sufit odpowiedziała:
— Nie. Próbuj dalej.
Christopher zacisnął usta i szybkim ruchem zamknął zeszyt, a następnie cisnął go przed siebie.
— Nie znoszę zadań tekstowych i procentów. Mam dość matematyki!
Był zdenerwowany, a jego złość podsycił śmiech brunetki, która usiadła prosto na łóżku i rzuciła chłopcu rozbawione spojrzenie.
— No i dlaczego się śmiejesz?!
— Bo jesteś zabawny.
— To nie jest zabawne. Miałaś mi pomóc, a nie leżeć i się ze mnie śmiać — odezwał się obrażony.
— Śmieje się, bo jesteś głupi i zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko, które z niczym nie potrafi sobie poradzić. A gdybyś bardziej uważał na lekcjach to nie musiałabym tu z tobą siedzieć. To naprawdę idiotyczne. Potrafisz przechodzić kolejne poziomy gry i zabijać jakieś stwory, a nie umiesz obliczać procentów.
— Wcale nie jestem głupi. To ty jesteś głupia!
— Lepiej idź i podnieś zeszyt — poleciła siedemnastolatka, a niedawne rozbawienie zupełnie znikło z jej głosu.
— Nie — zbuntował się Chris, zakładając ręce na piersi.
— Świetnie. W takim razie wracaj do swojego świata gier. Zobaczymy co będzie na sprawdzianie.
Chłopak zacisnął pięści i poczuł, że na policzkach rozlewa mu się rumieniec złości. Bez słowa wpatrywał się w twarz Alice aż w końcu powiedział:
— Wolałem jak byłaś blondynką. Wtedy byłaś dla mnie milsza. Teraz cię nie lubię i nie chcę, żebyś mnie uczyła.
— Tobie to chyba nic nie pomoże. Nawet jakbyś wsadził całą głowę do wiadra z farbą.
— Spadaj, Al.
— Już idę. Powodzenia w nauce matematyki, Chris — odparła brunetka, uśmiechając się ironicznie.
— Poradzę sobie. Jeszcze zobaczysz.
Ecila z ulgą wyszła na korytarz. Miała już serdecznie dość tego durnego dzieciaka, który wciąż tylko jęczał i nie potrafił przez chwilę samodzielnie pomyśleć. Podejrzewała, że matka Christophera nie będzie zadowolona, kiedy usłyszy o postępach w nauce chłopca, a raczej ich braku, ale w końcu to nastolatka była tutaj korepetytorką i zawsze może próbować przekonywać Laurę o swoich staraniach.
Schodząc na dół, dziewczyna rozglądała się dyskretnie w nadziei, że zobaczy gdzieś Matthew. W końcu po to tu przyszła. Jednak widocznie szczęście jej dzisiaj nie dopisywało, bo jak na złość, dziewiętnastolatek nigdzie nie chciał się pokazać.
I wtedy usłyszała szczekanie psa, a po chwili zobaczyła biegnącego w jej stronę retrievera. Czworonóg usiadł u jej stóp, przy okazji zamiatając podłogę puchatym ogonem.
— Cześć, Tajfun — przywitała się z psiakiem Ecila, a następnie spojrzała w stronę salonu, z którego wybiegło zwierzę. — Gdzie twój pan?
Brunetka pochyliła się z zamiarem pogłaskania psa po łbie, ale Tajfun odsunął się i szczeknął, jak się wydawało dziewczynie, w wyrazie protestu.
— Daj spokój, piesku. Nie poznajesz mnie? No chodź.
Zwierze podeszło ostrożnie i powąchało wyciągniętą dłoń, a później warknęło cicho.
On wie — pomyślała Ecila i cofnęła się. — On wie, że nie jestem Alice.
Ciemnobrązowe oczy czworonoga patrzyły na nią nieufnie. Było jasne, że uważał ją za kogoś obcego.
— Alice?
Nastolatka podniosła wzrok i zobaczyła idącego w jej stronę Matthew. Chłopak uśmiechnął się do niej i po chwili stanął obok psa, który trochę uspokoił się, czując bliskość właściciela.
— Matt, miło cię widzieć — odezwała się Ecila.
— Prawie cię nie poznałem. Korepetycje skończone?
Brunetka czuła na sobie intensywne spojrzenie dziewiętnastolatka, a jej mózg pracował na pełnych obrotach. Na górze siedział obrażony dzieciak, który dalej nie rozumiał tematu, a kilka kroków przed dziewczyną nieprzyjaźnie nastawione psisko. Trzeba było jakoś z tego wybrnąć.
— Obawiam się, że to nie jest dobry dzień na korepetycje — zaczęła ostrożnie nastolatka, decydując się na półprawdę.
— To znaczy?
— Ech... Po prostu Chris dziś nie może za bardzo się skupić, a i mnie brakuje cierpliwości, by z nim siedzieć. Wciąż myślę o... zresztą nieważne. Twoja mama nie musi mi za dzisiaj płacić.
— Masz jakieś problemy?
Ecila uśmiechnęła się lekko, słysząc troskę i zaniepokojenie w głosie Matthew. Może zdobycie go nie będzie takie trudne jak wcześniej myślała.
— Nic wielkiego, ale jestem trochę poddenerwowana i przez to niepotrzebnie pokłóciłam się z Chrisem.
— Nie martw się tak. Chris czasem bywa nieznośny.
— Ale to jeszcze dziecko, a ja powinnam go nauczyć tych głupich procentów. Po to tu przyszłam. A co zrobiłam? Posprzeczałam się z dwunastolatkiem.
Ecila westchnęła ciężko i pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
— Widzisz? Jestem beznadziejna. Przyszłam tu i nie dość, że nie potrafiłam dogadać się z Chrisem to jeszcze zadręczam cię takimi głupotami. No i nawet nie zapytałam co u ciebie.
— Jak chcesz to mogę cię odprowadzić do domu i opowiedzieć przy okazji co u mnie. A młodym się nie przejmuj. On się uspokoi, ty odpoczniesz i się pogodzicie. To jak?
— Zgoda — powiedziała nastolatka, uśmiechając się do blondyna.
— A ty, piesku? No co? Chcesz się z nami przejść? zwrócił się do czworonoga Matt.
Kiedy Tajfun zobaczył, że dziewczyna robi mały krok do przodu zawarczał cicho i uciekł do kuchni. Matthew zmarszczył brwi i ze zdziwieniem obserwował zmykającego pupila.
— A jemu co się stało?
— Jak widać nikt dziś nie może ze mną wytrzymać — zażartowała brunetka.
— Ja jeszcze nie zwiałem.
— Jeszcze — podkreśliła Ecila i skierowała się do wyjścia, licząc na to, że nie spotka nigdzie pani Warmth.
— Spokojnie możesz wykreślić słówko „jeszcze”. — Uśmiechnął się Matt. — A Tajfun pewnie cię nie poznał przez ten nowy kolor włosów.
— Pewnie tak. A może wyczuł farbę i mu się nie spodobał ten zapach?
— Bardzo możliwe — zgodził się blondyn, otwierając furtkę i przepuszczając nastolatkę.
— Dzięki — mruknęła i szybko zmieniła temat. — No to, co tam u ciebie słychać? Jak zespół?
— Dobrze. W następny weekend gramy koncert.
— Gdzie i kiedy dokładnie?
— W sobotę o dwudziestej w klubie „Bloody Mary”.
— Zabójcza nazwa.
Matthew roześmiał się i niby od niechcenia zapytał:
— Może przyjdziesz?
— Może — Uśmiechnęła się Ecila i wzruszyła ramieniem.
— Może? A może dasz znać, kiedy będziesz pewna?
— Może dam — zaśmiała się nastolatka i odrzuciła do tyłu ciemne loki. — Ale najpierw ty musisz dać mi swój numer.
Chłopak zatrzymał się i zaczął grzebać w kieszeni spodni.
— Jasne, już ci daję. — Uśmiechnął się nerwowo, jakby zawstydzony, że zapomniał o tak oczywistej rzeczy.
A może nie to wprawiło go w zakłopotanie? — zastanawiała się Ecila. — Może myśli, że ja go podrywam albo on próbuje mnie poderwać i stąd to zaproszenie? Czyżby był aż tak nieśmiały? Sprawdzimy.
Kiedy dziewczyna miała już zapisany w telefonie numer do Matthew, zagadnęła:
— Nie wiesz czy Ann też przyjdzie?
— Nie wiem, ale pewnie tak. Wydaje mi się, że ona i Felix ze sobą kręcą.
— Widziałam ich razem na urodzinach Ann. I nie tylko ich. Znasz może Alexandrę? Taką ciemnowłosą dziewczynę w glanach. Mówiła, że się znacie.
— Alex? Poznałyście się? Nawet nie miałem pojęcia, że tam była — powiedział Matt zaskoczony i Ecili wydawało się, że zbladł. — Co... co o mnie mówiła?
— Właściwie to nic specjalnego — skłamała siedemnastolatka.
— Tak?
— Nic czego bym o tobie nie wiedziała wcześniej.
— To znaczy?
— Zaskoczyłeś mnie, kiedy nagle pojawiłeś się na urodzinach. Ann nie mówiła, że przyjdziesz, ale później dowiedziałam się dlaczego tam byłeś — zaczęła dziewczyna, nie odpowiadając wprost na pytanie blondyna. — Przykro mi, że rozstałeś się z Robertem.
Na pobladłej twarzy chłopaka nagle pojawił się rumieniec.
— Wiedziałaś, że spotykałem się z Robertem?
— Tak. Widziałam was kiedyś razem. Wyglądaliście na szczęśliwych.
Ecila obserwowała jak Matthew zaciska usta i spuszcza głowę. Była ciekawa co myśli.
— Nie wiedziałem, że wiesz — wykrztusił w końcu.
— Daj spokój, Matt. To, że wolisz chłopaków nie ma znaczenia. Nie jestem jakimś homofobem.
Brunetka doskonale udawała dobrą przyjaciółkę, licząc na to, że Matthew w przypływie jakiejś desperacji zrobi krok, dzięki któremu będzie mogła ocenić czy ona mu się podoba czy nie.
— Nie jestem gejem — powiedział cicho, nie patrząc dziewczynie w oczy.
— Jestem twoją koleżanką i nie przeszkadza mi to kim jesteś — zapewniła łagodnie.
— Nie rozumiesz. Ja naprawdę nie jestem gejem.
— Jasne, że nie jesteś. W końcu Alex była twoją dziewczyną.
Matthew w końcu spojrzał na nastolatkę. Jego niebieskie oczy wyrażały zdumienie. Stał tak przez chwilę zdziwiony z rozchylonymi ustami aż rumieńce na jego twarzy zbladły.
— To też wiesz?
— Alex mi powiedziała, że byliście kiedyś razem. No cóż... To, że nie chcecie się nawzajem pozabijać dobrze o was świadczy.
Blondyn stał nieruchomo, więc Ecila stwierdziła, że na dzisiaj wystarczy gnębienia biednych chłopców i otworzyła furtkę.
— Dziękuję za odprowadzenie mnie i za zaproszenie na koncert. Zadzwonię do ciebie i dam ci znać.
— Nie ma za co — wymamrotał Matt, który chyba zdążył się w końcu pozbierać.
— No to... do zobaczenia.
— Do zobaczenia, Alice.
Ecila uśmiechnęła się ciepło i odeszła w kierunku domu.
***
Brunetka z niechęcią wpatrywała się w stos książek i zeszytów, leżących na biurku. Zostały jej jeszcze do odrobienia dwa zadania z matematyki, jedno z angielskiego i przeczytanie następnego tematu z biologii.
Boże, jak się tej Alice to wszystko chciało robić — zastanawiała się Ecila, która chętnie spisałaby pracę domową od Ruby, gdyby tylko leżało to w zwyczajach blondynki. Ale nie, Alice była nadzwyczaj obowiązkowa i nie posunęłaby się do wykorzystywania przyjaciółki. A bez przygotowania dziewczyna też nie mogła pokazać się w szkole.
— Cholera jasna — mruknęła do siebie, z cierpiętniczą miną zabierając się do rozwiązywania zadania z matematyki.
Po godzinie i kilku przekleństwach Ecila opadła na łóżko, oddychając z ulgą. Zrobiła! Praca domowa odrobiona. I wtedy ni z tego ni z owego przypomniała sobie o Victorii. Dzisiaj była w szkole, ale unikała jej jak ognia. Nie zbliżała się do niej, nie odzywała się do niej, nawet do jej koleżanek, a co więcej, nie patrzyła nawet w jej stronę. A przynajmniej próbowała. Oczywiście, wraz z pojawianiem się Victorii w szkole odżyły plotki, ale i te blondynka postanowiła ignorować.
Muszę z nią porozmawiać — pomyślała Ecila. — W końcu zależy nam na tym samym. Tylko powinnam wybrać dobry moment, a wtedy na pewno...
W pokoju rozbrzmiał dźwięk telefonu. Brunetka z jękiem protestu podniosła się i wygrzebała komórkę z torby.
— Cześć, tato — odebrała, uprzednio zerkając na wyświetlacz.
— Cześć, córeczko. Co słychać?
— Wszystko dobrze — odpowiedziała Ecila, siadając z powrotem na łóżko.
— A w szkole?
Nastolatka zerknęła na porozrzucane po biurku książki i skrzywiła się na wspomnienie tych wszystkich nudnych i jej zdaniem bezsensownych prac domowych jakie ostatnio odrabiała.
— Też dobrze.
— Tak? Ostatnio słyszałem, że miałaś jakieś kłopoty. Pobiłaś się z koleżanką.
— Tak? A to ciekawe. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek biła się z koleżanką — odezwała się poirytowana Ecila, podkreślając słowo „koleżanka”.
— Alice — usłyszała karcący głos ojca.
— No co? To nic wielkiego. Mama nie musiała ci o tym opowiadać — powiedziała urażona.
— Nie usłyszałem tego od Jane.
— Jak nie od mamy to od kogo? — zapytała Ecila, ale doskonale znała odpowiedź. Była tylko ciekawa czy jej ojciec wyda swoją nową dziewczynę.
— Aniołku, naprawdę nie chcę się z tobą kłócić — zaczął łagodnie. — Co się stało to się stało. Nie mówmy teraz o tym. Właściwie to chciałem cię zaprosić na weekend. Dawno się nie widzieliśmy, a twój stary ojciec zdążył się stęsknić za swoją jedyną córeczką.
Dziewczyna przewróciła oczami na tak jawny i beznadziejny sposób ułaskawienia jej. Czyżby własny ojciec uważał ją za idiotkę? No cóż, chyba dla dobra sprawy powinna udać, że jednak jest kompletnie głupia i dała się nabrać na takie tanie sztuczki.
— Ja też się za tobą stęskniłam, tato — odezwała się, przybierając miły ton głosu. — A co będziemy robić?
— Co tylko chcesz — zapewnił Thomas z ulgą.
Brunetka uśmiechnęła się do siebie. Musiała przyznać, że mimo wszystko na każdym spotkaniu starał się być dobrym i kochanym ojcem. Nie raz zabierał Alice do kina, teatru, na kolacje, wesołego miasteczka, zakupy, na basen, oglądali filmy, a nawet raz piekli razem szarlotkę z cynamonem – ich ulubione ciasto.
— Dobrze — odparła Ecila z radością w głosie. — Już jutro piątek, więc pomyślę i zadzwonię jutro po południu.
— Cieszę się, że się zobaczymy.
— Ja też — zapewniła szybko i zapytała jeszcze. — Ale Amber nie będzie, prawda?
W słuchawce zapadła cisza. Brunetka czekała w napięciu. Liczyła, że uda jej się spotkać z tą kobietą i może coś wskórać.
— Nie, nie będzie. Ten weekend będzie należał tylko do nas.
— Dziękuję, tato — powiedziała Ecila, starając się zawrzeć w swoim głosie ulgę, radość i wdzięczność, a ukryć rozczarowanie.
— Posłuchaj, Alice. Wiem, że na razie nie bardzo chcesz ją zaakceptować, ale kiedy poznacie się bliżej to...
— Może zmienię zdanie — dokończyła. — Cieszę się, że się zobaczymy. Zadzwonię jeszcze jutro. A teraz muszę kończyć.
— No dobrze. Do zobaczenia. Dobranoc, córeczko.
— Dobranoc, tato.





Nowy rozdział i nowy szablon. Ostatnio pomyślałam o małej zmianie w wyglądzie, bo w końcu do akcji wkroczyła Ecila i trzeba to jakoś uczcić  :) 

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przeczytałam dopiero teraz, a wszystko przez brak czasu spowodowany... wakacjami. Ale do rzeczy.
      Ecila to bardziej takie "krnąbrne dziecko" - nie jest zła do szpiku kości, raczej przypomina nieco zbuntowaną nastolatkę. Gorsze rzeczy widziałam w "Surowych rodzicach" ;D
      Aaaa, brakuje mi Alice. Takiej dobrej, uczuciowej, skromnej dziewczyny. Ecila nieudolnie próbuje ją zastąpić; żeby jeszcze pokazała swoją naprawdę ciemną stronę... ale mam nadzieję, że to dopiero rozgrzewka, a prawdziwą twarz nasza koleżanka zza lustra zdąży pokazać.
      Biedna Jane. Musi sobie ze wszystkim radzić - dorastająca córka, która zaczyna się buntować, brak szczęścia w miłości, a na dodatek ucieka do alkoholu... Wiesz, uwielbiam to, jak opisujesz jej nałóg: tak subtelnie, a potem pewnie walniesz wielkie "bum". Chociaż na miejscu córki nie chciałabym znaleźć kompletnie pijanej matki, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
      Matt... hm, niezłe ziółko. Coraz mniejszą sympatią go darzę. Nie jest gejem, nie jest hetero, jest bi i chce to ukryć przed dziewczyną. Dlaczego? Nie wstydził się okazywać czułości swojemu chłopakowi w miejscu publicznym, a pęka przy Ecili? Zdecydowanie wolę Jamesa, który przynajmniej ma trochę oleju w głowie i zauważył, że z Alice jest coś nie tak. Więcej Jamesa poproszę!
      Życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;)
      Całuję, Elif

      Usuń
  2. Cześć! Jakiś czas temu trafiłam na Twojego bloga i dwanaście rozdziałów pochłonęłam w ciągu jednego popołudnia, ale dopiero teraz, po kolejnym, postanowiłam skomentować - mam nadzieję, że mi wybaczysz;)

    Prawdę mówiąc, kiedy weszłam tu pierwszy raz, sądząc po tytule i adresie spodziewałam się jakiejś zabawy konwencją - no wiesz, Alicja, po drugiej stronie lustra, takie tam. Zachęciło mnie to, ponieważ sama piszę obecnie coś w tym stylu, ale kiedy okazało się, że bardzo się pomyliłam w ocenie, wcale mnie to nie rozczarowało, wręcz przeciwnie. Bardzo spodobał mi się Twój pomysł na tę historię i sposób, w jaki ją rozwijasz;)

    Początkowo myślałam, że to opowiadanie typowo psychologiczne, a Ecila naprawdę jest jakąś częścią psychiki Alice, której ta przez długi czas nie dopuszczała do głosu. Sądziłam też, że kiedy już dojdzie do zamiany Alice na Ecilę, pozostawisz do domysłu dla czytelniczek, czy to rzeczywiście tylko problemy psychiczne Alice, czy raczej coś nadnaturalnego. Troszeczkę się rozczarowałam, kiedy w zasadzie wprost zostało napisane, że to jednak to drugie rozwiązanie, ale tylko troszeczkę, bo te trzy szóstki skutecznie mi to rozczarowanie osłodziły i podsyciły ciekawość ;>

    W zasadzie lubię Alice, chociaż jest trochę taką dupą wołową, która nie potrafi się nikomu przeciwstawić XD ale jest miła i sympatyczna, co w nawale współczesnych nastolatek-buntowniczek jest naprawdę przyjemną odmianą. Denerwuje mnie mania jej matki do kontrolowania jej życia, nazwijmy to, uczuciowego, i przekonanie, że każdy chłopak natychmiast Alice skrzywdzi. Żal mi trochę Ruby z tymi jej kompleksami, lubię też Annabelle, chociaż zupełnie nie wiem, co ta rozrywkowa dziewczyna robi w takim towarzystwie, ciekawi mnie James, bo między nim a Ecilą zdaje się być jakaś chemia, i właściwie niespecjalnie przekonał mnie do siebie tylko Matt ;> sama nie wiem, czemu, może dojdę do tego po kolejnych rozdziałach;) także podoba mi się Twoja kreacja bohaterów, bo praktycznie żaden z nich nie jest mi obojętny, co pewnie jest też zasługą stylu, lekkiego i bardzo przyjemnego w odbiorze.

    Jeśli chodzi o szablon - kolorystyka jest dobra, pasuje do Ecili, ale kurczę, bardziej do niej pasuje mi jednak Katie, nie wiem, może tylko dlatego, że była tu jako pierwsza i to z nią utożsamiłam Ecilę;) w ogóle to widziałabym tu taki szablon dwukolorowy, z wyraźnym kontrastem pomiędzy jasną Alice z jednej strony, a ciemną Ecilą z drugiej ;>

    Strasznie zaciekawiła mnie ta historia i na pewno będę tu dalej zaglądać, bo obecnie najbardziej interesuje mnie, co wymyśli Ecila w kwestii rozwiązania problemów Alice - bo mam wrażenie, że może zrobić to nie do końca tak, jak blondynka by sobie tego życzyła;) ale nie wiem, może się mylę. Tak czy inaczej czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, dodaję oczywiście do ulubionych i całuję,

    Elle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, tak długiego komentarza dawno nie widziałam :)
      Miło mi, że poświęciłaś trochę czasu na moje wypociny, a jeszcze bardziej jest mi miło, że się one podobają.
      Zarówno imię głównej bohaterki jak i motyw lustra to inspiracja znanym utworem Lewisa Carrolla, ale pomysł na opowiadanie zaczął się kształtować po obejrzeniu jakiegoś horroru, gdzie były dwie siostry bliźniaczki, jedna dobra, a druga zła. I tak powstało "Drugie oblicze".
      No cóż... mnie samej trudno określić dokładnie typ opowiadania. Znajdzie się tu i obyczajówka, i romans, i trochę z fantastyki czy elementy psychologii. Taki miszmasz.
      Ha ha :) Masz trochę racji. Alice do asertywnych nie należy, ale ma swoje zalety. Mama Alice może być denerwująca z tą swoją obsesją, ale co zrobić? I takie nadopiekuńcze matki bywają. Zresztą, ona ma swoje powody (urojone bądź nie), ale nie mogę jej odmówić tego, że troszczy się o córkę tak jak potrafi i bardzo ją kocha. Tak, Ruby to sympatyczna dziewczyna z problemami. Ann, owszem, jest rozrywkowa, ale i otwarta na ludzi. Lubi tych, których da się polubić. James mój pupilek :) ciekawi chyba nie tylko Ciebie. A Matt, no cóż... mam wrażenie, że nie jest zbyt lubiany i nie tylko Twojej sympatii nie zyskał. Może to się zmieni, może nie. Zobaczymy. Cieszę się, że tak odbierasz moje postacie i da się je lubić (choć nie wszystkie, wiem). Staram się jak mogę, by nie były papierowe i jak najbardziej realne.
      Twój pomysł na szablon jest bardzo fajny i nawet ja swego czasu miałam jakieś wizje dotyczące wyglądu szablonu, ale jakoś nigdy nigdzie żadnego nie zamawiałam, stwierdzając że szybciej i łatwiej będzie jak poszukam czegoś gotowego i wolnego. Jakby nie było najważniejsze, żeby szablon był przejrzysty i w miarę pasował do tematyki.
      Dziękuję Ci za tak długi komentarz i cieszę się, że zyskałam w Tobie nową czytelniczkę, a Ecila mam nadzieję, że jeszcze nie jedną osobę zaskoczy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Musisz mi wybaczyć. Często cierpię na taką biegunkę słowną, niestety xd

      Tak przypuszczałam, że nawiązanie nie było przypadkowe;) miszmasze są dobre, moim zdaniem dużo lepiej jest nawet, jak tekst ociera się o kilka gatunków, bo jest wtedy zwyczajnie ciekawszy. Ważne, żeby trzymał się kupy, a u Ciebie się trzyma:)

      Każdy z nas ma zarówno wady, jak i zalety, i dobrze, że nie zapomniałaś o tym przy tworzeniu postaci;) ważne, żeby wywoływały emocje, bo czy to dobre, czy złe, nie są wtedy papierowe - Twoje nie są, skoro także rodzice Alice uczucia we mnie wzbudzają, nawet jeśli niekoniecznie pozytywne, chociaż spokojnie, również nie tylko same negatywne;) co do Matta jeszcze... Może chodzi o to, że spotykał się jeszcze z Robertem, a już, miałam wrażenie, spoglądał ukradkiem na Alice, nie wiem. Zobaczymy, może to wrażenie faktycznie jeszcze się zmieni;) ale, przynajmniej takie jest moje wrażenie, wydaje mi się, że starania jak najbardziej odniosły pozytywny skutek;)

      No pewnie, że tak. Ja po prostu mam manię na tle szablonów - u siebie zmieniam je średnio co dwa tygodnie - i to stąd ta moja gadanina, zupełnie się tym nie przejmuj xd jeśli da się przeczytać tekst i nic mi w szablonie nie mruga ani nie daje po oczach, to już jest ok;)

      A, Ecila na pewno zaskoczy. Co do tego nie mam wątpliwości;)

      Całuję!

      Usuń
  3. Coś mi się zdaje, że niebawem ktoś zacznie podejrzewać, że to nie prawdziwa Alice. Szczególnie z takim nastawieniem i podejściem do ludzi. Jednak muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie tym, że odrobiła wszystkie lekcje, myślałam, że część (lub nawet wszystko) rzuci w cholerę, nie przejmując się tym, co będzie ją czekało w szkole.
    W przypadku Chrisa wątpię, by Ecili udało się nawiązać jakieś pozytywne relacje. Jakoś nie widzę jej dogadującej się dobrze z chłopcem i rzeczywiście pomagającej mu w zadaniach z matematyki. (Ale z jednym się z nią zgodzę, procenty są proste).
    Najbardziej jednak zastanawiam się nad tym, co dręczy Jane. A nie sądzę, by miało to związek z jej byłym mężem i jego obecną dziewczyną. Wydaje mi się, że w tym temacie już nic nie jest jakoś szczególnie wyprowadzić kobiety z równowagi.
    I ciekawe, czy Amber rzeczywiście nie będzie i ten weekend zostanie zarezerwowany tylko dla ojca i córki. Właściwie to nie zdziwiłabym się, gdyby kobieta pojawiła się na jakimś obiedzie czy kolacji, skoro Thomasowi zależy, by obie złapały dobry kontakt.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jakieś podejrzenia mogą się pojawić. Tylko jakie? Trochę trudno zgadnąć, że miejsce Alice zajęło jej alter ego. A jeśli nawet komuś się uda, to inni tak łatwo mogą w to nie uwierzyć. W końcu to przeczy zdrowej, ludzkiej logice.
      Ha ha :) Ecila chętnie, by je rzuciła, ale jednak to wzbudziłoby zbyt wiele podejrzeń. Kłótnia z Chrisem to co innego, a przynajmniej jej zdaniem. W końcu to dziecko. Bardziej obchodzi ją jego brat.
      A co dręczy Jane i jak będzie przebiegał weekend u tatusia niedługo powinno się okazać.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Przybywam z komentarzem!. Udało mi się nadrobić zaległości, choć czytałam na bieżąco, to nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Za co z góry przepraszam, postaram się poprawić na przyszłość. Czy mówiłam już o tym, że nie lubię Ecili? Ona naprawdę potrafi człowieka zirytować. Obawiam się, iż może porządnie namieszać wśród bliskich i przyjaciół naszej bohaterki. Nie podobało mi się jej postępowanie w wobec Chrisa. Ona nawet nie próbowała zachowywać pozorów uprzejmości, a przecież powinna uważać na to, aby się nie wyróżniać, no nie? Jedynie Tajfun wyczuł, co się wydarzyło. Dalej zapowiedziana wizyta u ojca też nie wypadnie dobrze tak przeczuwam. Czyżby brunetka chciała doprowadzić do sytuacji, że Alice po powrocie zastanie swój dotychczasowy świat w ruinie? Mam wrażenie, jakby robiła wszystko, aby nastolatka była zmuszona zostać w jej świecie. to niedobrze, bardzo niedobrze. cieszy mnie, że jak dotychczas piszesz dalsze rozdział. osobiście, dopiero teraz będę nadrabiać zaległości w pisaniu. Do mnie zapraszam od września, jeżeli co oczywista zechcesz powrócić. Z racji okresu letniego nie planuję nic wstawiać na bloga, bo większość Czytelników powyjeżdżała, a z jedną osobą próbuję ponownie nawiązać kontakt.Dlatego zdecydowałam się w pełni powrócić do blogosfery jesienią. aha, bardzo ładny szablon. Taki pasujący do tych obecnych klimatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie mówiłaś o tym, że nie lubisz Ecili albo ja sobie tego nie przypominam :)
      A jeśli chodzi o irytowanie i niezbyt fajne zachowanie w stosunku do któregoś z bohaterów, to cóż poradzić? Ecila jest przeciwieństwem Alice i w danej sytuacji zachowuje się trochę inaczej niż ona (choć stara się nie wzbudzać podejrzeń, ale różnie jej to wychodzi). Owszem, pokłóciła się z Chrisem i nie była dla niego miła, a do tego nie przejęła się tym czy chłopiec przypadkiem nie nabierze żadnych podejrzeń. A dlaczego? Ona po prostu uważa, że Christopher nie stanowi dla niej zagrożenia. Dla niej to tylko głupi dzieciak, któremu musi udzielać korepetycji, bo tak robiła Alice. Jej zależy na dobrych relacjach z Mattem a nie z Chrisem. Tak, Tajfun ma dobry węch, wzrok i intuicję. Wizyta u ojca pojawi się niedługo, więc się okaże jak to w końcu wyszło.
      Oczywiście, że wrócę do Ciebie i z chęcią przeczytam co ciekawego napisałaś na swoim blogu. Nie martw się, nie straciłaś mnie jako czytelniczki.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Zacznę od szablonu. kolorystycznie w sumie mi pasuje do Ecili, bo ona jest właśnie takim czarnym charakterem, ale ja nienawidzę Niny Dobrev. Jak ją widzę, to mam ochotę zamknąć laptopa i już go nie włączać. Cieszę się więc, że masz jednak przesuwane tło posta. ;D

    Wiem, że jestem bardzo późno i nie komentowałam nawet pod poprzednim rozdziałem, ale przez tego laptopa mam wielkie problemy z komentowaniem, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz. postaram się następny raz zostawiać choć krótką informację od siebie, ale nie wiem, czy będę miała cierpliwość.


    troszkę negatywnie jestem nastawiona do tej całej rozmowy Ecilii z Mattem. Wiesz, dziewczyny nie rozmawiają z chłopakami o takich sprawach, bo to naprawdę jest krępujące. Zwłaszcza na samym początku, jak jeszcze się nie znają. Dlatego nie pasuje mi to tutaj. Ale to chyba na tyle nieścisłości ode mnie.

    Uważam, że zaczynasz dobrze kreować postać Ecilii. pokazujesz, że jest naprawdę odmienna od Alice. Już przy Jamesie w poprzednim rozdziale pokazałaś ją z innej strony. Bardziej odważną, troszkę nawet bym powiedziała, że wyzywającą i flirtującą. Bo flirtowała z Jamesem, ja to wiem! Ale teraz jest problem. Bo jeśli onaflirtuje z bratem swej przyjaciółki, który nawiasem mówiąc podoba się jej drugiej przyjaciółce....(nieładnie wręcz!), a tutaj próbuje zbliżyć się do Matta, to stawia się w bardzo niekomfortowej sytuacji. potem jedna osoba na pewno ucierpi, a nawet powiedziałabym, że to sama Alice wyjdzie na tym najgorzej. mam poprostu takie przeczucie, nie wiem czemu. nie chciałabym, aby jej cała ta zamiana zaszkodziła. Z tym, że Ecila wydaje się osobą pozbawioną jakichkolwiek moralnych zasad i nie zwracającą uwagi na innych, ani na to, czy kogoś może skrzywidzić.
    No nic, poczekam i zobaczę, co będzie dalej. A nóż, widelec moje przeczucia się nie sprawdzą? ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha :) Nie wiedziałam, że tak nie lubisz Niny. Właściwie po tym jak go tu umieściłam zauważyłam, że walnęłam gafę, bo Nina w zakładce z bohaterami użycza twarzy Ann. W każdym razie jest dla Ciebie nadzieja, bo pewnie niedługo pojawi się jakiś inny szablon, ale najpierw muszę znaleźć coś odpowiedniejszego.
      Rozmowa Ecili z Mattem rzeczywiście mogła być krępująca, zwłaszcza dla Matthew. Ecila niby stara się zachować pozory normalności, ale jednak nie zawsze potrafi uniknąć wpadek. Alice nigdy w życiu nie poruszyłaby z Mattem tematu jego orientacji czy związku z Robertem. A że Ecila to Ecila to wyszło jak wyszło. Do tego dziewczyna chyba chciała potwierdzić informacje jakie usłyszała na temat Matta od niego samego.
      Tak, Ecila ma zupełnie inny charakter niż Alice. W końcu jest jej przeciwieństwem. A jeśli chodzi o słabość Ruby do Jamesa (jesteś pierwszą osobą, która o tym wspomina w komentarzu) nikt nic nie wie, choć Ecila może coś podejrzewać. Co wyniknie z działań Ecili? To się okaże dopiero na końcu.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Szablonu nie skomentuje, bo mi się nagłówek nie chce wyświetlić, a niepełnego ruszać nie będę. Ale teraz o wiele lepiej się czyta.

    To chyba był najkrótszy rozdział na tym blogu. Czuję trochę niedosytu, bo zawsze pisałaś dość długie, a tu taka niespodzianka! Chyba pisanie o złym charakterku Ecili Ci nie służy. ;D

    Co do Ecili... Mi się wydaję, że ona aż tak zła nie jest. Bo do tej pory nic koszmarnego nie zrobiła, a jeżeli już, to jest po prostu troszeczkę inna niż Alice i inaczej postępuje. A wyobrażałam sobie, że będzie taka prostacka! Chyba za bardzo wybiegłam z moimi przypuszczeniami. No ale to dopiero trzynastka, może wiele się zmienić.

    Ciekawi mnie, czemu Jane się tak zachowała. Ogólnie ona jest dość ciekawą i kontrowersyjną osobą. No i ciekawą! Bo chętnie o niej czytam.

    No i wydaje mi się, że Matt jakoś się zniechęcił do Alice po tej rozmowie. To tylko moje zdanie. Takiego nieśmiałego chłopczyka z niego zrobiłaś. :D

    Wkręcisz jeszcze do rozdziałów Jamesa? Bo taki ciekawy wątek byłby. :D Polubiłam jego postać. No i więcej Ruby, bo też jest dość ciekawą postacią.

    Planujesz ile jeszcze wstawić rozdziałów? Takie pytanko. :)

    Czekam na czternastkę!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak wyszło z długością tego rozdziału. Może następny będzie dłuższy? Zobaczę, gdy skończę go pisać.
      Ecila na razie nic aż tak złego nie zrobiła, to prawda, ale powoli będzie coraz odważniejsza. W końcu chce, żeby wszyscy powoli przyzwyczaili się do zmiany.
      Jane jest specyficzna. Czasem irytuje swoją nadopiekuńczością, ale kocha swoją córkę. A powód jej niezbyt dobrego humoru ujawni się powoli.
      Matt był całkowicie zaskoczony obrotem rozmowy. Nigdy nie rozmawiał z Alice na tak prywatne tematy, a ona wyskakuje z czymś takim. A czy się zniechęcił? Hmm... Ecila na pewno zrobi wszystko, by zdobyć jego serce :)
      Możesz być spokojna. James pojawi się i to nie raz. O Ruby też usłyszysz co nieco.
      A jeśli chodzi o liczbę rozdziałów, to na razie mam rozpisany plan do 20 rozdziału, ale oczywiście będzie ich więcej. Możliwe, że około 30, choć coś zawsze może się rozwlec lub zmienić.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń

Obserwatorzy