"Kiedy nieprzyjaciel atakuje, cofamy się;
kiedy nieprzyjaciel zatrzymuje się, nękamy go;
kiedy nieprzyjaciel chce uniknąć bitwy, atakujemy;
kiedy nieprzyjaciel uchodzi, następujemy za nim"
Sun Zi "Sztuka wojny"
To miał być wielki dzień. Przełomowy
dzień. Dzień, w którym Robert przestałby stać na drodze do
zdobycia Matthew. Ecila może i miała tylko ogólny zarys planu, ale
wierzyła, że nadarzy się odpowiednia okazja do działania. Chociaż
tak naprawdę już zaczęła działać. Po południu miała spotkać
się z Benem. Biedak sądził, że ona pomoże mu w handlu
narkotykami. Co za pomyłka. Niemniej jednak nastolatka przebrała
się w jak najzwyklejsze ubrania, aby niezbyt rzucać się w oczy i
poszła do kuchni. Jeszcze miała sporo czasu, więc zrobiła sobie
kanapki i jedząc, słuchała muzyki, płynącej ze słuchawek.
Thomas miał poranną zmianę w klinice,
a to oznaczało, że wróci do domu około piętnastej i cały
wieczór spędzi z Amber. Ecila w tym czasie będzie na koncercie i
straci kontrolę nad sytuacją w domu. Całe szczęście, że ojciec
powiedział jej co planują i dziewczyna zdążyła się już
przygotować. Pierwsza niespodzianka czekała na Amber w łazience, a
druga...
Ecila skończyła jeść kanapkę i
wyciągnęła z kieszeni pudełko leków. Wczesnym rankiem udała się
do apteki i kupiła cudowny specyfik, który pomoże Amber w jeden
dzień sporo schudnąć, a jednocześnie zepsuje romantyczny nastrój.
Siedemnastolatka wyciągnęła z lodówki
butelkę z cuchnącym napojem kochanki ojca, a następnie skruszyła
trzy tabletki i wsypała je do pojemnika. Wstrząsnęła i odstawiła
na miejsce.
Z jej obserwacji wynikało, że Amber
piła tę breję dwa razy dziennie. Po śniadaniu i po obiedzie.
Podobno wspomagała odchudzanie. Jedną porcję kobieta miała już
za sobą, ale ta popołudniowa powinna potrójnie oczyścić jej
organizm. W każdym razie Amber miała marne szanse na wyjście z
toalety przez cały wieczór lub jeszcze dłużej.
Ecila uśmiechnęła się do siebie.
Uprzykrzanie życia blondynce sprawiało jej wyjątkową przyjemność.
Z tej okazji odtańczyła nawet taniec zwycięstwa, mimo że melodia,
wydobywająca się ze słuchawek nie pasowała do kroków.
Nagle piosenkę przerwał SMS. Był od Ruby.
Hej, Alice. Możesz się ze mną
spotkać po południu? Chciałabym z kimś pogadać. Jak możesz, to
wpadnij do mnie około szesnastej. Nie będzie wtedy nadzoru
wojskowego, bo tata ma do załatwienia jakąś sprawę na mieście :)
Ecila przez chwilę wpatrywała się w
wiadomość, zanim odpisała.
Sorry, nie mogę :( Już się umówiłam
z tatą, a wiesz jak mało czasu ze sobą spędzamy. Trzeba korzystać
póki moja mama jest na delegacji ;) Później przyjedzie i znów
zacznie świrować. A to coś ważnego? Bo jak się nudzisz to może
Ann będzie chciała do cb wpaść. A przypadkiem nie jesteś chora?
Ostatnio nie było cię w szkole.
W oczekiwaniu na wiadomość zwrotną
nastolatka przeszukiwała lodówkę, by znaleźć jakiś sok. W ręce
wpadł jej pomarańczowy. Wypiła trochę, nawet nie fatygując się iść po szklankę. W myślach słyszała głos mamy: Nie pij z
kartonu!
A może to był głos Alice?
SMS przyszedł.
Nic mi nie jest. Nie martw się. Ann
też nie może. A tak w ogóle to podobno się pokłóciłyście. O
co chodzi? Ona nie chce mi nic powiedzieć.
Ecila aż zazgrzytała zębami, przypominając sobie o uporze Annabelli. Oczywiście, że się
pokłóciły. Tylko i wyłącznie przez Ann. Jednak dziewczyna nie
zamierzała teraz rozmawiać o tym z Ruby.
To nic takiego. Małe nieporozumienie. Wszystko
niedługo będzie ok.
Wiadomość od Ruby:
Na pewno?
Ecila odpisała szybko.
Tak. Nie martw się. To co, spotykamy
się w poniedziałek? A może chcesz wpaść na koncert Matthew? Jest
dzisiaj.
Nastolatka usadowiła się wygodnie na
wysokim taborecie, opierając plecy o ścianę. Czekała. Tym razem
dłużej niż zwykle.
Nie, dzięki. Nie mam ochoty,
zwłaszcza że w niedzielę jest rocznica śmierci mojej mamy. Ale Ty
baw się dobrze.
Dziewczyna wpatrywała się w SMS-a,
zachodząc w głowę jak mogła zapomnieć o rocznicy śmierci pani
Hamster. Alice i Ann zazwyczaj w tym dniu starały się spędzić z
przyjaciółką chociaż chwilę, aby podnieść ją na duchu. Czy w
tym roku Annabella podtrzyma tę tradycję?
Rozumiem. Dzięki. Trzymaj się, Ruby.
Po wysłaniu świadomości, Ecila
stwierdziła, że jest ona co najmniej słaba. Tylko co miała
napisać?
Odpowiedź przyjaciółki była krótka i
potwierdziła przypuszczenia brunetki.
Jasne.
Tylko tyle napisała.
Ecila westchnęła i znów włączyła
muzykę. Przymknęła oczy i po prostu siedziała, słuchając. Nie
była pewna, ile czasu minęło, kiedy wśród dźwięków piosenki
usłyszała, że frontowe drzwi się otwierają. Nastolatka wcisnęła
pauzę i nasłuchiwała. Stukot obcasów zwiastował przybycie Amber.
— Thomas? Alice? Jesteście? Wróciłam!
Ecila zacisnęła mocniej usta. Miała
ochotę parsknąć śmiechem. Ten tekst blondynki brzmiał jak z
kiepskiego serialu.
Co ona sobie myśli? Że niby tworzymy
jedną, wielką, wspaniałą rodzinę?
Na podstawie odgłosów nastolatka
stwierdziła, że Amber przeszła do salonu. Przez chwilę panowała
cisza, ale zaraz znów odezwała się kochanka Toma.
— No cześć, Kate. Jestem w domu i
teraz możemy pogadać...
Przez co najmniej dziesięć minut Ecila
wysłuchiwała wykładu na temat kosmetyków, a dokładnej jakiegoś
cudownego balsamu do ciała. Mała już nawet wyjść z kuchni, nie
zważając na nic, ale rozmowa przybrała inny, ciekawszy obrót.
— Oczywiście, że zatrzymam przy sobie
Toma. Nie jestem głupia. Takich facetów się nie wypuszcza.
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie
na taborecie. Intuicja jej mówiła, że ma szansę dowiedzieć się
wielu interesujących rzeczy.
Amber się roześmiała.
— Mam na to swoje sposoby. Co? No wiem,
że Tom zbyt stały w uczuciach to nie jest. Pewnie nawet już
zaczyna kombinować jak się mnie tu pozbyć. Jednak jak pojawi się
dziecko, to tak szybko się mnie nie pozbędzie.
Serce Ecili zabiło szybciej. Alice też
była zaniepokojona. Brunetka doskonale to wyczuwała. Nie miała
pojęcia o czym mówi ta kobieta, ale zamierzała się tego
dowiedzieć. Wstała i jak najciszej skradła się w stronę salonu.
Czuła się jak agent specjalny albo jakiś szpieg. Właściwe to
była jednym i drugim.
Amber musiała być pewna, że w
mieszkaniu jest sama, bo nie zważała na słowa. Siedemnastolatka
postanowiła to wykorzystać. Włączyła dyktafon w telefonie i
przywarła do ściany.
Po pomieszczaniu rozniósł się kobiecy
śmiech.
— Thomas ożenił się ze swoją byłą
żoną, bo rodzina na niego naciskała, a dziecko było w drodze. Sam
mi to mówił. Tyle że ta jego głupia żonka nie potrafiła go
zatrzymać. Ja nie popełnię tego błędu. Chociaż muszę przyznać,
że pomysł z dzieciakiem był świetny. To zapewnia stały dopływ
gotówki. Co? No wiem, że nie mam z nim dziecka, ale mogę mieć.
Dziś czeka nas romantyczny wieczór i wiele może się zdarzyć.
Kolejny wybuch śmiechu.
— Już nawet odstawiłam tabletki...
Jak to co z Victorią? A co ma być? Dziewczyna jest już dorosła.
Niech sama się o siebie martwi. Ja w jej wieku wiedziałam co mam
robić. Pamiętasz? Kiedy miałam dziewiętnaście lat poznałam
Anthoniego. On miał wtedy z sześćdziesiąt pięć. Stary i
obrzydliwy, co prawda, ale wpatrzony we mnie i hojny. Bardzo hojny.
Rok później byłam jego żoną i panią wszystkiego co miał.
Myślałam, że zbyt długo nie pociągnie, ale cztery lata się z
nim męczyłam, zanim mu serce wysiadło. Chociaż muszę przyznać,
że wpadka z Victorią ostatecznie nie była taka zła. Anthony nie
słuchał innych i do śmierci był pewien, że noszę nasze dziecko.
Do tej pory nie mam pojęcia jak głupim trzeba być, żeby w to
wierzyć. Który facet dobiegający siedemdziesiątki jest w stanie
zrobić kobiecie dziecko? No błagam... Ale z Thomasem jest inaczej.
Jest jeszcze młody, przystojny, wykształcony i przy kasie. Będzie
mi z nim dobrze... No i co? Nich sobie lata i do innych. Myślisz, że
ja któremuś facetowi byłam wierna? Najważniejsze to, że to ja
będę rządziła naszym majątkiem, a nie jakaś inna szmata.
Chichot.
— Nie bądź naiwna, Kate. Życie jest
krótkie, a ja mam zamiar z niego korzystać. Urodzę mu ślicznego
bobaska, a facet będzie mnie na rękach nosił. Ja już się o to
postaram... Jak to może nie chcieć dziecka? Będzie chciał,
będzie. A przynajmniej będzie na nie płacił... No jasne, że
jestem sprytna.
Na podstawie kroków Ecila stwierdziła,
że Amber ma zamiar wyjść z salonu. Nastolatka szybko wyłączyła
dyktafon, wcześniej zapisując nagranie i cofnęła się w głąb
korytarza. Zdążyła jeszcze założyć słuchawki, gdy usłyszała:
— Chwileczkę, Kate... Alice? Co ty tu
robisz? Czemu nie odpowiadałaś jak cię wołałam?
Kobieta ewidentnie była zdenerwowana,
mimo że starała się to ukryć. Zapewne bała się, co mogła
podsłuchać brunetka. I słusznie.
Ecila ostentacyjnie zdjęła słuchawki i
zrobiła zdziwioną minę.
— Przepraszam, ale co mówiłaś,
Amber? Słuchałam muzyki i no wiesz...
Kochanka Toma przez ułamek sekundy
patrzyła na dziewczynę podejrzliwie, ale w końcu uśmiechnęła z
ulgą i machnęła ręką.
— Nic takiego. Chciałam wiedzieć czy
będziesz o szesnastej na obiedzie.
— Raczej nie. Zjem na mieście ze
znajomymi. I tak na jedno wyjdzie — powiedziała nastolatka,
wyminęła Amber i szybkim krokiem opuściła mieszkanie.
Przez dłuższy czas dziewczyna kręciła
się po mieście bez celu aż w końcu pojechała na umówione
miejsce. Była dziesięć minut przed czasem.
W środku fabryka była zupełnie pusta,
jeśli nie liczyć jednej drewnianej skrzynki w rogu pomieszczenia,
której Ecila wcześniej nie zauważyła. Dziewczyna ustawiła ją w
najciemniejszej części hangaru, skąd dodatkowo miała najlepszy
widok na drzwi.
Siedząc na niewygodniej skrzynce,
obserwowała fruwające drobinki kurzu, widoczne w promieniach
słonecznych. Czas mijał, a Ben się spóźniał. Zaczynała już
się niepokoić, że chłopak nie przyjdzie. Po kolejnych dziesięciu
minutach Ecila chciała wstać i wyjść, ale wtedy drzwi
zaskrzypiały. W dotychczasowej ciszy ten dźwięk zabrzmiał
przeraźliwe głośno.
— Alice?
Ben rozglądał się po pomieszczeniu,
ciężko oddychając. Przygładził rozczochrane włosy, a następnie
przejechał wierzchem prawej ręki po wardze, przyjrzał się dłoni,
skrzywił i wytarł o spodnie.
— Jesteś tu?!
Ecila, wciąż ukryta w mroku, obserwowała
chłopaka. Wydawał się zdenerwowany i zmęczony jakby biegł przez
dłuższy czas.
— Niech to szlag — mruknął i
odwrócił się w stronę wyjścia.
Dziewczyna podniosła się ze skrzynki
najciszej jak potrafiła i powiedziała:
— Spóźniłeś się.
Diler drgnął, słysząc echo dopiero
co wypowiedzianych słów. Szybko jednak otrząsnął się i
rozejrzał wokoło.
— Gdzie jesteś? Pokaż się.
Brunetka wyszła z ciemności,
pozwalając by oświetliły ją promienie słońca.
— Spóźniłeś się — powtórzyła,
idąc w stronę chłopaka.
Im była bliżej tym wyraźniej widziała
jego zarumienioną i spoconą twarz. Miał rozciętą wargę i
zaczerwienioną od mocnego ciosu szczękę po lewej stronie.
— Miałem pewne problemy — mruknął.
— Właśnie widzę. I nie sądzę, by
czas przeszły był odpowiedni. Dalej masz problemy, prawda? Dalej
potrzebujesz kasy?
— Tak — przyznał niechętnie.
— Masz mój towar?
— Mam.
Ben wyciągnął z kieszeni dwa foliowe
woreczki wypełnione białym proszkiem.
— Mam nadzieję, że jest dobry. Moi
klienci są wymagający, a ty nie chcesz mieć więcej kłopotów,
prawda?
Diler zacisnął wargi, ale zaraz się
skrzywił.
— Czy ty mi grozisz?
— Tylko wtedy, jeśli ty próbowałbyś
mi wcisnąć jakieś gówno.
— Jak chcesz, to sama sprawdź —
warknął, podtykając dziewczynie pod nos jeden z woreczków.
Ecila wyszarpnęła mu z ręki towar i
spróbowała. Praktycznie nie pachniał i miał gorzki smak, co
wpasowywało się w cechy charakterystyczne dla heroiny. Jednak stuprocentowej pewności nie mogła mieć.
— Wydaje się być w porządku.
Po dokonanej transakcji Ben chciał
dostać numer jej telefonu, ale Ecila wolała nie ryzykować i nie
zostawiać żadnych śladów znajomości z dilerem. Powiedziała mu
tylko, że spotkają się znów w poniedziałek w tym samym miejscu.
Chłopak nie wydawał się zbyt zadowolony takim obrotem spray, ale
nie protestował za bardzo. Pieniądze, które dostał ucieszyły go i
kiedy się żegnali zapewniał, że jeśli nastolatce powiedzie się
sprzedaż, to z chęcią wciągnie ją do biznesu na większą skalę.
Po powrocie do domu Ecila ukryła
narkotyki w szufladzie z bielizną, będąc pewną, że akurat tam
nikt niczego nie powinien szukać. Nimi miała zająć się później.
Teraz był czas na coś innego.
Thomas i Amber siedzieli zamknięci w swoich
pokojach i szykowali się do wyjścia na wspólną kolację. Po
zajrzeniu do lodówki nastolatka z zadowoleniem zauważyła, że
butelka ohydnego napoju była pusta. Z wielkim uśmiechem na ustach
Ecila skierowała się do łazienki. Nucąc pod nosem zaczęła
ściągać ze sznurka wczorajsze pranie. Swoje rzeczy zaniosła do
pokoju, a z ubraniami taty i sukienką Amber pomaszerowała do sypiali
ojca.
Stojąc przed drzwiami nastolatka
zmusiła się, by nie mrugać przez dłuższy czas. Jak się spodziewała poczuła
pieczenie, a kiedy łzy zaczęły napływać do jej oczu, weszła do
pomieszczenia i z najbardziej zrozpaczoną miną powiedziała:
— Amber mnie zabije.
Thomas był właśnie w trakcie wiązania
krawata, gdy spojrzał na córkę. Stała na środku pokoju z dwiema koszulami w jednej ręce i białą sukienką w drugiej. Po bladych
policzkach dziewczyny płynęły łzy.
— O czym ty mówisz, Alice?
Brunetka niecierpliwie otarła oczy,
rzuciła ubrania ojca na jego łóżko i podchodząc bliżej
rozłożyła sukienkę.
— Eee... no ładna sukienka.
— Wiem — jęknęła nastolatka. —
Ładna, firmowa, droga, no i nie moja, ale Amber.
— Ach tak... A ona się w nią
zmieści? To znaczy... Amber jest szczupła, ale chyba...
— Ona się skurczyła.
Tom na dobre już porzucił wiązanie
krawata i teraz z zaskoczeniem wpatrywał się w córkę, która z
rezygnacją opadła na łóżko. A jakby tego było mało, ukryła
twarz w dłoniach i zaszlochała. Chyba żaden mężczyzna nie lubi, gdy kobieta płacze, a już tym bardziej, że nie wie o co dokładnie
chodzi i jak ją pocieszyć. Mimo wszystko mężczyzna postanowił
zapanować nad sytuacją.
— Alice, aniołku... — zaczął,
siadając obok nastolatki. — Uspokój się i powiedz co się
dokładnie stało.
Ecila uniosła głowę i wbiła
spojrzenie w splecione na kolanach dłonie. Przez chwilę milczała i
tylko pociągała nosem. Tak dla wzmocnienia dramaturgi. W końcu
zdecydowała się otrzeć policzki i przemówiła cichym głosem:
— Wczoraj robiłam pranie. W łazience
wisiała sukienka Amber, więc pomyślałam, że potrzebuje ona
prania. Stwierdziłam, że skoro i tak piorę, to mogę wyprać i ją.
Chciałam dobrze. Chciałam tylko pomóc. Zrobiłam te pranie, a
później rozwiesiłam ubrania. Kiedy wszystko wyschło zauważyłam,
że sukienka Amber się skurczyła.
Dziewczyna spojrzała na tatę
bezradnie.
— Ja... Ja nie wiem jak to się stało.
Thomas uniósł brwi, ale zaraz
przyciągnął do siebie córkę i ją przytulił.
— Więc to tylko chodzi o sukienkę?
Dlatego płakałaś?
Ecila pokiwała głową, a mężczyzna
zaśmiał się cicho.
— Oj, Alice, Alice... Nie sądzę,
żeby Amber cię zabiła. Jestem pewien, że jak wszystko jej
wytłumaczysz, to zrozumie. W końcu chciałaś dobrze.
— Tak myślisz? — zapytała
brunetka, ale już wyobrażała sobie minę kochanki ojca, gdy w
końcu dowie się jaki los spotkał jej nowe, drogie ubranie.
— No pewnie — powiedział Tom z
uśmiechem i potargał pieszczotliwie włosy nastolatki.
Dziewczyna odsunęła się odrobinę i
wyprostowała.
— Ale pójdziemy razem, dobrze?
— Alice...
— Proszę, tato. Z tobą będzie mi
łatwiej. Proszę.
Błagalnie spojrzenie, które w nim
utkwiła Ecila zadziałało i po chwili ojciec z córką zapukali do
drzwi Amber. Początkowo kobieta uśmiechnęła się na ich widok
słodko, ale zaraz spostrzegła swoją sukienkę w rękach
siedemnastolatki i radość zamieniała się w ostrożność.
— Co się dzieje?
Thomas zerknął na dziewczynę, dając
jej tym samym znak, by mówiła. Jednak Ecila przez minutę
wpatrywała się w umalowaną twarz Amber i jej jasne włosy,
spływające po czerwonym, satynowym szlafroczku. W pomieszczeniu
unosił się zapach ciężkich perfum i lakieru do paznokci.
— Muszę ci coś powiedzieć, Amber.
— To mów.
Ecila westchnęła i natychmiast tego
pożałowała. Mieszanka zapachów podrażniła jej gardło i nos.
Zakasła, a oczy natychmiast zaszły jej łzami.
— Chciałam pomóc i zrobiłam pranie
— wykrztusiła. — Uprałam też twoją sukienkę. No i...
Dziewczyna powinna pewnie spuścić
pokornie głowę, ale nie chciała za nic przegapić miny Amber, więc
patrzyła prosto na nią.
— No i?
Niebezpieczny błysk w oczach kobiet
zwiastował, że jest bliska wybuchu.
— No i sukienka się trochę
skurczyła. Bardzo przepraszam.
Amber natychmiast zerwała się z łóżka
i przemierzyła sypialnie w zaledwie trzech susach, dopadając do
Ecili. Chwyciła sukienkę i zaczęła oglądać ją ze wszystkich
stron. Policzki blondynki to bladły, to czerwieniały. W końcu jej
usta zacisnęły się w wąską linię, a niebieskie oczy, otoczone
gęstymi, zapewne sztucznymi rzęsami, wręcz sztyletowały
dziewczynę.
— Przepraszam? — zapytała z
niedowierzaniem, prawie zachłystując się powietrzem.
Ecila musiała użyć całej swojej
silnej woli, by nie wybuchnąć śmiechem. Bojąc się, że za chwilę
się zdradzi, utkwiła wzrok w podłodze.
— Nie chciałam — wyszeptała, a
później przygryzła wargę, próbując powstrzymać uśmiech.
— Czy ty wiesz... ile...ona...
kosztowała?!
Amber prawie krzyczała, wymachując
dziko sukienką, którą trzymała w dłoni. Nastolatka zapragnęła
nagle sprawdzić reakcję taty. Zerknęła na niego, a on zauważywszy
wzrok córki, szybko przyszedł jej z pomocą.
— Spokojnie, Am. To tylko wypadek przy
pracy. Alice chciała dobrze.
Kobieta skierowała wściekłe
spojrzenia na Thomasa.
— Nazywasz to wypadkiem przy pracy? Ta
sukienka wczoraj wróciła z pralni. Profesjonalnej pralni! Ona nie
potrzebowała prania. A ta mała, podła...
— Amber! — przerwał jej surowo Tom.
— Ona chce nas rozdzielić. Chce nas skłócić, a ty jeszcze jej bronisz!
— Nie gadaj bzdur.
Blondynka zamilkła. Zacisnęła pieści
i napięcie się odwróciła. Zamaszystym ruchem odrzuciła sukienkę
w kąt, a następnie znów popatrzyła na swojego kochanka.
— Miałam w tym iść na naszą
kolację — powiedziała z pretensją w głosie.
Mężczyzna przymknął na chwilę oczy
i przeczesał włosy ręką.
— Masz mnóstwo ubrań, Am — odparł
zmęczonym głosem. — Jestem pewien, że znajdziesz coś równie
ładnego.
Amber była jeszcze zła, ale co mogła
więcej zrobić? Jeszcze z naburmuszoną miną podeszła do Toma,
nawet nie patrząc na nastolatkę i przytuliła się do niego.
— Chciałam, żeby ten wieczór był
wyjątkowy.
Oj, z pewnością będzie —
pomyślała Ecila i niepostrzeżenie wymknęła się z pokoju.
Wątpiła, by blondynka w tej chwili
stanowiła zagrożenie dla Thomasa. Oboje mieli szykować się na
wspólną kolację, a Amber dodatkowo musiała znaleźć sobie nową
kreację. A poza tym jaki facet chciałby dusić się w pokoju pełnym
perfum i lakieru do paznokci?
Przypuszczenia Ecili okazały się
trafne, bo po pięciu minutach (tak, nastolatka mimo wszystko czuwała
nad sytuacją) Tom wrócił do swojej sypialni. Uspokojona dziewczyna
mogła pójść do siebie i zająć się kolejnym problemem –
heroiną.
Po zgromadzeniu odpowiednich rzeczy
zamknęła się w pokoju i uchyliła okno. Założyła lateksowe
rękawiczki, a następnie sięgnęła po paczkę heroiny. Podgrzała
ją na łyżce nad zapaliczką, dodając do niej wcześniej odrobinę
kwasku cytrynowego i wody. Następnie odcedziła przez filtr
papierosowy.
Nie była pewna ile dokładnie narkotyku
zużyła w ten sposób, ale butelka po syropie była w większości
wypełniona. Wytarła ją jeszcze dokładnie chusteczką, pozbywając
się jakichkolwiek odcisków palców i owinęła w papier
śniadaniowy. Przepakowała też resztę heroiny w mniejsze woreczki.
Z kosmetyczki wysypała kosmetyki, a ich miejsce zajęła buteleczka
i działki pozostałych narkotyków. Nie zapomniała też o
strzykawce i nowych, lateksowych rękawiczkach. Wszystko to
przysypała tuszem do rzęs, pudrem, błyszczykiem i innymi typowo
kobiecymi rzeczami do makijażu. Ostatecznie kosmetyczka spoczęła
na dnie torebki razem z komórką, portfelem, kluczami, fałszywymi
dokumentami oraz biletem wstępu na koncert od Matta.
Przez ten cały czas bała się, że
ktoś zapuka do jej drzwi, ale nic takiego się nie stało. Jadnak
okno zostało dalej uchylone, kiedy dziewczyna się przebierała w
czarne, dopasowane spodnie i bordową bluzkę na ramiączka. Z szafy
wyjęła też eleganckie szpilki mamy, które jej rodzicielka
zakładała tylko na specjalne okazje. Ucieszyła się, gdy
zobaczyła, że zostawiła je w domu.
Stukot obcasów towarzyszył Ecili w
drodze do łazienki, która jak się szybko okazało, była zajęta.
— Amber? Jesteś tam?!
— Tak — odpowiedział jej kobiecy
głos.
Nastolatka uśmiechnęła się do
siebie. Kochanka ojca brzmiała jakby płakała.
— Ja też muszę skorzystać z
łazienki.
— Na razie to niemożliwe.
Dziewczyna przystawiła ucho do drzwi i
nasłuchiwała.
— Długo ci zajmie to malowanie się?
— Ja się nie maluję. Ja...
Ecila była pewna, że dochodzące ze
środka odgłosy świadczą, że lek na przeczyszczenie działa.
— Wszystko w porządku? — zapytała,
doskonale udając troskę.
— Tak. Idź sobie. Tu jest jeszcze
druga łazienka.
Rzeczywiście była. I całe szczęście,
bo siedemnastolatka miała nadzieję, że jeszcze długo Amber nie
będzie w stanie wyjść ze swojego „więzienia”.
Dodatkowa łazienka była urządzona
podobnie do tej, w której obecnie przebywała blondynka. Małe,
ciemnobrązowe kafelki znajdowały się zarówno na podłodze jaki i
na dolnej połowie ściany, która dalej pomalowana była specjalną
farbą w kolorze cynamonu. W rogu znajdowała się duża, wygodna
wanna, także obłożona kafelkami, a po przeciwnej stronie sedes. Na
ścianie, obok umywalki wisiało ogromne lustro. To właśnie do
niego podeszła Ecila.
Przez moment obawiała się, co w nim
ujrzy, ale zaraz się rozluźniła, bo najwyraźniej Alice nie miała
zamiaru się pojawić. Przyjrzała się dokładniej swojej sylwetce i
stwierdziła, że wygląda bardzo dobrze. A nawet lepiej. Jedynie
włosy jej nie paskowały. Zazwyczaj nosiła je rozpuszczone, jednak
tym razem upięła je wysoko na czubku głowy, formując koczek. Była
prawie zadowolona. Brakowało tylko dwóch rzeczy.
Szybko wróciła do swojej sypialni i
wyciągnęła ze szkatułki małe, srebrne kolczyki, które dostała
od mamy na szesnaste urodziny. Całości dopełniły jeszcze perfumy
marki Gucci od ojca. Zmysłowe, o zapachu między innymi jaśminu,
kwiatu pomarańczy, frezji i czarnej porzeczki, unosiły się jeszcze
długo po tym jak wyszła z pokoju.
Thomas spojrzał na swoją córkę,
która stanęła w drzwiach salonu, gdzie czekał na Amber. Miał na
sobie elegancki granatowy garnitur i wyglądał zabójczo.
— No, no...tatusiu. Gdybym cię nie
znała pomyślałabym, że odwiedził nas James Bond.
Mężczyzna dopiero teraz dostrzegł
obecność córki i natychmiast odwrócił się w jej stronę.
Uśmiech na jego wargach zamarł. Lustrował wzrokiem swoją
pociechę.
— Kiedy ty tak wyrosłaś, aniołku? —
zapytał w końcu.
Ecila roześmiała się. Rozłożyła
ręce i obróciła się powoli jak modelka na wybiegu.
— Podoba ci się?
— Pięknie wyglądasz, ale... Chwila.
Gdzie ty wychodzisz?
Mina jaką przybrał Thomas rozśmieszyła
nastolatkę. Teraz wyglądał jak prawdziwy ojciec martwiący się o
swoją córkę, a jednocześnie gotowy przyłożyć każdemu, kto
odważy się do niej zbliżyć.
— Na koncert. Mówiłam ci.
Tom zamyślił się. Oparł się tyłem
o oparcie sofy i założył ręce na piersi.
— Kiedy wrócisz?
Ecila miała ochotę się roześmiać.
— Nie wiem jeszcze. Napiszę ci SMS-a.
Ale myślę, że nawet nie zauważysz mojej nieobecności. Amber już
się o to postara.
Thomas sprawiał wrażenie
zawstydzonego. Jedynka po chwili odchrząknął i spojrzał na
zegarek, który miał na ręce.
— A właśnie, gdzie też ona się
podziewa?
— Niedawno widziałam ją w łazience
i chyba... nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że źle się
czuje. Myślę, że powinieneś to sprawdzić.
— Jak to źle się czuje? Co jej jest?
— Nie mam pojęcia.
Tom natychmiast wyszedł z salonu i udał
się w kierunku łazienki. Nastolatka szybko poszła za nim. Z miłą
chęcią zobaczyłaby klęskę Amber.
— Am, nic ci nie jest? — Mężczyzna
zapukał do drzwi.
Cisza.
— Amber? Amber, odezwij się.
Szum wody. Cisza. Szczęk otwieranego
zamka.
— Jesteś chora?
Kobieta rzeczywiście nie wyglądał
najlepiej. Była blada, spocona, a tusz do rzęs i kredka zupełnie
się rozmazały, pozostawiając czarne smugi. Do tego blondynka wciąż
miała na sobie czerwony szlafrok i w żadnym razie nie wyglądała
na gotową, by pójść na kolację do restauracji.
— Tak, źle się czuję. Coś musiało
mi zaszkodzić — odezwała się słabym, ochrypłym głosem.
— Powiedz co dokładnie się dzieje,
jestem lekarzem i...
— Znasz się na medycynie estetycznej,
Tom.
Ecila patrzyła na ojca, który stał z
rozchylonymi wargami i nie miał pojęcia co robić.
— Odwołam naszą rezerwację —
powiedział w końcu. — Jeśli będziesz czegoś potrzebowała
to... to mów.
Amber posłała kochankowi wdzięczne
spojrzenie i skierowała swój wzrok prosto na nastolatkę.
— Wychodzisz gdzieś?
— Tak. Przykro mi, że z waszych
planów nic nie wyszło — wyznała Ecila, chociaż wydawało jej
się, że kobieta nie do końca jej uwierzyła.
— Nie martw się. Mam nadzieję, że
moja niedyspozycja szybko minie i nasz wieczór nie będzie do końca
taki stracony. — Mówiąc to, pieszczotliwie pogładziła Thomasa
po policzku, ale nie oderwała wzroku od siedemnastolatki.
— Nadzieja matką głupich —
mruknęła cicho Ecila, kiedy Amber posłała Tomowi wzrok pełen
uwielbienia.
— Słucham?
— Nic, nic, Amber. Do zobaczenia
później.
Ecila
uśmiechnęła się szeroko i szybkim krokiem opuściła mieszkanie.
Rozdział mi się podobał, choc nadal mi smutno ze choć na chwilę nie pojawiłą sie tutaj Aloice, choćby w tamtym lustrze. no ale skoor Elicia ja przez chwile poczuła to przynajmniej wiem, że ona nadal gdzieś tam jest, xD to jakieś pocieszenie...bo to co wyprawia Elicia w głowie się mi już nie miesci... Mocno przesadza... Dobrze,,że Amber faktycznie jest mocno fałszywa, bo inaczej byłoby mi jej niesamowicie żal... Kurde, ale tą rozmową to sobie naprawdę pogrzebala, nawet jakby nie było Elici, tylko sluyszalaby to Alice, to chyba postaanowiłaby w tym moemncie chociaż spróbwac uświadomić ojca, ze może jednak źle wybrał swoją nową milosc...mimo to Elicia posuwan się i tak za daleko, i ejj pomysły, boże skąd ona je bierze... Środki rpzeczyszczające, heroina, kłótnie z przyjaciółkami... Ja się jej naprawdę zaczynam poważnie bać... Dziwne,że nikt się bardziej nie zastanawia, co się stało z dawną Alice, bo zachjowanie tej nowej jest naprawdę mocno inne od tamtej starej... z drugiej strony Elicia nieźle się ukrywa, nikt nie wie o wszystkich jej postępowaniach... które dobre z pewnościa nie są... Jestek bardzo ciekawa, jak to się dalej potoczy, szczegółlnie mnie interesuje, co takiego E. zrobi na koncercie.... pewnie jakoś podrzuci te narkotyki ablo odurzy nimi chłopaka... Ciekawe... ale jeszcze bardziej interesuje mnie, czy Alice kiedykolwiek powróci...
OdpowiedzUsuńAmber aniołkiem nie jest, zresztą Ecila też nie. W sumie to jedna i druga nie za bardzo się lubią. No i Amber rzeczywiście mocno się wkopała. Chociaż dzięki temu Ecila wie co ona knuje.
UsuńEcila może i trochę inaczej zachowuje się od Alice, ale jednak stara się uważać. W miarę dobrze (jak na nią) zachowuje się w obecności Ruby i Ann. Stara się pomóc, pogadać, a kłótnie między przyjaciółkami się zdarzają. Przy Thomasie też odgrywa dobrą i grzeczną córeczkę. A co robi za plecami innych to inna sprawa.
Niedługo sprawa heroiny się wyjaśni. A i Alice pojawi się w najbliższym rozdziale.
Jejku, nie spodziewałam się, że Amber jest aż tak fałszywa. Początkowo myślałam, że może faktycznie w jakiś sposób zależy jej na Thomasie, a tu coś takiego... W tym wypadku mam nadzieję, że Ecila skutecznie wykurzy kobietę i otworzy oczy ojcu, by zobaczył, z kim się spotyka. Mam nadzieję, że nie dojdzie do najgorszego i Amber nie zajdzie w ciążę, bo to dziecko byłoby naprawdę w okropnej sytuacji. Przy tym wszystkim bardzo żal mi Victorii. Nie przypuszczała, że dziewczyna aż tak mało znaczy dla własnej matki i była jedynie wpadką pozwalającą kobiecie zachować majątek. Zakładam, że potem niewiele przejmowała się jej losem. I na dodatek teraz też wydaje jej się, że córka chce pójść w ślady matki...
OdpowiedzUsuńSprawa z narkotykami jest bardzo poważna, Ecila gra w bardzo niebezpieczną grę. Zastanawiam się tylko, po co jej te narkotyki. Zakładam, że sama nie chce mieć z nimi nic wspólnego, a próbuje kogoś wrobić w to że bierze. Ewentualnie może mieć to związek z chłopakiem Matta. Może chce, by chłopak powrócił do nałogu, co doprowadziłoby do zerwania.
Zastanawiam się, co dzieje się z Alice i czy uda jej się kiedykolwiek powrócić. A jeżeli to się stanie, to wydaje mi się, że przyjaciółki nie wybaczą jej zachowania z czasów, gdy jej miejsce zajęła Ecila. Współczuję zarówno Ruby jak i Ann, bo wcześniej obie mogły w każdej sprawie polegać na przyjaciółce, a teraz, gdy obie mają naprawdę poważne problemy i zostały z tym całkiem same.
Pozdrawiam serdecznie :)
Z Amber to niezłe ziółko, to prawda. Robi to, co jej się opłaca i ma innych gdzieś. Nawet własną własną córkę. Szczerze, to mi też szkoda Victorii, bo dziewczyna nie jest taka zła.
UsuńEcila ma swoje plany dotyczące narkotyków. Zresztą, większość rzeczy, które robi nie jest przypadkowych. Wiele wyjaśni się już w następnym rozdziale. Alice też tam się pojawi.
Rozdział przeczytałam błyskawicznie - tak mnie wciągnął, że zanim się obejrzałam, to już się skończył :)
OdpowiedzUsuńMoże najpierw zacznę od tego, co podobało mi się mniej - po pierwsze, za często używasz zwrotów "brunetka", "blondynka" itp. Mnie osobiście to trochę przeszkadza, gdyż często można je zamienić na zwykłe imiona bohaterów.
Po drugie, trochę brakuje mi opisu przeżyć Ecili. Dokładniej chodzi o końcówkę rozmowy Amber z Kate i spotkanie z dilerem. Czy Ecili nie zaszokowało to, że Amber tak perfidnie oszukała jej ojca? Nie miała obaw przed spotkaniem z dilerem? Przecież mogła złapać ich policja. Nie opisałaś prawie nic, przeskoczyłaś jedynie do kolejnych scen, a mnie wtedy zabrakło odczuć Ecili w tak stresujących sytuacjach.
Akcja rozwija się bardzo ciekawie, wciąż powoli zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Po co Ecili heroina? Odnoszę wrażenie, że sprawa dotyczy Matta, ale nie jestem pewna. Czy może rzeczywiście chce komuś sprzedać narkotyki? Dziwna sprawa.
Amber to rzeczywiście podła i bardzo negatywna osoba. Sztuczna, fałszywa pozbawiona skrupułów. Aż mi szkoda jej córki. Mam tylko nadzieję, że nie zajdzie w ciążę, bo to byłby szczyt wszystkiego.
Czekam na kolejny rozdział i rozwiązanie niektórych spraw :) Pozdrawiam :)
Dziękuję za uwagi. Postaram się je jakoś poprawić w przyszłości. Rzeczywiście trochę zaniedbałam opisy uczuć bohaterów.
UsuńEcila jak to Ecila, zawsze coś knuje. Co dokładnie, to już naprawdę niedługo się wyjaśni.
A jeśli chodzi o Amber, to taki typowy czarny charakter. Niby głupia, ale jednak kombinuje jak tu być górą. Jak sobie tak teraz myślę, to i Ecila i Amber są trochę do siebie podobne. Każda z nich chce postawić na swoim.